Nastał
poranek, o dziwo w tą jesienną pogodę, zawitało słońce, dzięki któremu na mojej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Rozejrzałam się po pokoju, dziewczyny
jeszcze spały, zerknęłam na wyświetlacz swojego telefonu, była szósta
trzynaście. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka, po czym wyjęłam z torby swoje
ciuchy, po powrocie ze szkoły miałam zamiar się rozpakować, bo chyba zaczęłam
sobie uświadamiać to, że nikt mnie stąd nie zabierze. Trzymając już wszystkie
rzeczy, udałam się do łazienki, gdzie wzięłam letni prysznic, po czym
doprowadziłam się do porządku. Pomimo tego, że nie zmrużyłam oka, to wyglądałam
całkiem nieźle, zupełnie jakbym odżyła, jakbym dostała nową szansę na
naprawienie tego wszystkiego.
Wróciłam do
pokoju i Nora właśnie przeciągała się na łóżku. Nie mogłam się doczekać, kiedy
zobaczę jej zaskoczone spojrzenie. Nie myliłam się, gdy tylko mnie zobaczyła,
na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, które po chwili zastąpił szeroki
uśmiech. Dziewczyna zerwała się z łóżka i podbiegła w moją stronę mocno mnie do
siebie przytulając. Uśmiechnęłam się i wzmocniłam uścisk.
-Co ty tu robisz? - zapytała cicho zerkając na Clarę.
-Tutejszy strażnik mnie zatrzymał – zaśmiałam się cicho, po
czym spojrzałam na dziewczynę, która niczego nie rozumiała.
-Złapali cię? - zapytała przestraszona.
-Justin – wyszeptałam tak cicho, żeby nikt poza Norą nie
mógł tego usłyszeć – to on mnie zatrzymał, nie wiem w jaki sposób, ale usłyszał
naszą rozmowę i tak wyszło – wyjaśniłam.
-No tak, można było się tego po nim spodziewać – uśmiechnęła
się.
Usiadłam na
swoim łóżku i spojrzałam w stronę Clary, która nadal spała, ale miałam jakieś
podejrzenia, które nie dawały mi spokoju, miałam wrażenie, że ta dziewczyna
słyszała każde słowo, które wypowiedziałam. Byłam świadoma tego, że gdyby
dowiedziała się o mojej wczorajszej rozmowie z Justinem, wściekłaby się jak
mało kto, a wtedy jej intrygi stałyby się jeszcze bardziej groźne.
Po kilku
minutach po całym budynku rozległy się krzyki o tym, że wszyscy powinni wstać.
Zaśmiałam się pod nosem widząc zmieszanie na twarzy budzącej się blondynki, ona
naprawdę wyglądała koszmarnie zaraz po przebudzeniu. Może gdy się pomaluje, to
faktycznie jest ładna, ale teraz – zaspane oczy, rozczochrane włosy, jak widać,
czasami to co człowiek ma w sercu, widać także na zewnątrz, czego dowodem była
Nora, była dobrą dziewczyną i była ładna, więc wszystko się zgadzało,
przynajmniej w jej przypadku.
-Idziesz na śniadanie? - usłyszałam głos brunetki, który
wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tak, tak – odpowiedziałam po chwili.
Na stołówce
było jeszcze bardzo mało osób, usiadłam na swoim miejscu i czekałam. Na kogo?
To chyba oczywiste. Czekałam na małą Katy. No dobra, na Justina też czekałam,
chciałam zobaczyć, co powie gdy mnie zobaczy, po wczorajszym, a właściwie to
było już dzisiaj. Kiedy usłyszałam śmiech dziewczynki, odwróciłam się w stronę
drzwi i ją zobaczyłam, za nią stał chłopak, trzymał ją za rękę. Po chwili
usiedli obok mnie, a dziewczynka się do mnie przytuliła.
