Minęło kilka dni, a ja czułam się już naprawdę dobrze i
cieszyłam się zbliżającymi wakacjami. Przez ostatni tydzień nie
chodziłam do szkoły dzięki czemu ominęły mnie te wszystkie durne
przygotowywania do balu. Musiałabym robić jakieś dekoracje, które
raczej nikomu nie są potrzebne do szczęścia. I tak nie miałam
zamiaru siedzieć na tym balu i się nudzić. Miałam zamiar przyjść
tylko na oficjalną część i wrócić do domu.
Podczas przygotowywania obiadu rozmawiałam z Justinem, tak
ostatnimi czasy rozmawialiśmy dość często. Tak jakby mój
pobyt w szpitalu zmienił to, jak się do siebie odnosimy. Wiele razy
zastanawiałam się, co on u nas w ogóle robi, przecież miał
odpocząć od kariery i przypomnieć sobie jak to jest być normalnym
człowiekiem, któremu nikt nie usługuje. Fakt, czasami ma
zagrania, które są irytujące, ale gdy tak spędzam nim
coraz więcej czasu, to zauważyłam, że naprawdę się zmienił, na
lepsze.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, zdziwiłam się, bo nikogo się nie
spodziewałam.
-Otworzę – poinformowałam Justina.
Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam uśmiechniętego Simona,
znajomego ze szkoły. No może znajomy to za dużo powiedziane,
jedyna rzecz, która nas łączy, to wspólny projekt,
który kiedyś wykonywaliśmy.
-Hej – przywitał się.
-Część.
-Pewnie się zastanawiasz, co mnie do ciebie sprowadza.
-No wiesz, rzadko kiedy widzę w drzwiach kogoś ze szkoły. Coś się
stało? - zapytałam.
-Mogę? - zapytał, czy może wejść, a ja niepewnie go wpuściłam.
-Słyszałem, że byłaś w szpitalu. To coś poważnego? - zapytał
zaniepokojony.
-Miałam wysoką gorączkę, to wszystko, teraz czuję się lepiej,
nie musiałeś przychodzić tylko po to, żeby zapytać, jak się
czuję. Nie musiałeś się fatygować.
-W sumie to nie tylko po to przyszedłem. Może trochę za późno,
żeby o to pytać, ale czy masz już partnera na bal? Jeśli nie,
byłoby mi bardzo miło gdybyś mi towarzyszyła.
-Wiesz co, bardzo chętnie bym z tobą poszła, ale nie jestem
najlepszą towarzyszką. Zresztą idę tylko na część oficjalną –
trudno mi było odmówić, ale gdybym z nim poszła, to
męczyłabym się tylko, a on razem ze mną.
-No co ty? Naprawdę? - w jego głosie można było usłyszeć nutkę
zawodu.
-Przykro mi, zresztą nawet gdybym z tobą poszła, zanudziłbyś się
na śmierć.
-No cóż, szkoda, ale może innym razem – pokiwałam głową
i się uśmiechnęłam. -To nie przeszkadzam ci już, bo chyba
robiłaś coś w kuchni – wskazał na mój fartuszek. - Do
zobaczenia – pożegnał się i ruszył w stronę drzwi.
Wróciłam do kuchni i zobaczyłam Justina stojącego przy
drzwiach.
-Nieładnie podsłuchiwać – skarciłam go.
-Podobasz mu się – uśmiechnął się.
-A ty niby skąd to wiesz?
-Widziałem jak na ciebie patrzył.
-I co w związku z tym? - zapytałam unosząc brew.
-Czemu go spławiłaś?
-Nie spławiłam go, po prostu mu odmówiłam.
-Czyli go spławiłaś – stwierdził.
-Nazywaj to sobie jak chcesz – odpowiedziałam obojętnie i
wróciłam do przygotowywania obiadu.
Po zjedzonym posiłku poszłam do swojego pokoju, nie miałam nic
ciekawego do roboty, więc wzięłam swojego iPoda i go włączyłam.
