Pewnie nie będziecie zdziwieni, gdy opowiem wam o tym, jak się czułam, gdy odebrałam ten cholerny telefon i dowiedziałam się, że moja mama nie żyje. Czułam się wtedy jak morderca, zabiłam ją, ja, jej własna córka. Miałam wyrzuty sumienia o to, że wtedy po nią zadzwoniłam, przecież rano się źle czuła, a przez telefon miała taki zaspany głos. Przecież gdybym po nią nie zadzwoniła pewnie teraz siedziałabym z nią i jadła śniadanie. Niestety tak nie jest. Właśnie siedzę przy jej grobie. Już nie mam sił na łzy, mam dość, po prostu dość. Siedzę przy jej grobie i rozpamiętuję chwile z nią spędzone, te dobre, tych złych było bardzo mało. Kochałam swoją mamę, nadal ją kocham i nie mogę uwierzyć, że nie ma jej ze mną. Nie wiem, co się ze mną stanie. Nie miałam nikogo oprócz niej, żadnej cioci, wujka, dziadkowie nie żyją, a ojciec... To długa historia, opowiem o niej później. Teraz pewnie trafię do domu dziecka, kobieta z opieki społecznej stała przy wyjściu z cmentarza i na mnie czekała, chciała mnie zabrać do bidula. Stałam się sierotą, w jednej chwili, przez własne widzimisię. Może gdybym była już pełnoletnia, wszystko wyglądałoby inaczej, może mogłabym zostać w naszym mieszkaniu i wszystko by się jakoś ułożyło, niestety ja dopiero za cztery miesiące kończyłam siedemnaście lat.
Pożegnałam
się z mamą i ruszyłam w stronę wyjścia, kobieta po czterdziestce, przy kości z
okropnym makijażem czekała aż do niej dołączę. Nie wiem czy ta praca sprawiała
jej przyjemność, ale ja nie mogłabym być na jej miejscu, nie mogłabym patrzeć
na czyjeś nieszczęście. Byłam nieszczęśliwa i nikt nie mógł mi teraz pomóc,
najlepiej by było, gdybym zniknęła na zawsze. Dzień po tym wypadku, chciałam
się zabić. Siedziałam w domu pod opieką tej kobiety i płakałam przez cały
dzień, nie jadłam, nie piłam, ciągle płakałam. Kiedy kobieta siedziała
oglądając telewizję, wyszłam po cichu z mieszkania i skierowałam się na dach
budynku. Kiedyś, przychodziłam tam z mamą, oglądałyśmy tam gwiazdy i zdarzało
się, że zasypiałyśmy tam budząc się o świcie z potwornym bólem pleców. Tamtego
dnia, poszłam tam, stanęłam na krawędzi i spojrzałam w dół, gdybym spadła,
musieliby mnie odklejać od betonu, ponad dwadzieścia pięter to wysoko. Wzięłam
głęboki oddech i spojrzałam w niebo. Patrzyłam tak i patrzyłam, aż w końcu
poczułam, że przecież ja nadal żyję, a równie dobrze mama mogła mieć ten
wypadek wtedy, kiedy wracałaby ze mną do domu. Przecież ja również mogłam
zginać. To właśnie ta myśl sprawiła, że cofnęłam się o krok i później kolejny.
Byłam bezpieczna. Szeroko się uśmiechnęłam – pierwszy raz od tego wypadku,
pierwszy raz od 18 listopada, godziny 18.13.
Wsiadłam do
samochodu pani Mary i zapięłam pasy, jechałyśmy teraz do naszego... to znaczy
do mojego... do mieszkania, w którym mieszkałam kiedyś z mamą, miałam zabrać
kilka drobiazgów, a później miałyśmy pojechać do sierocińca. Po wejściu do
mieszkania, w mojej głowie znów pojawiło się milion wspomnień, na przykład to,
kiedy spędzałyśmy razem z mamą Wigilię i omal nie spłonęłyśmy, bo mama
zapomniała wyłączyć piekarnik. Całą noc wietrzyłyśmy dom, żeby pozbyć się
zapachu spalenizny. Uśmiechnęłam się blado i skierowałam do swojego pokoju.