-Katy! - pisnęła. - Bardzo cię lubię – wyznała, a ja
mimowolnie się uśmiechnęłam. - Będziesz moją siostrą, tak samo jak Justin jest
moim bratem? - zapytała z nadzieją w głosie, a ja nie wiedziałam, co
odpowiedzieć. Spojrzałam na Justina, który uśmiechał się od ucha do ucha, jakby
chciał mi coś powiedzieć, jakby chciał mi wskazać odpowiedz. Uśmiechnęłam się i
spojrzałam na dziewczynkę, która wpatrywała się we mnie wyczekująco.
-To dla mnie zaszczyt mieć taką fajną małą siostrzyczkę, jak
ty – Katy szeroko się uśmiechnęła i jeszcze mocniej się do mnie przytuliła.
Zaśmiałam się i pocałowałam ją w czubek głowy.
-Teraz lubię cię tak samo mocno jak Justina – przeniosłam
wzrok na chłopaka, który widocznie cieszył się ze szczęścia dziewczynki.
*
Myślałam,
że teraz już się wszystko jakoś ułoży, myślałam, że jakoś wytrzymam w domu
dziecka. Miałam małą Katy, do której się przywiązałam. Miałam Norę, którą
traktowałam jak swoją najlepszą przyjaciółkę. No i miałam Justina, choć nasza
znajomość ograniczała się tylko do tego, że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, to
wiedziałam, że mogę na niego liczyć, wiedziałam, że on nie zrobi mi krzywdy.
Miałam przy
sobie dobrych ludzi i myślałam, że wszystko już się jakoś ułoży. Nawet w
szkole, szepty za moimi plecami zaczynały cichnąć, już nie zauważałam tych
skrytych spojrzeń w moim kierunku i mogłam normalnie funkcjonować. Przez ten
ostatni tydzień wiele rzeczy w moim życiu się poukładało, w zadziwiająco
szybkim tempie. Myślałam, że to potrwa dłużej, ale wszystko szło po mojej myśli
i doszło do takiej sytuacji, że zapomniałam, że mam także wrogów, a tak
dokładnie, to jednego wroga – Clarę.
Dziewczyna
nie mogła znieść faktu, że Justin ze mną rozmawia, że się dobrze dogadujemy i
że spędzam z nim więcej czasu niż ona. Zazdrość ją po prostu zżerała i na
każdym kroku próbowała wymyślić jakąś intrygę, żeby po raz kolejny upokorzyć
mnie przy wszystkich. Ostatnio na przykład podstawiła mi nogę, kiedy szłam
korytarzem, oczywiście wszyscy wiedzieli, że to jej sprawa, ale nikt się nie
odezwał. Miałam tego dość, ale znosiłam wszystko bardzo dobrze i cierpliwie,
nie mogłam się teraz poddać. Myślałam, że z czasem jej się znudzę, ale
zrozumiałam, że z czasem może być jeszcze gorzej.
Był piątek,
koniec tygodnia, dlatego do sierocińca wracałam w trochę lepszym nastroju.
Weszłam do budynku, zdjęłam kurtkę i skierowałam się do pokoju, żeby zostawić
tam torbę, po czym chciałam udać się na obiad. Kiedy się tam znalazłam, w
pokoju była tylko Clara, siedziała na moim łóżku odwrócona plecami do drzwi i
po jej ruchach mogłam zobaczyć, że jest zdenerwowana, a poza tym, wyglądała
jakby się nad czymś wyżywała. Gdy usłyszała, że jestem w pokoju, odwróciła się
do mnie twarzą, a to co zobaczyłam mnie przeraziło. Jej wyraz twarzy był taki
zimny, taki wrogi, zaczęłam się bać, ale gdy zrobiłam krok do przodu, zobaczyłam
coś jeszcze, w jej oczach były łzy, a jedna z nich spływała po jej policzku.