Długo słuchałam muzyki i zastanawiałam się nad różnymi
rzeczami. Zastanawiałam się nad zbliżającymi się wakacjami. Nie
wiedziałam jeszcze gdzie pojadę, chciałam odwiedzić mamę, tak
rzadko się widujemy, że chciałam spędzić z nią trochę czasu,
zwłaszcza, że już niedługo będę miała braciszka. Cieszyłam
się, że mama ułożyła sobie życie z kimś innym i jest
szczęśliwa. Czasami chciałabym, żeby tata też jakoś sobie to
wszystko ułożył, przecież ja nie będę z nim mieszkać do końca
życia. Jednak z drugiej strony wiem, że tata wciąż czuje coś do
mamy. Dziwię mu się, naprawdę mu się dziwię, minęło tyle lat,
a on wciąż nie może przestać o niej myśleć. Chyba taka jest
właśnie miłość, miłość której ja unikam.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili pojawił się w nich
tata. Zdjęłam słuchawki i wyłączyłam iPoda.
-Mam coś dla ciebie.
-Dla mnie? - zapytałam zdziwiona. Tata wszedł do pokoju i usiadł
obok mnie. Położył na łóżku dość duże pudełko i
spojrzał na mnie niepewnie.
-Co to?
-Otwórz – zachęcił mnie.
Niepewnie otworzyłam pudełko i zobaczyłam coś, czego nigdy bym
się nie spodziewała.
-Sukienka?
-Pomyśleliśmy z mamą, że powinnaś w niej pójść na bal.
-Z mamą?
-Sam bym ci tej sukienki nie wybrał.
Wyjęłam sukienkę z pudełka, była naprawdę śliczna. Granatowa,
na ramiączkach, o prostu idealna. A na dnie kartonu leżały pudrowe
buty na obcasie. Kochałam buty, wszystkie, a w tych zakochałam się
od razu.
-Nie mogę jej założyć – odwróciłam wzrok.
-Coś z nią nie tak?
-Z sukienką nie, jest piękna, ale ze mną owszem. Nie chcę żeby
ktoś widział moje blizny – wyjaśniłam.
-Skarbie, przecież wiesz...
-Tato, to nie chodzi o ludzi ze szkoły, nie obchodzi mnie ich zdanie
na mój temat, już nie jestem tą dziewczynką, która
się wszystkim przejmuje. Tu chodzi o mnie, ja czułabym się w tej
sukience. Zresztą długo na tym balu nie będę siedzieć, więc nie
ma po co się stroić. Znajdę coś w szafie, coś co będzie
pasowało do tych nieziemskich butów – uśmiechnęłam się.
-Ja w żaden sposób nie mam zamiaru cię zmuszać, ani
przekonywać – wstał i skierował się w stronę drzwi.
-Tato – odwrócił się. - Dziękuję ci, za wszystko –
uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił.
Wyszedł z pokoju, a ja wróciłam do swojego poprzedniego
zajęcia, czyli do słuchania muzyki. Spojrzałam na otwarte pudełko.
Wyłączyłam iPoda i wstałam biorąc ze sobą sukienkę. Otworzyłam
szafę i spojrzałam w lustro umieszczone po wewnętrznej stronie
drzwi. Przyłożyłam do siebie sukienkę, była taka śliczna, ale
zbyt krótka, żeby zakryć moją bliznę na nodze. Dlaczego
coś takiego musiało spotkać właśnie mnie? Nie chciałam nikogo
obwiniać, ale to wszystko jest takie żałosne. Nie mogę ubrać
sukienki z powodu jakichś tam blizn. W sumie to mogłabym, ale już
sobie wyobrażam te wszystkie spojrzenia.
Tydzień po tym, jak tata dał mi tą sukienkę, miał odbyć się
bal. Przez te kilka dni normalnie chodziłam do szkoły. Na szczęście
udało mi się uniknąć głupich spojrzeń i komentarzy o tym
koncercie i o tym, że Bieber poprosił mnie na scenę. Ten tydzień
w szkole był jednym wielkim wyścigiem. Wszyscy się gdzieś
śpieszyli, na ostatnią chwilę poprawiali oceny, bo przecież na
balu miały zostać rozdane świadectwa. Każdy rozmawiał o balu, na
sali gimnastycznej trwały przygotowania do tego wydarzenia.
Dekoracje, nagłośnienie, oświetlenie. Ostatnie poprawki przed tak
ważnym wydarzeniem, które miało się odbyć właśnie
dzisiaj. Chyba tylko ja byłam uosobieniem spokoju. Nie rozumiałam
tego wszystkiego, tego całego szumu wokół balu, po co
wszystko tak przeżywać.
