Myślałam,
że 18 listopada stanie się dla mnie najgorszym dniem w życiu i po części tak
właśnie było, ale jak wiadomo każdy medal ma dwie strony. To właśnie 18
listopada straciłam najważniejszą osobę w moim życiu, umarła moja mama i miałam
wyrzuty sumienia, że umarła właśnie przeze mnie. To właśnie 18 listopada
zaczęłam myśleć, że mój świat legł w gruzach, myślałam, że to koniec mojego
życia, myślałam, że sama sobie nie poradzę. Myślałam, że samotność, której
zawsze się obawiałam mnie zabije.
Z czasem
poznałam drugą stronę medalu. 18 listopada straciłam mamę, ale zyskałam coś
innego. Właśnie wtedy zaczęłam nowe życie, z którym na początku trudno było mi
się pogodzić, ale nie mogłam zaprzepaścić swojego życia. Właśnie wtedy to
zrozumiałam. Trafiłam do domu dziecka i tam poznałam smak prawdziwego życia,
poznałam historie osób, które zostały skrzywdzone przez los jeszcze bardziej
niż ja. Poznałam małą Katy, którą od razu pokochałam. Zaprzyjaźniłam się z
Norą, która z czasem stała mi się tak bliska, że zaczęłam traktować ją jak siostrę.
Jednak nie było tam tak kolorowo, poznałam też ludzi, którzy źle mi życzyli.
Clara była jedną z tych osób, na każdym kroku starała się uprzykrzyć mi życie,
ale jej się to nie udało. Z czasem ona też okazała się człowiekiem, człowiekiem
z uczuciami, okazało się, że ona też wiele wycierpiała.
To właśnie
dzięki temu, że trafiłam do sierocińca, poznałam swojego ojca, przekonałam się,
że moja mama miała rację. To skończony dupek, na którego nie warto marnować
czasu. Potraktował mnie jak kogoś niepotrzebnego, po czym ciężko było mi się
było podnieść, ale czas wyleczył rany. A później nawet on próbował mnie
odzyskać, próbował nawiązać ze mną kontakt, jednak ja wiedziałam, że to nie
jest najlepszy pomysł.
Oczywiście
nie zapomniałam o najważniejszym. To właśnie tam spotkałam człowieka, który
sprawił, że zaczęłam żyć. To głównie dzięki niemu jestem teraz tu gdzie jestem.
Mam na myśli Justina, znajomość z nim przerodziła się w uczucie, uczucie
którego życzę każdemu. Możliwe, że dzięki trafieniu do domu dziecka, moje życie
potoczyło się w dobrą stronę, może gdyby nie to, byłabym teraz zupełnie gdzieś
indziej, może nie byłabym taka szczęśliwa? Chyba nigdy się tego nie dowiem.
Oczywiście
przez to całe szczęście, które mnie spotkało, nie zapomniałam o cierpieniu, nie
zapomniałam o mojej mamie. Kochałam ją i zdarzały się chwile, kiedy za nią
tęskniłam. Justin nauczył się już moich zachowań i wiedział kiedy zbiera mi się
na wspominanie. Szłam wtedy na cmentarz, długo tam przesiadywałam, potem
wracałam do domu i oglądałam zdjęcia, często w takich sytuacjach płakałam, ale
nie myślcie, że to przyćmiło całe moje życie. Nie zapominałam o tym, że wciąż
żyję, że mam dla kogo, ale mama zawsze będzie w moim sercu, cokolwiek by się
nie wydarzyło.
~~~~*~~~~
No więc to już epilog tego opowiadania. Żałuję, że napisałam tak mało rozdziałów, na dodatek nie wszystko wyszło mi tak jak chciałam, no ale cóż, nic już z tym nie zrobię. Dziękuję Wam, że mnie tak wspieraliście i mimo tych nie najlepszych rozdziałów podnosiliście mnie na duchu i dzięki temu miałam motywację do dalszego działania. Nawet sobie nie wyobrażacie jak wiele to dla mnie znaczy.
Wielu z Was proponowało mi, żebym napisała drugą częsc, ja jednak nie jestem co do tego przekonana i chyba wolałabym zostawic to tak jak jest. Ale... jestem w trakcie pisania nowych opowiadań...tak, nie przewidziało Wam się NOWYCH opowiadań, bo jest ich kilka.
Poza tym zauważyłam, że niewiele osób wie, że prowadzę też inne blogi z opowiadaniami i właśnie na blogu escape-from-love.blogspot.com (już dodałam zwiastun i bohaterów) rozpoczynam nowe opowiadanie, na które już teraz serdecznie zapraszam!
JEŚLI CHCECIE BYC INFORMOWANI O MOJEJ NOWEJ "TWÓRCZOŚCI" NA INNYCH BLOGACH, NAPISZCIE W KOMENTARZU SWOJEGO TWITTERA, ASKA, BĄDŹ LINK DO BLOGA. :)
NO I JESZCZE RAZ CHCIAŁAM WAM BARDZO, ALE TO BARDZO PODZIĘKOWAC ZA WSPARCIE :* KOCHAM WAS :* <333333333