15.12.12

ROZDZIAŁ 10

 
       Przechadzając się po wesołym miasteczku nie rozmawiałam z Bieberem. On ciągle szedł za mną i wiedziałam, że mnie obserwuje. Nie byłam na niego obrażona ani nic z tych rzeczy, po prostu nie lubię, gdy ktoś mnie do czegoś zmusza.
       Poczułam, że coś mokrego spadło na mój policzek. Spojrzałam na niego, było zachmurzone, wcześniej tego nie zauważyłam. Nawet nie zorientowałam się, że znacznie się ochłodziło. Na moją twarz spadła kolejna kropla deszczu. Nie podejrzewałam, że będzie dzisiaj padać, bo rano, a raczej kiedy się obudziłam, była piękna pogoda, a teraz zapowiadało się na burzę. Szatyn pojawił się obok mnie i również spojrzał w niebo.  
-Chodźmy do domu, zaczyna padać – złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę domu.
       Na początku szliśmy powoli, ale deszcz padał coraz mocniej, więc przyśpieszyliśmy. W końcu rozpadało się na dobre i musieliśmy biec. Do domu mieliśmy jeszcze kawałek, a ja już byłam cała mokra. Justin pociągnął mnie w stronę budki telefonicznej. Lepsze takie schronienie niż żadne.  
-Możemy tu chwilę poczekać – powiedział poprawiając czapkę
       Złapałam swoje włosy w dłonie i wycisnęłam z nich wodę. Musiałam wtedy wyglądać jak mokry szczur. Na dodatek było mi trochę zimno, byłam tylko w bluzce na krótki rękaw, a szatyn miał bluzę, fakt wcześniej było gorąco, ale teraz mu się to opłaciło.
-Zimno ci? - zapytał troskliwie.
-Nie – skłamała, ale on chyba to zauważył, bo zaczął mi się przyglądać.
-Przecież widzę. Weź moją bluzę – zdjął ją z siebie i mnie okrył. -Nie wiem, czy będzie ci cieplej, bo jest już przemoczona.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się.
       W tej budce było niezręcznie ciasno, na dodatek stałam tak blisko Justina. Starałam się zatrzymać gdzieś wzrok, w jednym miejscu, ale nie mogłam, wciąż czułam na sobie jego spojrzenie i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
-Chyba szybko nie przestanie padać, więc nie ma sensu, żebyśmy tu stali – powiedziałam przerywając niezręczną ciszę.
-To na trzy biegniemy – powiedział łapiąc mnie za rękę, kiwnęłam tylko głową i wzięłam głęboki oddech. -Raz, dwa, trzy – wybiegliśmy z budki i skierowaliśmy się w stronę domu.
       Deszcz padał coraz mocniej, a ja po kilku minutach biegu nie miałam sił, żeby biec dalej. Brakowało mi tchu i na szczęście Justin to zauważył. Pociągnął mnie pod daszek jednego z budynków, żebym mogła odpocząć.
-Muszę popracować nad kondycją – zaśmiałam się.
       Justin spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. Odgarnął mokry kosmyk włosów z mojego policzka, a ja czułam, że robi mi się coraz cieplej. Jego twarz była coraz bliżej mojej, zagryzłam wargę i zrobiłam mały kroczek w przód, niestety, źle stanęłam i omal się nie wywróciłam, gdyby nie Justin, zapewne leżałabym na mokrej ulicy.
-Chodźmy już – powiedziałam.