Tego dnia dyrektor pozwolił nam wcześniej iść do domu, z czego w
sumie się ucieszyłam. W spokoju wróciłam do domu, nie
chciało mi się przygotowywać niczego do jedzenia, więc zamówiłam
pizzę, którą dostarczono mi w bardzo szybkim tempie. Jednak
nie mogłam się nią za bardzo nacieszyć, bo Bieber jakby wywąchał
to, że zamówiłam pizzę.
-Ty jeszcze nie gotowa? - zapytał wchodząc do kuchni.
-Gotowa na co?
-Na bal! Nie powinnaś się szykować?
-Po pierwsze, mam jeszcze dużo czasu, a po drugie, to moja ulubiona
pizza i nie chcę, żeby ktoś mi ją zjadł – spojrzałam na niego
znacząco.
-Nigdy bym się nie odważył – uśmiechnął się.
-Mogę się z tobą podzielić. Częstuj się.
-Skoro nalegasz – zaśmiałam się.
Po zjedzeniu mojego niby obiadu, poszłam do łazienki, wzięłam
długą, gorącą kąpiel, dzięki czemu się odprężyłam. Jeśli
mam być szczera, to nie chciałam iść na ten chory bal, ale
wiedziałam, że tylko w taki sposób mogę odebrać
świadectwo. Poza tym, nie miałam żadnego konkretnego powodu, żeby
tam pójść i podpierać ścianę sali gimnastycznej. Zresztą
uważałam, że ten bal powinien być tylko dla trzecioklasistów,
to oni rozstają się z tą szkołą, a nie my – drugoklasiści.
Oczywiście większość nie podziela mojego zdania, no bo która
dziewczyna, nie chciałaby pochwalić się sukienką i wysokimi
butami, które podkreślają długie nogi. Przecież jest to
jeden ze sposobów, dzięki któremu mogą zwrócić
na siebie uwagę chłopaków z trzecich klas.
Ubrałam się w naszykowane wcześniej ciuchy, czyli spodnie,
pudrowa bluzka, która nie do końca nadawała się na tego
typu uroczystości, po prostu była zbyt prosta, ale ja czułam się
w niej swobodnie. Do tego założyłam buty, które dostałam
od ojca, zrobiłam delikatny makijaż i byłam gotowa. Przed wyjściem
z pokoju, ostatni raz spojrzałam w lustro i wzięłam z łóżka
swoją torbę. Powoli zeszłam po schodach i rozejrzałam się w
poszukiwaniu taty. Zajrzałam do kuchni, nie było go tam, ale był
Justin.
-Nie widziałeś mojego taty? - zapytałam, a on odwrócił się
w moją stronę.
-Nie... - powiedział przecząco kiwając głową, dziwnie przy tym
na mnie patrząc.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam bacznie mu się przyglądając.
-Wyglądasz... wow... inaczej – powiedział zachwycony.
-Ale że źle?
-Wręcz przeciwnie – jeszcze raz zmierzył mnie wzrokiem.
-Aha – zaśmiałam się pod nosem.
Wychodząc z pomieszczenia, zauważyłam, że drzwi prowadzące na
tyły domu są otwarte. Skierowałam się tam i znalazłam tatę,
który siedział oparty o ścianę.
-Tato...
-Tak? - odwrócił się w moją stronę.
-Co robisz? - zapytałam siadając obok niego.
-Myślę – odpowiedział wpatrując się w jeden punkt.
-O czym?
-O tym, że moja mała córka dorasta, niedługo wyjedzie na
studia i zostawi mnie samego w tym wielkim domu.
-Jak na razie to ta córka ma jeszcze rok nauki w liceum.
-To minie, nawet się nie obejrzysz, a już będziesz na studiach,
potem spotkasz jakiegoś chłopaka, założysz rodzinę i zapomnisz o
starym, zrzędliwym ojcu.
-Twoja wyobraźnia wybiega zbyt daleko – podsumowałam.
-Ślicznie wyglądasz – stwierdził przyglądając mi się.
-Muszę już iść – powiedziałam podnosząc się z ziemi.
-Podwieźć cię?
-Przejdę się.
Po chwili byłam już w drodze do szkoły. Tak bardzo nie chciałam
tam iść i patrzeć na tych wszystkich ludzi ubranych jak na wesele,
coś takiego mnie nie ciekawiło. Dotarłam na miejsce, a wokół
mnie kręciły się same pary, dziewczyny ubrane w sukienki,
różnokolorowe, każda była inna, chłopcy w garniturach,
których nienawidzili i najchętniej przebraliby się w dresy.
