Pobudka w
domu dziecka wyglądała dość dziwnie, nie byłam przyzwyczajona do wrzasków
małych dzieci, które biegały po korytarzu i wpadały do pokoi krzycząc
„Pobudka!”, ale patrząc na moje dwie współlokatorki było to tutaj normalne. Nie
powiem, że się wyspałam, bo tak nie było. Pół nocy przepłakałam, a potem ból
głowy i wspomnienia uniemożliwiły mi dalszy sen. Może w sumie zdrzemnęłam się
na jakąś godzinę, to i tak dobrze. Nora była dla mnie tak uprzejma, że pokazała
mi łazienkę i wszędzie chodziła ze mną, co nie uszło uwadze Clary, której
najwyraźniej się to nie podobało. Wykonałam poranne czynności i spojrzałam w
lustro, wyglądałam jak śmierć, byłam blada, a pod moimi oczami znajdowały się
ogromne wory. Nora pomogła mi to wszystko jakoś zatuszować, żebym wyglądała jak
człowiek i nie wystraszyła dzieci, których przecież było tutaj pełno.
Ruszyłyśmy
na stołówkę, na której panował harmider, ale taki przyjemny. Dzieci wcale nie
wyglądały na smutne, a przecież właśnie tego spodziewałam się po domu dziecka.
Myślałam, że będzie tu ponuro, ale tu było jak w rodzinie, rodzinie, której ja
już nie miałam, jednak jeśli było tutaj tak każdego dnia, to ja zaczęłam mieć
nadzieję, że również zacznę należeć do tej wspaniałej rodziny.
-Każdy ma tutaj swoje miejsce – wyszeptała mi na ucho
dziewczyna. - Możesz usiąść tutaj, obok tej dziewczynki, tutaj są dwa miejsca
wolne, siedzi tu taki chłopak, ale teraz go nie ma i chyba wróci dopiero jutro
– pokazała mi, gdzie mogłam usiąść, więc tak zrobiłam. Rozejrzałam się dookoła,
siedziałam sama pomiędzy takimi maluchami, a osoby w moim wieku siedziały po
drugiej stronie stołu. Nie przeszkadzało mi to, przecież nie potrzebowałam
towarzystwa osób w moim wieku, zresztą było mi tu wszystko obojętne.
-Pomożesz mi zrobić kanapkę? – mała dziewczynka siedząca
obok mnie szturchnęła mnie za rękaw. Spojrzałam w jej kierunku, miała piękne,
duże, brązowe oczy. Była po prostu śliczna i na myśl, że ona też musi tu być,
rozbolało mnie serce.
-Oczywiście – uśmiechnęłam się blado w jej stronę. - Jak
masz na imię? - zapytałam.
-Tak jak ty – wyszczerzyła swoje malutkie ząbki.
-To stawiam, że zjadłabyś kanapkę z dżemorem – nie wiedząc
czemu, nagle poprawił mi się humor. Mała Katy była prześliczna i chyba była
ozdobą tego domu.
-Skąd wiedziałaś? - zapytała zaciekawiona.
-Bo ja też mam ochotę na kanapkę z dżemorem – uśmiechnęłam
się, jak najbardziej szczerze.
Zrobiłam
kanapkę dla dziewczynki i dla siebie. Chyba pierwszy raz od tych kilku dni,
zjadłam porządny posiłek, a wszystko dzięki tej małej Katy. Może przypominała
mi ona trochę siebie z dzieciństwa? Też byłam kiedyś taka beztroska i
uśmiechnięta. A ona miała tak piękny uśmiech, jakiego jeszcze nigdy nie
widziałam.
-Pobawisz się ze mną, jak wrócisz ze szkoły? - zapytała
przypominając mi tym samym, że muszę dzisiaj iść do szkoły, na co kompletnie
nie miałam ochoty.
-Oczywiście – posłałam jej promienny uśmiech.
-Będziemy jak siostry, duża Katy i mała Katy – zaśmiała się.
Śmiała się tak głośno, że wszyscy spojrzeli w naszą stronę zdziwieni.
-Coś ty jej zrobiła? - odezwał się jakiś chłopiec. - Ona
jeszcze nigdy się tak nie śmiała – spojrzałam na dziewczynkę, nie wyglądała na
kogoś, kto rzadko się śmieje, była szczęśliwa, a przynajmniej sprawiała takie
wrażenie. Nie odpowiedziałam nic na słowa chłopca, po prostu dopiłam ciepłą
herbatę i wstałam od stołu, pożegnałam się z dziewczynką i poszłam do pokoju,
by móc zabrać swój plecak.
