16.11.12

ROZDZIAŁ 4

     W piątkowy wieczór siedziałam nad lekcjami, jak zwykle nie mogło się obejść bez włączonej muzyki. Ktoś kto by mnie wtedy zobaczył, pomyślałby, że jestem jakimś kujonem, no bo raczej nikt normalny nie uczy się w piątki. Ja jednak miałam wszystko dobrze zaplanowane. Usłyszałam pukanie do drzwi, odwróciłam się i zobaczyłam w nich Biebera.
-Przeszkadzam? - zapytał.
-Nie, wejdź, przerwa dobrze mi zrobi.
-Mam coś dla ciebie – spojrzałam na niego zaskoczona. Chłopak wyciągnął zza pleców talerzyk, na którym leżały ciastka. -Chciałem pochwalić się moimi umiejętnościami kulinarnymi i upiekłem dla ciebie ciastka.
-Dla mnie? - szatyn uśmiechnął się i pokiwał twierdząco głową.
-Częstuj się – podał mi talerzyk, niepewnie wzięłam jedno ciastko i po chwili ugryzłam kawałek, omal nie połamałam sobie zębów, ale to jeszcze nie wszystko. Miałam ochotę zwymiotować, szczerze mówiąc było obrzydliwe. -I jak? - zapytał, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć, żeby go nie urazić.
-Bardzo oryginalny smak. Sam spróbuj – spojrzał na mnie niepewnie i ugryzł kawałek ciastka.
-To jest obrzydliwe – skrzywił się. -Pójdę po coś do picia, trzeba jakoś zabić smak tego...czegoś – kiedy chłopak wyszedł, ja szybko pobiegłam do łazienki i przepłukałam usta. Wróciłam do pokoju i usiadłam na swoim miejscu. Bieber pojawił się w pokoju z dwiema szklankami soku. Podał mi jedną z nich, a ja od razu wypiłam całą jej zawartość.
-Chyba pomyliłeś cukier z solą – uśmiechnęłam się.
-Tak, chyba tak. Moja kariera kucharska skończyła się szybciej niż się zaczęła – podrapał się po karku, wstał z miejsca i skierował się do drzwi. -Zaraz wracam – poinformował mnie i po chwili zniknął. Przewidziałem, że coś może pójść nie tak, więc byłem w cukierni i kupiłem karpatkę (KarPatKa – mniam mniam mniam) – znów usiadł obok mnie.
-Chcesz mnie przekupić? - zapytałam podchwytliwie.
-Przejrzałaś mnie. Bo wiesz, zależy mi na tym, żebyś jednak przyszła jutro na mój koncert – powiedział najprawdopodobniej najmilej jak potrafił.
-Tak to sobie zaplanowałeś?
Zapadła cisza, jedna z tych dość niezręcznych.
-Uczysz się w piątkowy wieczór? - zapytał wskazując na stos książek leżących na biurku, tym samym przerywając milczenie.
-No wiesz, na jutro mam zaplanowane wyjście na koncert jakiegoś kolesia, nie pamiętam jak się nazywa, a w niedzielę podejrzewam, że nie będę w stanie się uczyć, no wiesz te emocje – spojrzałam na szatyna z szerokim uśmiechem, a ten od razu się rozpromienił.
-Czyli mam rozumieć, że przyjdziesz?
-Skoro ci tak zależy...

      Następnego dnia już z samego rana słyszałam czyjeś rozmowy, co nie pozwalało mi się wyspać. Przetarłam oczy i powoli zaczęłam wstawać z łóżka. Ubrałam szlafrok i wyszłam ze swojego pokoju kierując się do kuchni. Nastawiłam wodę na herbatę i oparłam się o blat.
-Będę za godzinę – w pomieszczeniu pojawił się Bieber rozmawiający przez telefon. -Dobra, będę pamiętać – rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
-Chcesz herbatę? - zapytałam.
-Chętnie się napiję – wyciągnęłam drugi kubek z szafki.
      Zauważyłam, że Bieber chodzi po pomieszczeniu i mruczy coś pod nosem, spojrzałam na niego nie wiedząc co się dzieje. On widocznie to zauważył, bo przestał chodzić i usiadł przy stole.
-Zawsze się denerwuję przed koncertem, bo nie chcę zawieść moich fanów – uśmiechnął się delikatnie.