Wyjęłam z szafy małą podręczną torbę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze
rzeczy, a na wierzch położyłam ramkę ze zdjęciem – zdjęciem moim i mojej mamy.
Nie wiedziałam, co się stanie z resztą rzeczy, ale miałam nadzieję, że będę
mogła zabrać wszystkie pamiątki i trochę więcej ubrań. Nie miałam pojęcia, jak
to wszystko się teraz potoczy, wiedziałam jedno – trafię do domu dziecka, a to
chyba mówi samo za siebie, byłam pewna, że nie spotka mnie tam nic dobrego i że
będę nieszczęśliwa.
Wyszłam z
domu i skierowałam się do niebieskiej osobówki, w której czekała na mnie pani
Mary. Kobieta spojrzała na mnie ze współczuciem po czym odjechała z podjazdu.
Wpatrywałam się w widoki za szybą dopóki blondynka nie rozpoczęła rozmowy.
-Miałaś szczęście – powiedziała. - Trafisz do małego domu
dziecka na obrzeżach miasta, jest tam wiele dzieci w twoim wieku, więc może
łatwiej będzie ci się zaklimatyzować – kobieta starała się mówić spokojnie,
jakby chciała mnie w jakiś sposób pocieszyć, ale marnie jej to wychodziło.
-Nie wiem czy to takie szczęście. Pani by chciała trafić do
domu dziecka? Nawet gdyby był on najlepszy w mieście? - zapytałam zdenerwowana.
-Masz rację. Źle się wyraziłam. Przepraszam.
Znów
zaczęłam wpatrywać się w szybę. To było nawet lepsze od słuchania jej marnych
pocieszeń. Będę za dziesięć minut, wciąż mam w głowie te słowa, wciąż
słyszę, jak mama powtarza je zaspanym głosem. Żałuję, żałuję, że po nią
zadzwoniłam. Przecież gdyby nie moja wygoda, to ona nadal by żyła. Po moim
policzku spłynęła łza. Dlaczego ostatnie słowa jakie zapamiętałam to Będę za
dziesięć minut, a nie Kocham cię córeczko, dlaczego?
Miałam
opowiedzieć o tym, dlaczego ojciec nie mógł się mną zaopiekować. Na jego temat
wiem niewiele, tylko tyle, że mama poznała go na studiach, zakochała się i
zaszła w ciążę. Ucieszyła się, że będzie miała dziecko z mężczyzną, którego
kochała. Jednak on ją zostawił, zostawił ją dla innej kobiety, z którą był w
tym samym czasie co z moją mamą, co więcej, również miał z nią dziecko. Mama
nie chciała go znać, nie chciała jego pieniędzy, nie chciała mieć z nim żadnego
kontaktu, a już na pewno nie chciała tego, żebym kiedykolwiek go spotkała. Może
to i lepiej? Może faktycznie lepiej się stało, że go nigdy nie poznałam? Może
to faktycznie taki gnojek, który nie był niczego wart? Ale mimo wszystko był
moim ojcem... Wbrew temu wszystkiemu, chciałabym go odnaleźć, może by mi
pomógł, może by mnie wziął do siebie, a ja nie musiałabym trafić do domu
dziecka... Chciałabym, ale takie rzeczy zdarzały się tylko na filmach. Zresztą
nie miałam niczego, żadnej wskazówki do tego, żeby go odnaleźć. Mama nie mówiła
mi o niczym konkretnym, nie powiedziała mi nawet jak się nazywał. Nazwisko mam
po mamie, więc to również by mi nie pomogło. Chciałam go znaleźć, ale to
niemożliwe...
Samochód
się zatrzymał, a ja rozejrzałam się dookoła. Staliśmy na parkingu przed
niewielkim budynkiem, w jego oknach były pozawieszane kolorowe ozdoby i budynek
z zewnątrz prezentował się dość przyjaźnie, choć wiedza o tym, że to jest dom
dziecka, przyprawiała mnie o dreszcze.
Powoli
wysiadłam z samochodu biorąc ze sobą swoją torbę. Ruszyłam za kobietą i po
chwili byłam już przy wejściu. Mary spojrzała na mnie i chyba chciała dodać mi
otuchy, bo strasznie się bałam. Weszła do środka, a ja podążyłam zaraz za nią.