*
W szkole
oczywiście nie obeszło się bez cichych szeptów za moimi plecami. Każdy patrzył
na mnie jak na kogoś z obcej planety. Jedni starali się współczuć mi swoim
spojrzeniem, drudzy patrzyli na mnie jak na mordercę, a inni nie zwracali na
mnie większej uwagi, za co im dziękowałam. Chciałam stać się niewidzialna,
nienawidziłam, kiedy wszyscy na mnie patrzyli, a oni robili to tak
nachalnie i chyba brakowało tylko tego,
żeby zaczęli mnie wytykać palcami. To bolało, jak cholera...
Usiadłam w
klasie, w swojej ławce i wciąż nie mogłam opędzić się od tego okropnego
uczucia, że wszyscy na mnie patrzą i szepczą za moimi plecami.
-Przykro mi – szepnęła Lisa. Obdarzyłam ją tylko spojrzeniem
i nic nie odpowiedziałam.
„Przykro
mi” tego dnia słyszałam te słowa kilkadziesiąt razy i nie wiem czy mówili
to szczerze, czy po to, żeby jeszcze bardziej mnie zdołować. Po jakimś czasie
nie mogłam już tego wytrzymać. Przerwy przesiadywałam w toalecie, żeby uniknąć
ciekawskich i wścibskich spojrzeń, które zaczynały doprowadzać mnie do szału.
Nie wiedziałam, czy będę w stanie wytrzymać dłużej te wszystkie spojrzenia. To
był dopiero pierwszy dzień tej całej udręki, a co będzie dalej? Mogłam mieć
jedynie nadzieję, że z czasem zainteresowanie moją osobą się zmniejszy...
Mogłam liczyć, że znajdą sobie inną sensację, inną ofiarę.
*
Po
zakończonych zajęciach musiałam wrócić do domu... nie do swojego domu, do domy
dziecka, do sierocińca. Przez myśl przeszła mi myśl, żeby stamtąd uciec, ale
czy był tego sens? Teraz na pewno nie. Wiedziałam, że długo tam nie wytrzymam,
ale jak na razie nie miałam żadnego planu, nie miałam gdzie się podziać, więc
musiałam wrócić do sierocińca, choć wcale mi się to nie uśmiechało.
Weszłam do
budynku, rozebrałam się i poszłam do pokoju, żeby zostawić tam swoją torbę.
Niestety była tam Clara. Podeszłam do swojego łóżka i co mnie zdziwiło, leżała
na nim moja torba, a moje ciuchy były z niej powyjmowane i porozrzucane po
łóżku. Domyślałam się, czyja to sprawka, nie miałam zamiaru robić awantury, bo
wiedziałam, że to i tak nic nie da, wolałam jednak grzecznie o wszystko
zapytać.
-Nie wiesz przypadkiem, kto grzebał w moich rzeczach? -
zapytałam najmilej jak potrafiłam.
-Jakby ci to powiedzieć... Musiałam sprawdzić, czy masz tam
coś fajnego – powiedziała to tak spokojnie z chytrym uśmiechem na twarzy.
-To na drugi raz uszanuj moją prywatność – powiedziałam
cicho.
-Słucham? - zapytała jakby nie dowierzała w to, co przed
chwilą powiedziałam.
-Szanuj moją prywatność – powtórzyłam odwracając się w jej
stronę. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że dziewczyna stoi tuż za mną.
-Nie pozwalaj sobie. Jesteś tu nowa. Jeszcze nie poznałaś
tutejszych praw? To radzę ci nadrobi zaległości, bo możesz się zdziwić i
zawieść...
Nie
odezwałam się, posprzątałam wszystkie swoje rzeczy i poukładałam je tak, jak
były. Nie zwracałam uwagi na obecność Clary, która przyglądała mi się tak,
jakby chciała zrobić to samo, co zrobiła pod moją nieobecność. Nie podobało mi
się to, że zachowywała się tak bezczelnie. Żałowałam, że nie było jeszcze Nory,
ona była zupełnie inna. Nie zwracając uwagi na brunetkę, poszłam do jadalni,
zjadłam obiad przy stole, przy którym siedziało tylko kilka osób, domyślałam
się tego, że każdy wraca o innej porze ze szkoły. W sumie to nie byłam głodna i
tylko trochę podzióbałam widelcem. Usłyszałam śmiech małej Katy, wbiegła do
stołówki i przytuliła się do moich pleców.
