23.6.13

Rozdział 7



            Kiedy byłam mała, wiele słyszałam o nienawiści, ale tak naprawdę nigdy jej nie rozumiałam. Dzieci w przedszkolu mnie lubiły, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nigdy nie podejrzewałabym, że ktoś może mnie nienawidzić. Pamiętam, jak moja mama tłumaczyła mi, że nie ma się czym przejmować. Wtedy było mi łatwo. Teraz mojej mamy już nie ma za mną, nie mogła mi powiedzieć, że mam się nie przejmować, bo wszystko będzie dobrze. Nadal nie mogę zrozumieć nienawiści. Nie wiem, dlaczego Clara tak bardzo mnie nienawidzi, nie miałam pojęcia, o co chodziło, bo wydawało mi się, że nic jej nie zrobiłam. Zrozumiałam, że to już nawet nie chodzi o mój dobry kontakt z Justinem. To było coś głębszego i kusiło mnie, żeby z nią o tym porozmawiać, ale się bałam, bałam się, że znienawidzi mnie jeszcze bardziej.
            Siedziałam sama w pokoju i odrabiałam lekcje. Chciałam poprawić oceny, bo przez wypadek mojej mamy opuściłam się w nauce. A poza tym postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem. Nie mogłam siedzieć bezczynnie. Musiałam w końcu zrobić coś ze swoim życiem, bo wiedziałam, że moja mama nie chciałaby, żebym marnowała to, o co ona dla mnie walczyła.
            Usłyszałam otwierające się drzwi. Podniosłam wzrok znad zeszytu i zobaczyłam Clarę wchodzącą do pokoju. Blondynka spojrzała na mnie wrogo. Chciałam w końcu zrobić coś, żeby przestać żyć z nią jak pies z kotem.  Posłałam jej delikatny uśmiech, którego nie odwzajemniła. Wiedziałam, że ciężko będzie mi się z nią dogadać, ale chciałam chociaż spróbować.