Snułam się jak cień, nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie zauważył. Wiedziałam,
co się dzieje w domach dziecka i bałam się tego, że skoro jestem nowa, to stanę
się ich nową ofiarą.
-Dzień dobry Mary – podeszła do nas niewysoka rudowłosa
kobieta. Z twarzy wydawała się nawet przyjazna i miałam nadzieję, że w
rzeczywistości również taka była. - Widzę, że przywiozłaś naszą nową mieszkankę
– powiedziała uśmiechając się w moją stronę. Odwzajemniłam gest, głównie z
grzeczności, bo nie byłam szczęśliwa, że tu trafiłam.
-Dzień dobry pani, jestem Katy Brook – przedstawiłam się.
-Wiem, wiem. Ja mam na imię Carmen, możesz zwracać się do
mnie po imieniu – kobieta wciąż się uśmiechała i zaczęłam się zastanawiać, czy
potrafi pokazać jakieś inne uczucie na twarzy. - Chodź za mną, przedstawię cię
wszystkim – wskazała mi kierunek, w którym miałam się udać, szłam powoli w
stronę jakiejś stołówki, z której dobiegał hałas. Głosy mieszały się w
powietrzu i można było stwierdzić, że znajdowały się tam dzieci w różnym
przedziale wiekowym. Kiedy byliśmy już blisko, kobieta jako pierwsza weszła do
pomieszczenia i nagle wszyscy ucichli, po chwili dotarłam na miejsce i miałam
wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Bałam się na nich spojrzeć, oni byli jak
stado, a ja byłam jedna. - Poznajcie Katy – Carmen mnie przedstawiła, a ja
dopiero wtedy rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowało się tam około
trzydzieści osób. Były tam małe dzieci po pięć lat, ale także nastolatkowie. Z
jednej strony mnie to cieszyło, ale z drugiej się bałam, trochę już w życiu
przeszłam i wiedziałam jacy mogą okazać się ludzie, których poznajesz. - Przyjmijcie
ją ciepło.
-Oczywiście – wyrwał się jakiś mały chłopiec, który miał na
oko dwanaście lat. Wszyscy się zaśmiali, a ja niepewnie posłałam wszystkim
delikatny uśmiech.
-Chodź pokażę ci pokój. Clara i Nora, chodźcie z nami, Katy
zamieszka z wami – ruszyłam za kobietą w
stronę korytarza, na którym było wiele drzwi. Kobieta otworzyła jedne i ruchem
dłoni wskazała, żebym weszła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, było małe, ale
dość przytulne, znajdowały się tam cztery łóżka i tylko dwa miejsca były zajęte.
- Wybierz sobie jedno z dwóch łóżek – poleciła mi Carmen. Od razu wybrałam to
pod oknem, spodziewałam się tego, że nocami nie będę mogła spać, więc będę
miała możliwość patrzenia na gwiazdy. Położyłam torbę i odwróciłam się w stronę
dwóch dziewczyn, były mniej więcej w moim wieku.
-Jestem Nora – podeszła do mnie jedna z nich, była zgrabną
brunetką o brązowych oczach, choć nie były one do końca brązowe, miały w sobie
odcień bursztynów, była naprawdę ładna i wyglądała na miłą, ale jak wiadomo,
pozory mogą mylić.
-A ja Clara– ta była zupełnym przeciwieństwem swojej
koleżanki. Była długonogą blondynką o zielonych oczach, na jej twarzy widniało
kilka małych piegów, nie była tak ładna jak Nora, ale nie oznaczało to, że była
brzydka. Obie dziewczyny wydały mi się miłe i miałam nadzieję, że takie są w
rzeczywistości.
-Rozgość się i czuj się tu jak u siebie – powiedziała jedna
z nich, a ja wyczułam w jej głosie pewnego rodzaju nieszczerość.
Zignorowałam
to, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a te dwie dziewczyny wcale nie musiały
się stać moimi przyjaciółkami, byłam sama i było mi obojętne czy zostanie już
tak na zawsze, miałam to wszystko gdzieś.
Nastawał
wieczór, siedziałam w pokoju, wpatrywałam się w niebo, które z minuty na minutę
stawało się coraz ciemniejsze. Siedziałam tak i milczałam. Moich współlokatorek
nie było w pokoju i może to i lepiej, potrzebowałam samotności i ciszy.