      Godzinę przed koncertem, wyszłam z domu, mieszkaliśmy na spokojnej ulicy, ale było z niej dosyć blisko do centrum, dzięki czemu nie musiałam brać taksówki czy czekać na autobus. Nie byłam zbyt wystrojona, bo niby po co. Miałam na sobie zwykłe jeansowe rurki, białą tunikę i czerwone trampki. Nic specjalnego.
      Kiedy byłam już w odległości jednej ulicy od miejsca koncertu, usłyszałam piski fanek Biebera. Gdy dotarłam do celu zaczęłam bać się o swój słuch. Tak głośnego pisku jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam, a koncert się jeszcze nie zaczął.
      Znalazłam wejście za scenę, gdzie miałam wejściówkę – inaczej nigdy w życiu bym się nie dopchała wystarczająco blisko, żeby go widzieć. Weszłam za scenę, gdzie od razu znalazłam tatę, który tradycyjnie był czymś zajęty. Wskazał mi tylko miejsce, z którego będę mogła obejrzeć całe widowisko. W momencie gdy rozpoczął się koncert, nie słyszałam śpiewu Biebera tylko piski tych wszystkich dziewczyn. Na szczęście po chwili piski trochę ucichły i mogłam posłuchać muzyki. Swoją drogą chłopak miał całkiem niezły głos. Jego piosenki również były w miarę. Widać było, że śpiewanie jest dla niego czymś ważnym. Zauważyłam, że gdy stoi na scenie to po rozpieszczonym nastolatku nie ma śladu. To zadziwiające.
W przerwie koncertu szatyn podszedł do mnie i chwilę rozmawialiśmy. Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, żebym jednak przyszła. Bałam się, że coś wykombinował i jak się później okazało, miałam rację.
      Właśnie kiedy miał zaczynać jakąś piosenkę, zszedł ze sceny i poprosił żebym poszła z nim. Protestowałam, ale tylko przez chwilę, wiedziałam, że nie mam szans. Weszliśmy na scenę, zrobiło mi się słabo, kiedy zobaczyłam dziewczyny, które patrzyły na mnie morderczym spojrzeniem. Usiadłam na przygotowanym dla mnie krześle, zaczynałam żałować, że zgodziłam się przyjść na ten koncert. Miałam ochotę stamtąd uciec, ale on wciąż stał obok mnie i na dodatek trzymał mnie za rękę. Próbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale na marne. Śpiewał patrząc mi prosto w oczy, uśmiechał się, robił maślane oczy. Nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Miałam ochotę jedynie go zabić.
-Uśmiechnij się – wyszeptał mi na ucho między słowami piosenki.
-Nigdy ci tego nie wybaczę – powiedziałam wymuszając uśmiech.
     Na koniec piosenki Bieber wręczył mi bukiet kwiatów, co dodatkowo mnie wkurzyło. Nigdy nie zapomnę mu tego, co dzisiaj odwalił. Zeszłam ze sceny w towarzystwie chłopaka. Od razu wyrzuciłam kwiaty do pierwszego lepszego kosza na śmieci, skierowałam się do wyjścia, chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od tego miejsca.
-Poczekaj – krzyknął za mną, a ja nawet nie drgnęłam. Poczułam jak łapie mnie za nadgarstek. - Nie chciałem cię zdenerwować – wyrwałam rękę z jego uścisku.
-A ja myślę, że chciałeś sprawdzić wytrzymałość moich nerwów. Nie podobało ci się to, że cię nie lubię, że nie ulegam twojemu urokowi, że nie jestem twoją fanką, więc zrobiłeś sobie ze mnie żart – wykrzyczałam.
      Ruszyłam w stronę domu, chciałam się tam jak najszybciej znaleźć. Moim marzeniem nie było zostanie dziewczyną, którą Bieber zaprasza na scenę. A te tysiące dziewczyn dałoby się za to pokroić. Czułam się podle, a na dodatek byłam wściekła.  
      Dotarłam do domu i od razu pobiegłam do swojego pokoju. W tym momencie nie chciałam, żeby ktoś mi przeszkadzał, wolałam być sama.  