*

            Zbliżały się święta – pierwsze święta, które miałam spędzić bez mamy poza domem. Siedziałam w bibliotece i czytałam książkę, którą właśnie znalazłam. Byłam w innym świecie i kompletnie nie wiedziałam, co dzieje się wokół mnie dopóki nie poczułam jak ktoś mnie szturcha.. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą Norę.
-Co tak czytasz? - zapytała, a ja pokazałam jej okładkę. - Jakieś romansidło – stwierdziła krzywiąc się. - Wszędzie cię szukałam – wyjaśniła.
-Ciągle byłam tutaj – odpowiedziałam.
-Chciałam zapytać czy miałabyś ochotę odwiedzić ze mną moją babcię – powiedziała zaskakując mnie swoją propozycją.
-Ale będę tylko przeszkadzać – stwierdziłam.
-Chyba żartujesz. Jesteś moją przyjaciółką i chcę, żebyś poznała moją babcię – uśmiechnęła się, a ja zamarłam na moment słysząc to, co do mnie powiedziała. - Katy? Powiedziałam coś nie tak? - pomachała mi ręką przed twarzą.
-Nazwałaś mnie swoją przyjaciółką – wyszeptałam zduszonym głosem.
-A to źle? Nie chcesz się ze mną przyjaźnić?
-Nie, to nie tak. Po prostu nie myślałam, że spotkam tu przyjaciół – czułam, że łamie mi się głos, a do oczu napływają łzy. Zanim wybuchłam płaczem poczułam szczupłe ramiona oplatające moją szyję. Nora mocno mnie przytuliła, ale to nie powstrzymało mnie przed wybuchem łez.
-Ej, nie płacz – odsunęła się ode mnie i kiedy zobaczyłam, że ona również płacze, zaśmiałam się przez łzy.
-Cieszę się, że cię tu spotkałam – wyznałam.
-To co? Idziemy? - ponowiła pytanie.
-No dobrze. Ale nie wiem, co miałabym tam robić.
            Kiedy weszłyśmy do domu spokojnej starości, po moich plecach przeszły ciarki. To było straszne. Dookoła było pełno starszych ludzi. Niektórzy byli w naprawdę ciężkim stanie. Niektórzy byli samotni i trafili tu dlatego, że nie mieli nikogo, kto mógłby się nimi zaopiekować. Przypominali mnie. Ja też byłam sama. Nie miałam nikogo, żadnej rodziny. To znaczy gdzieś był mój ojciec, którego nie znałam, ale on najwidoczniej mnie nie chciał, o ile w ogóle wiedział o moim istnieniu, bo nie miałam takiej pewności. Każdy tutaj miał swoją historię. Ci ludzie byli już naprawdę doświadczeni życiem. Dom spokojnej starości przypominał mi trochę dom dziecka. Każdy trafiał tam ze swoją historią. Myślę, że ktoś kto trafił zarówno tu, jak i do domu dziecka nosi ze sobą ogromny bagaż doświadczeń. Nikt z nas nie miał kolorowego życia. Każdy z nas zna gorzki smak cierpienia.
-Chodź, nie bój się – Nora starała się dodać mi otuchy, bo musiałam wyglądać na przestraszoną.
-Nie wiem czy dam radę – wyjąkałam.
-Nie ma się czego bać. Ci ludzie są wspaniali. Są jak przyjaciele. Wspierają w trudnych momentach i potrafią udzielić rad, w końcu tak wiele w życiu przeszli... - wyjaśniła. - Chodź, babcia już na nas czeka. Powiedziałam jej, że ze mną przyjdziesz.
            Brunetka pociągnęła mnie w stronę jednej z sal, na której leżała siwa staruszka. Na twarzy miała pełno zmarszczek i wyglądała na schorowaną. Mimo wszystko z jej ust nie znikał uśmiech.
-Dzień dobry babciu  - Nora weszła do środka, a ja szłam zaraz za nią, byłam trochę skrępowana, bo nie wiedziałam, jak zachować się w tej sytuacji.
-Witaj kochanie – Nora pocałowała swoją babcię w policzek. - A to pewnie jest twoja przyjaciółka, o której mi opowiadałaś – powiedziała wskazując na mnie. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową spoglądając na brunetkę. - Cieszę się, że moja wnuczka nareszcie mi przedstawia jakąś przyjaciółkę. Obawiałam się już, że z nikim się nie przyjaźni.
-Babciu...
-Oj kochanie, to sama prawda.
-Opowiedz lepiej, jak się czujesz – zachęciła.
-Bez zmian. Z dnia na dzień jestem coraz słabsza i potrzebuję opieki, jak małe dziecko, ale jakoś daję radę – staruszka pomimo swojej niedołężności wciąż się uśmiechała.
-A co u Johna? – zapytała, a ja zastanawiałam się, kim jest John, stwierdziłam jednak, że nie wypada o to pytać.
-Coraz gorzej – kobieta widocznie posmutniała. - Ostatnio miał kolejny atak. Chodzę do niego codziennie, za każdym razem żegnamy się tak, jakbyśmy już nigdy mieli się nie spotkać, jakby to był już koniec.
-Oh babciu, tak mi przykro. On jest dla mnie jak dziadek, pokochałam go.
-Jest silny, mocno się trzyma, ale nie znasz dnia ani godziny – stwierdziła.
-Masz rację – uśmiechnęła się. - A może czegoś potrzebujesz? - zapytała.
-Tak, właściwie to tak. Napiłabym się soku pomarańczowego, gdybyś była tak dobra i poszła do sklepu.
-To może ja pójdę – zaoferowałam się, bo i tak czułam się tam jak intruz.
-Nie, ja pójdę. Moja babcia opowie ci w tym czasie o Johnie, to piękna historia – uśmiechnęła się i po chwili już jej nie było w pokoju.
-Podejdź tu dziecko – zachęciła mnie kobieta i poklepała miejsce obok siebie, więc usiadłam. - Byłam młoda, kiedy umarł mój mąż Thomas, później długo nikogo nie miałam, opiekowałam się Norą po śmierci jej rodziców i nigdy nie miałam czasu na swoje życie. Byłam coraz starsza. Kiedy mój stan zdrowia się pogorszył, trafiłam tutaj. Byłam załamana. Miałam opiekować się Norą, a trafiłam tutaj. Któregoś dnia poznałam Johna. To on uświadomił mi, że nie miałam wpływu na to, co się stało. Pokazał mi coś, o czym zapomniałam. Przypominał mi Thomasa. Wróciły do mnie najlepsze czasy. Zakochałam się w nim. Zakochałam się po raz drugi. Pokazywał mi uroki życia. A teraz John umiera. I choć wiem, że będę za nim tęsknic, to wiem też, że tam będzie mu lepiej i kiedyś się tam spotkamy. Wierzę w to. Naprawdę wierzę – staruszka skończyła swoją opowieść, a ja czułam, ze się naprawdę wzruszyłam. To było takie prawdziwe, takie realne.
-Piękna historia – powiedziałam łamiącym się głosem.
-Można powiedzieć, że John mnie uratował, że nauczył mnie żyć od nowa. To nie była moja wina. Nie miałam na nic wpływu. Obwiniałam się o to, że zniszczyłam życie Norze, ale ona świetnie sobie radzi... - kiedy kobieta to powiedziała, ja dopiero odkryłam cały sens tego wszystkiego.
-To Nora poprosiła panią, żeby pani ze mną porozmawiała? - zapytałam.
-A jednak się domyśliłaś... Posłuchaj, Nora mi o tobie opowiadała. Mówiła, że sobie nie potrafisz z tym poradzić. A na tym świat się nie kończy. Twoja mama wciąż jest z tobą, może nie ciałem, ale duchem i zawsze będzie w twoim sercu – stwierdziła.
-Ja już to zrozumiałam. Teraz wiem, że muszę zapomnieć i przestać się obwiniać – uśmiechnęłam się.
-To dobrze. Bo potrzeba wiele odwagi, żeby zmierzyć się z samym sobą i z przeszłością. Nie każdemu się to udaje. Niektórzy ludzie potrzebują pomocy. Ale ty jesteś silna. Widzę to – posłała mi ciepły uśmiech.
-Wie pani? Nigdy nie myślałam, że w ten sposób potoczy się moje życie, ale mimo wszystko cieszę się, że poznałam takich wspaniałych ludzi.