Zamknęłam oczy, a po moich policzkach popłynęły łzy. Pociągnęłam nosem.
Wiedziałam, że długo potrwa zanim oswoję się z tym miejscem, o ile w ogóle uda
mi się tutaj normalnie funkcjonować. Miałam prawie siedemnaście lat, więc
musiałam tu zostać ponad rok, czyli dopóki nie stanę się pełnoletnia.
Kiedy
usłyszałam śmiechy, otarłam łzy, żeby dziewczyny nie widziały, że wciąż nie mogę
się pozbierać. Nora weszła jako pierwsza, zapaliła światła, a ja przymrużyłam
oczy, gdyż zostałam nim oślepiona. Brunetka obdarzyła mnie jakby współczującym
spojrzeniem i po chwili do pokoju weszła Clara, która nie miała tak przyjaznego
wyrazu twarzy jak jej koleżanka.
-Masz zamiar przesiedzieć w tym pokoju cały rok? Mogłabyś
już przestać się mazać – zrozumiałam jak bardzo się myliłam, myślałam, że jest
miła, że obie są miłe, a teraz zaczęłam podejrzewać, że skoro jestem tu nowa,
to zaczną się nade mną pastwić.
-Idziesz z nami na kolację? - zapytała brązowooka.
-Nie jestem głodna – odpowiedziałam.
-Wszyscy chcieliby bliżej cię poznać – powiedziała
podchodząc bliżej. Miałam wrażenie, że Nora jest pod wpływem swojej
przyjaciółki, że pod wpływem Clary staje się niemiła, a tak naprawdę to dobra
dziewczyna.
-Przepraszam, ale nie jestem teraz w nastroju – spojrzałam
jej w oczy.
-Rozumiem – odwróciła się i gdy zobaczyła, że w pokoju nie
ma już Clary, uśmiechnęła się – nie przejmuj się nią. Ona też wiele przeszła.
Miała wszystko, była na topie, a teraz trafiła tutaj – posłała mi kolejny
promienny uśmiech, po czym wyszła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
Może nie
wszyscy tutaj źle mi życzą, może nie każdy jest taki jak Clara, niemiły i
wredny? Może ona też wcale taka nie była? Może po prostu się bała? Może chciała
się stąd jak najszybciej uwolnić? Zresztą jak każdy...
~*~
Rozdział nie zachwyca, ale to dopiero początek, już niedługo pojawi się Justin, może nawet w następnym rozdziale...
Zrobiłam zwiastun, który możecie znaleźć w zakładce na górze ;)
Świetny sie zaczyna! Szkoda mi jej ze trafiła do domu dziecka:( czekam na nn!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, bardzo mi się podoba. Na miejscu bohaterki też bym się tak czuła, więc nie dziwie się że płakała i za jej myśli samobójcze, ale jestem bardzo ciekawa jak ona spotka Justina. Czekam niecierpliwie na następny rozdział !
OdpowiedzUsuńOtóż nadrobiłam rozdziały i powiem ci, że jestem zachwycona - zresztą jak zwykle. Uczucia są co dla mnie jest czymś najważniejszym w opowiadaniu - pech, że mnie nie obdarzyło talentem do opisywania ich.. ;/ Niestety tak musiało być. Wracając dalej - już nie lubię tej blondyny myśli, że jest najfajniejsza, najważniejsza i wgl.. Myli się. Nora wygląda na dziewczynę spokojną ale i lekko przerażoną przez zachowanie tej całej Carmen. NO i to tyle - wiadomo, mi brakuje tu Justina ale wytrwam i liczę, że w nowym się pojawi.
OdpowiedzUsuńPS. Stay Strong teraz jako juge. ;D
Ta jasne, bo mnie obdarzyło talentem do opisywania uczuc... pfff... chciałabym...