Kiedy zorientowała się, że to zauważyłam, przeniosła się na swoje łóżko i wtedy
zrozumiałam, co tak naprawdę się przed chwilą wydarzyło. Na moim łóżku leżało
podarte zdjęcie, zdjęcie moje i mojej mamy, od kilku dni, dzięki temu, że się
rozpakowałam, stało ono na mojej szafce nocnej, a teraz było zniszczone, nie
mogłam uwierzyć, że ona naprawdę to zrobiła. Znienawidziłam ją jeszcze
bardziej. Zaczęłam szybko oddychać, a po moich policzkach zaczęły płynąc łzy.
Odwróciłam się do niej i spojrzałam na nią zrozpaczona.
-Jak mogłaś to zrobić? - zapytałam zduszonym głosem.
-Twoja matka umarła, miała cię dosyć. A ojciec? Gdzie jest
twój kochany tatuś? Nie chciał cię znać? Jak mi przykro. Twoja matka była
pewnie taką samą wariatką jak ty, więc nie dziwię się, że ją zostawił –
powiedziała drwiąco.
-Jak możesz tak mówić? - zapytałam ledwo słyszalnie.
Blondynka
nie odpowiedziała, spojrzała na mnie tylko śmiejąc się drwiąco. Nie miałam
ochoty dłużej na nią patrzeć. Zniszczyła jedyną pamiątkę, jaką miałam po mamie,
a przynajmniej jedyną pamiątkę jaką miałam przy sobie w domu dziecka. Sprawiła
mi ból, ktoś mógłby pomyśleć, że to tylko zdjęcie, ale dla mnie to zdjęcie
miało ogromne znaczenie, sprawiało, że chociaż po części mogłam czuć jej
obecność, a bez tego zdjęcia nie miałam niczego. Nie mogłam już na nią patrzeć,
wybiegłam z pokoju i dopiero po chwili zorientowałam się, że na kogoś wpadłam.
-Właśnie miałem do ciebie przyjść – usłyszałam głos chłopaka,
który widząc moje zachowanie, zamilkł. Spojrzałam na niego przelotnie, po czym
wybiegłam z budynku. Pierwsze, co poczułam, to zimno, które panowało na
zewnątrz. Miałam na sobie cienki sweterek, było mi zimno, ale to nie było teraz
ważne. Myślałam, że wszystko się jakoś ułoży, a nagle dzieje się coś takiego,
przez co znów nienawidzę tego miejsca. Nienawidzę Clary. Wierzyłam w to, że
wszystko mi się uda, że dam radę przetrwać, ale teraz w to zwątpiłam.
Udałam się
w stronę małego lasku znajdującego się w pobliżu. Musiałam pomyśleć, musiałam
zastanowić się nad swoim życiem i czy jest tego wszystkiego sens. Wzięłam
głęboki oddech i oparłam się o jedno z drzew. Było mi coraz zimniej, ale
czułam, że właśnie tego potrzebuję, zupełnie jakbym chciała zamrozić swój
smutek, swój ból i swoje cierpienie. Nikt nie wiedział, co teraz czułam, a
zaczynałam uważać, że w domu dziecka są ludzie podobni do mnie, zaczęłam
wierzyć, że się z kimś dogadam, ale najwidoczniej każdy to wszystko przechodzi
na swój sposób. Każdy miał tu swoją historię. Chyba jeszcze nigdy nie czułam
się tak bardzo samotna, chciałam, żeby moja mama wróciła, choć wiedziałam, że
to nierealne. Może zasłużyłam na to wszystko, co mnie teraz spotkało, może
zrobiłam w życiu coś źle, może kogoś skrzywdziłam i przez to jest tak jak jest?
-Katy – usłyszałam głos, który rozniósł się echem po całym
lesie. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam. - Katy – usłyszałam
po raz drugi i wiedziałam już, do kogo należy ten głos. Nie wiem czy chciałam
go teraz widzieć, nie wiem, czy chciałam widzieć teraz kogokolwiek.