       Weszliśmy do domu, można było wyciskać wodę z naszych ubrań. Zapowiadała się burza. Zdjęłam buty i spojrzałam w lustro, wyglądałam niezbyt korzystnie. Ruszyłam za Justinem w stronę schodów i dopiero teraz zauważyłam, że zdjął koszulkę. Przełknęłam głośno ślinę, bo muszę przyznać, że ciało miał całkiem nieźle wyrzeźbione. Zupełnie nie wiedziałam dlaczego, ale z dnia na dzień, widziałam w nim coraz więcej zalet. Zaczynałam się obawiać o to, co będzie dalej.  
-Dobrze się czujesz? - zapytał, a ja nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Kiedy odwrócił się do mnie przodem, wyglądał jeszcze lepiej. Potrząsnęłam głową i się ocknęłam.
-Tak, tak – odpowiedziałam szybko i spuściłam głowę, żeby nie mógł zobaczyć moich zaczerwienionych policzków.
       Westchnęłam głośno i kiedy weszłam już po schodach, skierowałam się do swojego pokoju, a później prosto do łazienki. Oblałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Musiałam się jak najszybciej przebrać. Wyszłam z łazienki, wzięłam ubrania z szafy, po czym wróciłam do pomieszczenia. Wzięłam ciepły prysznic, ubrałam się i w mokrych jeszcze włosach skierowałam się do kuchni. Gdy zobaczyłam tam Biebera w samych spodenkach, chciałam stamtąd uciec gdzie pieprz rośnie.  
-Herbaty?
-Yhym – mruknęłam i nie patrząc na niego usiadłam przy stole. Musiałam chociaż spróbować wyobrazić sobie, że on jednak ma tą cholerną koszulkę.
-Ale ulewa – zauważył podając mi kubek i siadając obok mnie.
-Zapowiada się niezła burza.
-Burza?! - zapytał jakby się czegoś bał.
-No tak, a co? Boisz się?
-Ja? No coś ty! - prychnął.
-Obiecałeś, że powiesz mi, czego się boisz...
-Boję się clownów – zmarszczyłam brwi. -Możesz się śmiać, ale one mnie przerażają.
       Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on odwrócił wzrok, zupełnie, jakby chciał coś przede mną ukryć. Zapowiadała się ciekawa noc, której pewnie nie prześpię przez wrzaski Biebera. Po jego oczach było widać, że to nie clowny go przerażają tylko burza. Przez to wszystko, a raczej dzięki temu, przestałam zwracać uwagę na to, że Justin był bez koszulki, a to naprawdę nie było łatwe.  
       Wieczorem, kiedy kładłam się spać, za oknem już zaczynało się błyskać. Nie wiem jak inni, ale ja zawsze lubiłam patrzeć na burzę, to było takie magiczne. Położyłam się i przy odgłosach grzmotów, starałam się zasnąć. Długo przewracałam się z boku na bok, aż w końcu zasnęłam. Jednak mój sen nie trwał długo, przynajmniej tak mi się wydawało, obudziłam się w nocy i czułam jakbym miała w gardle pustynię. Wygramoliłam się z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi, jednak coś mi w tym przeszkodziło się przewróciłam. Kiedy wstałam i zapaliłam światło, okazało się, że przeszkodą jest Bieber.  
-Co ty tu do cholery robisz? - zapytałam podniesionym tonem, ale tak, żeby nie obudzić taty.
-No bo wiesz, ta burza – zaczął zmieszany drapiąc się po karku. -Jakbyś się bała, to pomyślałem, że przyjdę o będzie ci raźniej...
-No to są chyba jakieś jaja! Idioto! Ja się nie boję burzy!
-To dlaczego nie śpisz?
-Bo chce mi się pić. Zaraz, zaraz – spojrzałam na niego podejrzliwie. -To wcale nie chodzi o to, że ja mogłabym się bać, tylko o to, że to ty się boisz – uśmiechnęłam się. -Ale spokojnie, nikomu nie powiem – spuścił głowę zawstydzony, a ja zaczęłam się śmiać.
-To nie jest takie śmieszne...
-Owszem jest, ale próbuję się powstrzymać. Zaraz wracam – wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, wciąż nie mogłam opanować śmiechu, ale zachowałam spokój. Musiałam się napić i wróciłam do pokoju. Bieber właśnie zbierał swoje rzeczy z podłogi i chciał wyjść. -Jak chcesz, możesz zostać, skoro się boisz, dopóki nie zaczniesz chrapać, to mi nie przeszkadzasz – powiedziałam całkiem poważnie próbując powstrzymać się przed wybuchem śmiechu.
-Jak masz się ze mnie nabijać, to dziękuję bardzo – powiedział obudzony.
-Przepraszam. Po prostu rzadko spotyka się facetów, którzy boją się burzy.
-Znowu się ze mnie nabijasz?
-Ależ skąd. Każdy się przecież czegoś boi, sam mi to dzisiaj powiedziałeś. Obiecuję, że nikomu nie powiem – położyłam rękę na sercu.