Usuńugh! chyba nie wiesz co mówisz ! : o masz talent do opisywania uczuć.. ;D i nie kłóć się xd + dzięki za tytuł piosenki xd
UsuńTen rozdział jest świetny ! *.* kurczę oddaj mi swój talent *.*
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się ten rozdział. Był smutny, bo w końcu strata matki i zamieszkanie w Domu Dziecka nie jest niczym przyjemnym. Opisałaś świetnie uczucia bohaterki i dzięki temu łatwiej było mi się wczuć w tą sytuację. Mam nadzieję, że będzie jej łatwo się tu oswoić i Clara nie będzie jej zbyt bardzo dokuczać. A Nora od samego początku wydała mi się miła i mam nadzieję, że zaprzyjaźni się z Katy. A tak na marginesie, to bardzo podobają mi się bohaterowie, których wybrałaś do tego opowiadania. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Bardzo mi się podoba, ponieważ jest bardzo realistyczny i opłaciło mi się czekanie na nowy rozdział. Ja będę to czytać. Życzę weny. Pozdrawiam i zapraszam do siebie : )
OdpowiedzUsuńJest świetnie! Ciekawie piszesz i bardzo fajnie opisałaś wydarzenia w tym rozdziale. Szkoda mi Katy. Mam nadzieję, że szybko znajdzie w domu dziecka jakichś przyjaciół i przede wszystkim ~ ojca. Czekam na kolejny rozdział, o którym ~ jak myślę ~ poinformujesz mnie. :)
OdpowiedzUsuńPS. Chciałabym cię prosić, byś informowała mnie w załadce SPAM, a nie pod rozdziałami, czy innymi notkami. Nie lubię takiego śmiecenia pod rozdziałami. :) Z góry dziękuję i przepraszam za kłopot :)
Pozdrawiam!
turn-back-time-1d
No kochana, przeczytałam Twój jak to nazwałaś"niezachwycający" rozdział. Ty jesteś tak swoją drogą nienormalna. Jak takie cudo można nazwać niezachwycającym Hmm? Powiesz mi?
OdpowiedzUsuńMuzyka, którą wybrałaś: Boska! Uwielbiam Jasona i jego głos, idealnie się komponował z rozdziałem!:) Treść może niezbyt, ale tonacja i wszystko było świetne;) Na prologu napisałam ci, że mało opisałaś uczuć dziewczyny... Teraz jest wszystko perfekcyjne! Realistycznie przedstawiłaś sceny, które czytelnicy mają sobie wyobrazić. Dom dziecka, jej zachowanie. Wzmianka o ojcu- Tak swoją drogą. Nie wiem dlaczego, ale przeszła mi przez myśl jedna opcja- Że ojcem Kate jest ojciec Justina:D Seryjnie, tak mi jakoś to przeszło przez myśl. Może się nawet okaże, że się nie mylę?:D Pewnie i tak mi nie powiesz xd.
Mam nadzieję, że dziewczyna się jakoś zaaklimatyzuje... Szkoda mi jej i to bardzo...
Pisz szybko pisz, bo nie mogę się doczekać!:) Niesamowita jesteś! Będę to powtarzać w kółko i w kółko!:)
Pozdrawiam i życzę weny;)
świetny <3 naprawdę bardzo jej współczuję, biedna :/ czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się fabuła, rozdział, zwiastun... Wszystko wydaje się mieć przyszłość. Fabuła dość tragiczna, gówna bohaterka przeżywa utratę matki, zostaje zmuszona do przebywania w domu dziecka... Przejmująca i jest o czymś ważnym. Początek rozdziału był okej, potem wszystko zaczęło się rozkręcać i koniec był bardzo okej. : > No właśnie zakończenie najbardziej potrafiłam sobie wyobrazić z początkiem różnie bywało. Podoba mi się to, że będzie musiała w jakiś sposób radzić sobie z dziewczynami, które nie zrobiły dobrego pierwszego wrażenia. Ta brunetka to jeszcze jakoś do wytrzymania, ale ta druga... oj będą przygody. ; 3 No właśnie, muszę o tym wspomnieć. Też myślę, że ojciec Kate zapłodnił Justina. ; D Może ma to przyszłość ? Na pewno byłaby sensacja, mega sensacja. Oczywiście czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga: http://by-a-carnival-of-idiots-on-show.blogspot.com/
opowiadanie zapowiada się ciekawie. informuj mnie o nn. www.canadianswagbieber.blogspot.com
OdpowiedzUsuńjejku tak bardzo szkoda mi Kate :c
OdpowiedzUsuń