Potrzebowałam samotności, ale z drugiej strony bałam się tego, do czego może
ona doprowadzić. Zawsze bałam się samotności, a teraz ona nastała, zostałam
sama, moja mama odeszła, jedyna bliska mi osoba odeszła na zawsze. - Katy –
kolejne zawołanie, a ja wciąż stałam w tym samym miejscu, zupełnie jakbym
chciała się ukryć, ale gdzieś tam w głębi nie chciałam być sama, nie chciałam i
nie mogłam.
-Tu jestem! - krzyknęłam zduszonym głosem. Justin bardzo szybko
mnie znalazł i stanął naprzeciwko mnie z przerażeniem w oczach.
-Przeziębisz się – powiedział, po czym okrył mnie kurtką, co
dziwne, była to moja kurtka, więc musiał ją zabrać ze sobą z budynku. - Co się
stało? - zapytał. Nie wiedziałam czy jest w ogóle jakiś sens tego, że mu powiem
o tym, co się stało.
-Clara zniszczyła moje jedyne zdjęcie z mamą, jakie tu
miałam – wyznałam. - Niby to tylko zdjęcie, kawałek papieru, ale dla mnie to
część historii, to wspomnienia, które były jedyną rzeczą jaka została mi po
śmierci mamy – kiedy spojrzałam na chłopaka, miałam wrażenie, że on dobrze wie,
o czym mówię, co więcej, miałam wrażenie, że on jedyny mnie rozumie.
-Wiem, co masz na myśli – powiedział odwracając wzrok. -
Jeśli chcesz, mogę porozmawiać z Clarą i spróbować jej jakoś wytłumaczyć to
wszystko – zaproponował.
-Nie trzeba. Muszę sobie z tym wszystkim poradzić sama –
stwierdziłam ocierając łzy. Spojrzałam na Justina i blado się do niego
uśmiechnęłam. Nie wiedząc czemu, zrobiło mi się miło na myśl, że chłopak się o
mnie martwił, miałam o nim coraz lepsze zdanie, ale miałam też świadomość tego,
że on zapewne jest taki dla każdego, dla każdego jest miły, opiekuńczy i
dobry...
*
Kiedy
następnego dnia wróciłam zew wspólnego spaceru z małą Katy, Norą, Justinem i
innymi dzieciakami, w sierocińcu czekała na mnie pani Mary, która chciała ze
mną porozmawiać. Najpierw udałam się z nią do pokoju, dziewczyny musiały zostać
podczas gdy kobieta prowadziła pewnego rodzaju dochodzenie.
-No i jak się tu czujesz? - zapytała, a ja rozejrzałam się
po pokoju i zatrzymałam wzrok na Clarze.
-Na początku było ciężko, ale teraz zaczynam się
przyzwyczajać. Wszyscy są tu dla mnie bardzo mili, świetnie się dogaduję z
dziewczynami, chociaż tak bardzo się bałam, że nie będę miała tu nikogo, z kim
będę mogła porozmawiać – blondynka była widocznie zaskoczona tym, że tak dobrze
mówiłam o tym, co się tutaj działo, była zdziwiona tym, że na nią nie
doniosłam.
-To cieszę się, że jakoś ci się układa – kobieta uśmiechnęła
się do mnie promiennie. - Dziewczynki mogłybyście nas zostawić same? - zapytała
zwracając się do moich współlokatorek.
-Tak, oczywiście – po chwili już ich nie było.
-Słuchaj Katy – zaczęła. - Jeśli chcesz, możemy pojechać do
twojego mieszkania, weźmiesz sobie stamtąd kilka rzeczy, jakieś drobiazgi, a
potem cię odwiozę – mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. - Mam też dla
ciebie informację. Otóż, twoja mama była ubezpieczona, miała polisę na życie,
no i była to dość spora suma. Poza tym, mieszkanie jest przepisane na ciebie.