9 komentarzy:

  1. ughhhh... a było już tak dobrze nooo... początek mi się tak podobał<3 tak milutko... końcówka mnie wręcz wkurzyła. i tu nie chodzi o PISANIE, ale o OPISANIE. czujesz różnice?:D w PISANIU nie ma żadnych błędów, do niczego nie da się doczepić, ale OPISANIE tej sytuacji mnie wkurzyło. przecież to popsuło ich znajomość nooo!:D nie chcę żeby się kłócili... ;x czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Pozdrawiam!:D Buziaki!:**** [faulty-heart.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. To było świetne, baardzo mi się podoba rozdział ; ) . Dodaj szybko następny, pozdrawiam, Mandy. [jummen.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy17.11.12

    Robi się ciekawie, a ta KarPatKa na pewno była pyszna<3
    nie mogę się już doczekać następnego rozdziału;)

    Horanowa;)

    OdpowiedzUsuń
  4. a miało być tak pięknie....ciekawe co wymyślisz dalej :D czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. TheNikaJB17.11.12

    No właśnie... Miało być tak pięknie i wszystko się schrzaniło...;)
    Przecież on pokazał przez to, że jest dla niego ważna, a ta od razu takie coś mu wykrzyczała... No normalnie nie wierzę xd. też się wkurzyłam i mam nadzieję, że to się jakoś odkręci. jestem bardzo ciekawa co chowasz w zanadrzu, co przewidujesz w kolejnych rozdziałach:) Czekam na nastepny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przesolone ciastka - ciekaaaawe.... Hahaaha ;-)
    Dziwnie zachowuje się ten Justin. Tak jakby koniecznie chciał dowieść, że nie ma takiej, która mu się nie oprze. Nie zdziwiłabym się gdyby ją zdobył, a potem oszukał... No cóż, tak więc przekonamy się dopiero w kolejnych rozdziałach, na które czekam ze zniecierpliwieniem.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://stranger-bieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. O to pies na baby - Nie wiedzieć czemu ale jakoś tak mi się skojarzyło...:D
    Kurde ale on to taki, myśli sobie że może wszystko. Mam dziwne przeczucie, że się powtarzam, ale nie szkodzi.
    Niech kurde stanie na ziemię i zobaczy, że nie wszyscy się nim jarają. proste.

    OdpowiedzUsuń
  8. ten rozdział jest świetny , na początku niby poważny lecz potem gdy Rose się złości na Justina to nie wiem czego spodziewać się w następnym rozdziale :) z niecierpliwością czekam na NN .
    u mnie pojawiła się INFORMACJA - http://loser-bieber.blogspot.com .

    OdpowiedzUsuń
  9. believe.21.11.12

    O żesz w dupę jeża ; / To się porobiło ; o
    I nie ma to jak zrobić solone ciastka ; ] Solone ciastka zawsze spoko. xd Czasami głupota chłopaków mnie powala ;d
    Jak ja uwielbiam , jak w opowiadaniu dzieją się takie rzeczy . Chciałabym zobaczyć minę tych wszystkich dziewczyn ze szkoły Rose jak ujrzały ją na scenie z Justinem hahahahaha ;d
    Genialny rozdział ! Mam nadzieję , że dodasz jak najszybciej kolejny , bo my tu się niecierpliwimy ! <3

    OdpowiedzUsuń