Śmiało mogę powiedzieć, że wyróżniałam się i to
bardzo, chyba jako jedyna dziewczyna nie miałam sukienki. Weszłam
na salę gimnastyczną i zajęłam miejsce przy ścianie. Chciało mi
się śmiać, kiedy zobaczyłam grupkę drugoklasistek obserwujących
najstarszych chłopaków, którzy się z nich nabijali.
Tacy to myślą tylko o jednym, a nastolatki, jak to nastolatki,
liczą na wielką miłość.
Niecierpliwie wyczekiwałam rozdania świadectw, chciałam już
wrócić do domu, bo tylko siedziałam i się nudziłam. Kiedy
nareszcie rozpoczęła się oficjalna część, nasłuchiwałam
swojego nazwiska. Odebrałam świadectwo i teraz mogłam już wrócić
do domu. Spojrzałam na zegarek, nie minęły nawet dwie godziny, a
ja myślałam, że spędziłam tam pół wieczora.
Skierowałam się w stronę swojego domu. Jakoś nie bardzo dotarło
do mnie to, że miałam wakacje. Moim pierwszym postanowieniem było
to, żeby się wyspać, musiałam odpocząć, mój organizm się
tego domagał.
-Hej! Ślicznotko! - usłyszałam za plecami.
No! Chciałabym się czegoś uczepić, naprawdę chciałabym... Ale się po prostu nie da!;D. Czytałam to z przyjemnością i uśmiechem na ustach, piszesz tak wyraziście, że potrafię sobie to wszystko wyobrazić. Tą scenę, jak patrzyła na sukienkę przed lustrem. Rozmowę z ojcem, nawet rozdanie świadectw:D.
OdpowiedzUsuńNaprawdę rozdział bardzo mi się podobał. Justin nie był zazdrosny, to nowość. Ale w sumie nie miał z czego bo odmówiła kolesiowi, to się pewnie ucieszył. Zastanawia mnie kto powiedział to ostatnie słowo.
Może Justin wpadł? Hahah, to byłoby mega!.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! Pisz szybko:D
Pozdrawiam.
Ciekawy ten rozdział, bardzo, bardzo. Podoba mi się, ciekawi mnie kto ją wołał :). W ogóle ten blog jest zupełnie inny niż reszta blogów z opowiadaniami z Justinem. Podoba mi się, pozdrawiam / jummen.blogspot.com & clauners.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, często kusiło mnie, by zajrzeć na Twojego bloga, widywałam komentarze z jego adresem, ale jakoś nigdy nie miałam wystarczająco dużo czasu - dziś postanowiłam, że czas wreszcie się za to zabrać. I nie żałuję, postać Taylor Swift bardzo mi tu pasuje, dlatego od razu przyswoiłam sobie jej wygląd wraz z charakterem. Historia sama w sobie podoba mi się, urzekłaś mnie dzisiejszym rozdziałem - widzę w dziewczynie odrębność, ale bardzo mi się to podoba - nie lubi bali. Z pewnych przyczyn, ale nie lubi - ja również. Dostrzegłam więc pewne podobieństwa, utożsamiłam się z nią.
OdpowiedzUsuńBędę tu zaglądać bardzo często, coś tak przewiduję :D
Jeśli będziesz miała ochotę, zapraszam do siebie - www.jedna-chwila-jb.blogspot.com c:
Jak zwykle bosko. Na prawdę. Coś czuję, że te słowa wypowiedział Bieber i w sumie mam taką nadzieję. Dawaj szybko nowy ! :D
OdpowiedzUsuńwww.odnalezc-przeznaczenie.blogspot.com
Ona już doszła do domu czy była w drodze? Bo teraz nie wiem czy to "Hej ślicznotko" powiedział gwałciciel czy Justin... No chyba, że to takie 2w1 hahahaha. Boże! Fun. i jej pomysły- mam na bani... ;-)
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział mi się podoba.
Pozdrawiam http://stranger-bieber.blogspot.com/
Justiiin! Niech to będzie Justin! Rozdział mi się naprawdę podoba, bo ja też nie lubię bali, ale chyba bym nie mogła się wyróżniać, bo nie lubię być w centrum uwagi, dlatego podziwiam odwagę głównej bohaterki! Ej znowu nie miałam, żadnej informacji na temat nowego rozdziału ;c
OdpowiedzUsuń