Jestem uprawniona do tego, żeby dać ci klucze, ale jest warunek. Musisz zostać
w domu dziecka, dopóki nie ukończysz osiemnastu lat – dodała.
-Nie mogła mi pani powiedzieć lepszej nowiny – krzyknęłam i
mocno się do niej przytuliłam.
-To jest twoje mieszkanie i możesz z nim zrobić, co tylko
chcesz, możesz w nim zamieszkać, ale dopiero wtedy, gdy ukończysz osiemnaście
lat, a jak na razie zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś była tu szczęśliwa –
posłała mi ciepły uśmiech.
-To super – zachwyciłam się.
*
Pojechałam
z panią Mary do mieszkania, zabrałam stamtąd kilka ciuchów, jakieś zdjęcia i
kartonik z pamiątkami mojej mamy, wzięłam go tylko po to, bo liczyłam na to, że
znajdę w nim jakieś wskazówki w poszukiwaniu mojego ojca, zależało mi na tym,
chciałam go poznać, ale nie wiedziałam, czy uda mi się go odnaleźć.
Wróciłam do
domu dziecka i od razu schowałam pudełko do szafki, która była na kluczyk,
każdy miał taką na swoje skarby. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na wpatrującą
się we mnie Clarę, myślałam, że zaraz wypali mi dziurę w skórze, jej wzrok był
taki upiorny.
-Dlaczego się nie wygadałaś? Dlaczego nie powiedziałaś, jak
bardzo źle cię tutaj traktuję? Dlaczego? - zapytała, a ja nawet nie musiałam długo zastanawiać się nad
odpowiedzią.
-Nie jestem kapusiem, a poza tym robiłaś to chyba z jakiegoś
powodu, może zasłużyłam – odpowiedziałam i zauważyłam, że jej wzrok stał się
jeszcze bardziej przeszywający.
-Może ty wcale nie jesteś moim wrogiem? Może tu pasujesz? I
może źle cię oceniłam? Może wcale nie chcesz tutaj królować?
-Bo tak jest, ja nie mam zamiaru wywyższać się tak, jak ty
to robisz.
-Ja się wywyższam? - zapytała z nerwowym uśmiechem.
-A tak nie jest? Traktujesz ludzi, jakby byli z innej
planety. I robisz to tylko dlatego, że to twoje przyzwyczajenie. Zawsze tak
było, pomiatałaś ludźmi, miałaś kasę, bogatego tatusia. Mam rację? - spojrzałam
na nią i sama odpowiedziałam sobie na to pytanie. - Tak myślałam. Wiesz co, żal
mi cię, naprawdę. Możliwe, że przeszłaś jeszcze więcej ode mnie, chociaż ty
wciąż masz ojca, chociaż jest w więzieniu, to jednak wciąż masz rodzinę. Ale
straciłaś pozycję, a dla ludzi takich jak ty, to jest trudniejsze, niż strata
kogoś bliskiego – pod koniec mojej przemowy załamał mi się głos.
-To wszystko prawda – przyznała mi rację. - Ale nie odbieraj
mi możliwości życia tak jak dawniej – poprosiła.
-Nadal niczego nie zrozumiałaś – wstałam ze swojego miejsca,
po czym opuściłam pokój. Nie mogłam uwierzyć w to, że na tym świecie istnieją
jeszcze ludzie tacy, jak ona, nie mogłam zrozumieć jej postępowania, może
dlatego, że w odróżnieniu od niej miałam trochę instynktu samozachowawczego, a
najwidoczniej jej zależało tylko na tym aby ranić ludzi.
~*~
Wiem, że strasznie długo nie dodawałam nic na tego bloga, ale nie mam kompletnie weny na to opowiadanie i zaczynam się zastanawiac nad tym czy go nie zakończyc albo chociażby zawiesic. No bo jaki jest sens ciągnięcia tego, skoro mi nie będzie sprawiało przyjemności pisanie, a wam czytanie tych wypocin. Nie wiem czy na pewno zostawię tego bloga, jeszcze się nad tym zastanowię, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Pozdrawiam.
Jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam: http://ask.fm/BelieberKaty06
@belieber_katy06
Boski :) jaka ona jest podla dobrze ze Justin jej pomaga:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny! Mam nadzieje, że nie usuniesz ani nir zawiesisz bloga, bo jest naprawdę fantastyczny!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Jak ja uwielbiam to opowiadanie <3333
OdpowiedzUsuńJa kocham to opowiadanie i jest co raz ciekawsze. Może zwieś na jakiś czas. Zdobywaj wenę. ( : Kocham Cię.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://nothing-like-us-with-jb.blogspot.com/
nareszcie jest <3 miło, że justin się o nią martwi :) i życzę powrotu weny i żebyś nie zawieszała ani kończyła bloga :)
OdpowiedzUsuńEi, nie wolno Ci zostawiać tego bloga! Ja kocham to opowiadanie, zresztą każde pisanie przez Ciebie, i proszę Cię nie zawieszaj go. Zrób jedynie sobie mała przerwę, a potem wróć. Poczekaj na wenę.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał. Warto było czekać.
Ja też nienawidzę Clary. Jak ona mogła zniszczyć to zdjęcie? Od razu zrozumiałam i poczułam ból Katy. Zdjęcie, to niby tylko rzecz, ale przedstawia bliską nam osobę, za którą tęsknimy. Patrząc na zdjęcie jest na łatwiej.
Już myślałam, że Clara coś zrozumiała (przez ten ostatni fragment), jednak się myliłam. Tacy ludzie jak ona się nie zmieniają.
Ucieszyła mnie wiadomość, że Katy po ukończeniu osiemnastu lat dostanie mieszkanie po matce i na dodatek ma jeszcze po niej pieniądze. To dobra wiadomość.
Pozdrawiam ;3
błagam!, nie zostawiaj tego bloga! jest jednym z moich ulubionych! i choć rozdziały są rzadko to są wspaniałe :). cieszę się, że Katy ma dobry kontakt z Justinem, ale Clara... aghh -,-. czekam na NN / laura.
OdpowiedzUsuńNie prosze cię!! Znalazłam to opowiadanie, po szukaniu go chyba preze dwa tygodnie jak nie dłużej. Zgubiłam link, po przeczytaniu 2 rozdziałów, teraz kiedy je wreszcie znalazłam, proszę nie zawieszaj.
OdpowiedzUsuńNaprawdę polubiłam, to opowiadanie, nie stop. Ja je uwielbiam, naprawdę. W końcu tyle go szukałam.
Uwielbiam je za to, że potrafisz przyciągnąć uwagę czytelnika. A przede wszystkim za to, że Justin nie jest tu jakimś bad boy, która zabija wszystkich. Teraz wszyscy piszą tylko takie opowiadania.
Twoje opowiadanie jest naprawdę dorym opowiadaniem. Wielka szkoda by była gdybyś je teraz zawiesiła.
Uwielbiam Katy, mam nadzieję, że jej kontakt z Clarą choć trochę się poprawi. Dobrze, że wtedy Justin ją przekonał i nie uciekła. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
A tobie życzę weny, mnóstwa weny, żebyś nie musiała zawieszać!
@threadofsilence
nie opuszczaj bloga dopiero co go znalazłam i od razu przeczyral wszystko spokojnie moge stwierdzić ze to opowiadanie ma w sobie cos niepowtarzalnego ta historia jest niespotykana duzo osób powtarza ta sama historie albo piszą jakaś przeslodzona a twoja pokazuje jakie zycie potrafi byc okrutne ale mimo tego nie należy sie poddawać trzeba walczyć do końca.
OdpowiedzUsuńJustin jest taki kochany dla Kate <3
OdpowiedzUsuń