-Tęskniłam za tobą – wykrzyczała, a ja mimowolnie się
uśmiechnęłam. - Obiecałaś, że się ze mną pobawisz – wyszeptała.
-Obiecałam i tak zrobię – odpowiedziałam wstając. Złapałam
dziewczynkę za rączkę i ta zaprowadziła mnie na świetlicę, gdzie bawiły się
same takie dzieci jak ona, niektóre były starsze.
Katy wciąż
się uśmiechała, mówiła mi, co mam robić, a ja wykonywałam jej polecenia. Miło
było mi patrzeć na radość małego szkraba, który pewnie przeszedł nie mniej ode
mnie, o ile nie więcej. Tak jak już mówiłam, dziewczynka była prześliczna. Nie
mogłam przestać się uśmiechać, gdy na nią patrzyłam. Może to ona była powodem,
dla którego wciąż tam byłam, dla którego nie uciekłam, a co ważniejsze, była
powodem, dla którego ze sobą nie skończyłam.
-Niedługo wróci mój brat – oznajmiła mi. - To znaczy... On
nie jest moim bratem, ale kocham go jak brata i nawet jestem do niego podobna –
powiedziała uśmiechając się słodko. - Spodobasz mu się i na pewno go polubisz,
bo on już taki jest, jego wszyscy lubią – powiedziała.
-W takim razie nie mogę się doczekać, kiedy go poznam –
powiedziałam odkładając zabawkę.
-Dlaczego ciągle jesteś smutna? - zapytała mnie. - Nie musisz
być, przecież nie jesteś tutaj sama – powiedziała przytulając się do mnie.
-Nie jestem smutna – zaprzeczyłam. - Po prostu... - nie
mogłam skończyć, bo dziewczynka nagle głośno pisnęła.
-Justin! - oderwała się ode mnie, po czym pobiegła w stronę,
jak się domyślałam jakiegoś chłopaka...
W
pomieszczeniu pojawił się chłopak, wysoki i w sumie mogłabym powiedzieć, że był
przystojny, wyglądał na dorosłego, ale skoro tu mieszkał to wskazywało na to,
że jeszcze nie osiągnął pełnoletności. W jednej chwili poczułam się obco, każdy
był tutaj znany, każdy zdążył się już z kimś zaprzyjaźnij, a ja? Ja nie znałam
tu nikogo oprócz małej Katy, Nory i Clary, która na dodatek mnie nienawidziła.
Wiedziałam, że przez to całe zdarzenie, będę sama, zdawałam sobie z tego sprawę,
ale nie podejrzewałam, że będę to odczuwać tak boleśnie, myślałam, że z czasem
wszystko się ułoży, ale teraz zaczynam w to wątpić. Może gdy minie więcej
czasu... Tak podpowiadał mi głos w mojej głowie. Ale ja nie mogłam czekać.
Potrzebowałam kogoś bliskiego, kogoś, kto mi pomoże się z tego podnieść, ale
chyba bałam się zaufać komukolwiek, bałam się, że znów stracę najbliższą mi
osobę.
Nawet nie
zauważyłam, kiedy po moim policzku spłynęła łza, szybko ją otarłam i wstałam ze
swojego miejsca z zamiarem pójścia do swojego pokoju. Chciałam być sama,
chciałam przyzwyczajać się do tego
uczucia.
-Katy, poczekaj, chciałam, żebyś poznała Justina –
dziewczynka złapała mnie za rękę, była szczęśliwa, że miała przy sobie brata,
który wcale nim nie był, ale tak się z nim związała, że zaczęła tak o nim
sadzić. Nie mogłam jej odmówić, musiałam zostać, choć przez chwilę. Podeszłam
do chłopaka i spojrzałam na niego przelotnie, nie chciałam, żeby zauważył, że
płakałam.