       Justin położył swoje rzeczy na podłodze i usiadł. Zgasiłam światło i położyłam się na łóżku, starałam się zasnąć, ale kiedy już prawie mi się to udało, usłyszałam grzmot. Zapaliłam lampkę nocną i zauważyłam, że Justin siedzi oparty o moje łóżko z kołdrą na głowie.  
-Ty naprawdę się boisz czy udajesz? - zapytałam, a on spojrzał na mnie w taki sposób, że nie musiał niczego mówić. -Jak chcesz, mogę potrzymać cię za rękę – zaproponowałam tłumiąc śmiech.
-Wredna jesteś – spojrzał na mnie wrogo. -Może pogadamy o twoich fobiach. Jedną dzisiaj pokonałaś, ale co z tego. Strach przed miłością nie jest normalny – spuściłam głowę, to był dla mnie cios poniżej pasa. -Przepraszam, nie zdążyłem ugryźć się w język – opadłam na poduszkę i spojrzałam w okno.
-Masz rację, to nie jest normalne, ale dla dziewczyny takiej, jak ja, nie ma innego rozwiązania. Od tego wypadku, od tego pożaru, między mamą, a tatą zaczęło się psuć, to wszystko działo się na moich oczach, fakt, że rodzice przy mnie udawali szczęśliwych, ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak, słyszałam ich wieczorne kłótnie, płacz mamy, a w oczach taty za każdym razem widziałam wyrzuty sumienia. Widzę je prawie codziennie, kiedy tata na mnie patrzy. Jakby te blizny były jego winą. Fakt, na początku obwiniałam każdego i szukałam przyczyny, dlaczego to spotkało właśnie mnie. Gdy moje koleżanki zauważyły te blizny, przestały się do mnie odzywać i podejrzewam, że każdy chłopak, który je zobaczy, zrobi to samo, po prostu ucieknie. Od tamtej pory jestem sama, nauczyłam się z tym żyć, żyć ze świadomością tego, że swoim oszpeconym wyglądem wszystkich odstraszam. Nie chcę się zakochać, bo nie chcę po raz kolejny przechodzić przez ten koszmar, łatwiej jest być samotnym, to sprawia, że wszystko mniej boli – skończyłam mówić i zamknęłam oczy. Poczułam czyjąś ciepłą dłoń łapiącą moją, otworzyłam oczy, a Justin siedział na skraju mojego łóżka.
-Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nie wiem, co mam powiedzieć w takiej sytuacji. Dziękuję – powiedział, a ja spojrzałam na niego nie rozumiejąc, o co mu chodzi, podniosłam się i podparłam na łokciach. -Za to, że mi zaufałaś i rozmawiasz ze mną jak z człowiekiem, a nie jak z samolubną gwiazdą, która ma wszystko i wszystkich gdzieś – spojrzał na mnie szeroko się uśmiechając.
       Jego oczy jakby mnie zahipnotyzowały. Zagryzłam wargę i również się do niego uśmiechnęłam. Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i spojrzał mi głęboko w oczy. Tylko kilka centymetrów dzieliło nasze usta. Nie chciałam tego pocałunku, ale z drugiej strony coś mnie do tego kusiło. Jednak ta chwila nie była nam dana, bo po raz kolejny usłyszeliśmy grzmot i byliśmy zmuszeni się od siebie oderwać.  
 -Sam nie zasnę, ale nie będę tego tobie utrudniać – powiedział schodząc z mojego łóżka i gasząc lampkę.
     Serce biło mi tak szybko, że zaczynałam się o siebie bać. Po raz kolejny otworzyłam się przed Justinem. Czułam jakby był moją bratnią duszą. Nie mówię tu żebyśmy mogli być parą, bo wątpię, że nadaję się do życia w stałym związku. Ale przyjaźń? Czemu nie... Chociaż wiem, że w przyjaźni czasami można się sparzyć bardziej niż w miłości, to chyba mogłam zaryzykować.  
-Rosie? Śpisz? - usłyszałam. -Przepraszam, Rose – poprawił się.
-Przyzwyczaiłam się, że tak do mnie mówisz i chyba nawet to polubiłam – uśmiechnęłam się pod nosem, ale on nie mógł tego zobaczyć.
-Skoro jeszcze nie śpisz, to mogę cię o coś zapytać?
-Yhy... - mruknęłam.
-Czy ty też uważasz, że jestem rozpieszczoną gwiazdą raniącą uczucia innych, czy uważasz, że nie zasługuję na miłość? - nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, przecież nie mogłam go tak po prostu ocenić, nie znałam go na tyle dobrze.
-A mogę być szczera?
-Na tym mi zależy.
-Więc tak, na początku miałam cię za nadętego dupka, ale w końcu cię polubiłam. Wydaje mi się po prostu, że ty nie pokazujesz tego, kim naprawdę jesteś, a jesteś naprawdę dobrym człowiekiem i jak najbardziej zasługujesz na miłość.
-Dziękuję Rosie. Śpij już...