-Justin to jest Katy – podałam chłopakowi dłoń i dopiero
teraz dokładnie przyjrzałam się jego twarzy. Idealne rysy, brązowe oczy, choć
mogłabym powiedzieć więcej o ich kolorze, były niespotykane, a ich odcień
sprawiał, że zrobiło mi się cieplej, no i ten śnieżnobiały uśmiech, który gdy
tylko spojrzeliśmy sobie w oczy, nagle zniknął. Chłopak wpatrywał się we mnie,
jakby doszukiwał się jakichś defektów, albo czegoś, co sprawiało, że kogoś mu
przypominałam.
-Miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się i puściłam jego dłoń,
którą i tak zbyt długo ściskałam.
-Mówiłam, że cię polubi – wyszeptała dziewczynka.
-Pójdę już do siebie, zobaczymy się jutro na śniadaniu –
posłałam jej uśmiech, po czym ucałowałam czubek jej głowy i skierowałam się do
swojego pokoju.
~*~
Wypalam się. Tracę wenę. I stwierdzam, że nie umiem pisać. Z wiekiem mój talent znika, talent, którego nie ma...
Moje GG: 42378899
TT: belieber_katy06
rozdział ciekawy. zapraszam do siebie http://canadianswagbieber.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny !!!!!! Szkoda mi jej:( czekam na nn
OdpowiedzUsuńbiedna :( ale ta mała jest kochana. jestem ciekawa jak rozwinie się akcja z justinem <3
OdpowiedzUsuńCo Ty Pieprzysz ? Jesteś Świetna < 3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, no i nareszcie pojawił się Justin! Słuchaj każdy pisarz ma w swoim życiu takie chwile, kiedy wydaje mu się, że to co pisze jest bez sensu i że się wypala, ale tak nie jest. Ja raz miałam takie uczucie przez pół roku, a potem dostałam natchnienia i bardzo dużo pisałam, więc nie zamartwiaj się tak, bo to normalne :)
OdpowiedzUsuńJak możesz mówić, ze tracisz wenę, ze nie masz talentu?! Dziewczyno nie masz prawa tak mówić! Masz talent i to bardzo duży, naprawdę. Nie piszę tego, by Cię wesprzeć. Jestem szczera i to moja szczera opinia. Rozdział bardzo mi się spodobał. Bardzo smutny, ale i tak udany. Świetnie opisałaś uczucia głównej bohaterki, a ostatnio zauważyłam, że nie każdemu to nie wychodzi. Urocza ta mała Kate. Cieszę się, że dużo Kate (:D) poznała kogoś takiego, bo teraz chociaż nie zrobi nic głupiego,. I fajnie, że poznała już Justina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie. :*
www.otchlan-czasu.blogspot.com
Każdy ma w sobie talent;* Tylko musi w siebie uwierzyć;* I Ty też musisz :) A ja czekam na kolejną notkę:)
OdpowiedzUsuńSuper, super, super!!! Mam nadzieję, że Justin i duża Katy :D zaprzyjaźnią się oraz dobrze zaopiekują małą Katy ;). Czekam na NN / laura.
OdpowiedzUsuńmam ochotę przywalić ci z patelni ! GADASZ GŁUPOTY ! świetny rozdział ! Mam nadzieje że poukładasz Clare ;d
OdpowiedzUsuńKOchana, o czym ty w ogóle mówisz? Brakuje ci weny? Gdzieee tam! Jesteś bardzo utalentowana i tak masz sobie powtarzać! Powtarzaj sobie prawdę!!:)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mi się podoba. Mała Katy wniosła do życia dużej Katy trochę radości;) Słodka jest;)
Współczuje Big Katy z tą szkołą, obgadywana za plecami, a nie powinno tak być... :/. To jest chore...
Ale nareszcie pojawia się Justin. Co prawda tylko przez chwilę, ale idealnie opisałaś jegoo oczy:) One naprawdę są takie... Inne od wszystkich brązowych, czekoladowych oczu na świecie;)
No, to chyba tyle. Czekam na więcej!
I przepraszam jak cie teraz zespamuje, ale nie chce mi sie pisać w SPAM, temu chciałam cie poinformować, ze u mnie też jest nowy rozdział:)
http://someone-between-us.blogspot.com - Zapraszam:)
Podoba, podoba mi się! Czekam na kolejne rozdziały. ;)
OdpowiedzUsuńUmiesz pisać :D Nawet tak nie mów że nie masz talentu i on znika :D Czekam na następny. Jak dodasz następny napisz mi na TT: @Belieberkax3
OdpowiedzUsuńnareszcie pojawił się Justin <3
OdpowiedzUsuń