11 komentarzy:

  1. Dziewczyno czy ty chcesz w łeb ?! Siedze podjarana "O tak, pewnie zaraz sie pocałują!", a tu nic... Po raz kolejny pojawia się taka sytuacja "yes, teraz to chyba na pewno", a tu dupa... "Tak, tak! Już blisko, nic im nie przeszkodzi", i nagle sie okazuje, że nic nie zaszło ;c Mam nadzieje, że w kolejnym rozdziale się poprawisz! Ahahahahah pozdrawiam [stranger-bieber]

    OdpowiedzUsuń
  2. też się boję burzy...żółwik Justin :D świetny rozdział czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin jest taki kochany! Ty nas chyba testujesz, bo już dwa razy prawie się pocałowali - no właśnie, prawie. Mam nadzieję, że w następnym komenatrzu nie będę musiała pisać tego słowa, tylko wystarczy samo "pocałowali się". Czekam na rozdział 11! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy15.12.12

    świetne opowiadanie, mam nadzieje, że jednak coś będzie z tego :D <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy15.12.12

    świetne to jest, bardzo podoba mi się ten rozdział ;* dodaj jak najszybciej nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww... cudowny rozdział powiem ci;) Tak szczerze, to jestem po kilku piwach i pisze ten komentarz , wiec jakby były jakieś błędy to wybacz:D. hahah:D.
    No, ale rozdział cudowny. I to, jak się dowiedziałam, że Bieber boi się burzy, potem jak spał u niej w pokoju. Hahah. Myslałam, że padne ze śmiechu:D. Potem ten pocałunek.... Już prawie było a tu głupi grzmot i musiał im przerwac. Fajnie by było jakby byli razem, pasują nawet do siebie. Kiedy mówiła o tej miłości, o rodzicach.. to w sumie jestem trochę do niej podobna... Mam podobne zdarzenia... I to mnie dobija czasem. Ale okay, nie o mnie ta gadka. zkeman a następmy::) Tu już było ciekawie, to nastepny pewnie będzie bombą:)
    Pozdrawiam i czekam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww słodki jest ten rozdział, chciałabym żebyś jak najszybciej dodała nowy wpis, kocham tego bloga normalnie. Szczerze mówiąc jak oni byli w tej budce telefonicznej to myślałam ze sie pocałują :) Czekam na nowy
    Pozdrawiam Ania
    [story-about-chanel-and-justin]

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepsze co może być, kocham, kocham, kocham :D też się boję burzy i tak jak tam było specjalnie napisane-clownów xd / dance-of-love

    OdpowiedzUsuń
  9. Za te niedoszłe pocałunki masz u mnie w tyłek!
    Całokształt bardzo mi się spodobał i mam nadzieję, że nadrobisz jakoś te czułe sceny w kolejnych rozdziałach opowiadania, gdyż byłabym bardzo rada, mając możliwość przeczytania czegoś równie romantycznego. Naprawdę, cenię sobie te zwyczajne rozmowy, podczas których bohaterowie otwierają się przed sobą i dowiadują się o sobie rzeczy, o których nigdy nie pomyśleliby.

    jedna-chwila-jb
    wladca-ruin-podswiadomosci

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Strasznie mi się podoba, szczególnie ten moment kiedy Justin zjawia się w łóżku Rose. Naprawdę to jest takie urocze, że kuurcze! Wiele bym dała, aby być tą dziewczyną choć przez chwilę. Masz świetne pomysły i kocham to opowiadanie, piiisz szybciutko ! <3

    OdpowiedzUsuń