*

            Wróciłyśmy z Norą do domu dziecka i akurat zbliżała się pora kolacji. Umyłyśmy ręce i poszłyśmy na stołówkę, gdzie większość mieszkańców już siedziała przy stole. Weszłyśmy do środka, a w przejściu ktoś mnie niechcący potrącił. Myślałam, że było to niechcący, jednak kiedy zobaczyłam, kto to był, zrozumiałam, że to było specjalnie.
-Uważaj jak chodzisz – zwróciłam jej uwagę.
-A co? Księżniczka czuje się urażona? - zapytała ironicznie.
-To ty tutaj jesteś największą księżniczką – stwierdziłam. - Tylko wytłumacz mi jedną rzecz. Dlaczego mnie tak nienawidzisz? Dlaczego to mnie wzięłaś sobie za swoją ofiarę? - zapytałam w końcu pozbywając się tego ciężaru.
-Oh, a ty myślisz, że jesteś takim dzieckiem szczęścia i wszyscy muszą cię lubić? Dziewczynko, lepiej sobie to wszystko przemyśl, bo możesz się bardzo rozczarować, kiedy ktoś cię kiedyś skrzywdzi – wysyczała.
-A może ty mi po prostu czegoś zazdrościsz? - zapytałam wyczekująco.
-Niby czego? - prychnęła. - Tego, że masz taką ładną buźkę, że zaprzyjaźniłaś się z Justinem, że wszyscy od razu cię polubili? Śmieszna jesteś. Zobaczysz, jeszcze będziesz płakać, jak oni wszyscy cię zostawią. Tutaj każdy chce się wybić i uciec stąd jak najszybciej.
-To, że ty tak uważasz, nie znaczy, że reszta też tak myśli. Są tutaj też ludzie, którzy mają jakiekolwiek uczucia w odróżnieniu od ciebie – wtrąciła się Nora stając w mojej obronie.
-Kiedyś się doigrasz – stwierdziła ostro blondynka, po czym minęła mnie w przejściu i udała się do pokoju, który niestety musiałam z nią dzielić.
-Nie przejmuj się nią – pocieszała mnie Nora.
-Nie przejmuję się, już dawno przestałam – odpowiedziałam z uśmiechem.
            Usiadłyśmy na swoich miejscach, a ja spojrzałam kątem oka na Justina, który mi się przyglądał, nie zwróciłam na niego uwagi i zabrałam się za przygotowywanie dla siebie kanapki. Kiedy zobaczyłam, że Justin nie spuszcza ze mnie wzroku, spojrzałam w jego kierunku i się uśmiechnęłam.
-Coś nie tak? - zapytałam.
-Nie, wszystko dobrze – posłał mi nieśmiały uśmiech.
-Katy? Pójdziesz jutro z nami na zakupy? Idziemy do centrum handlowego. Justin mi powiedział, że przyjechał tam Święty Mikołaj, a ja chcę mu dać swój list – powiedziała podekscytowana.
-Jeśli Justin nie ma nic przeciwko, to bardzo chętnie pójdę.
-To był jego pomysł – wyjaśniła, a ja niepewnie spojrzałam na chłopaka.
-W takim razie pójdę jutro z wami – uśmiechnęłam się, a mała Katy się do mnie przytuliła. 

~*~
Znów chciałabym zacząc od przeprosin, ale ostatnimi czasy brakuje mi weny i jakoś nie mogę się zebrac, żeby cokolwiek napisac. Mam pomysł na kolejny rozdział, tylko muszę go napisac, ale na pewno będzie lepszy od tego. Przepraszam Was za swoją beznadziejnośc, ale cóż, każdy ma w życiu doły i ja chyba w jakiś dół wpadłam. Do następnego... :)

15 komentarzy:

  1. Aww doskonały rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy23.6.13

    świetny rozdział :). mała Katy jest taka słodka ;3 awww. czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam nie przepraszaj bo nie masz za co, to normalne że nie masz weny i nie musisz pisać niczego na siłę :) Rozdział jest świetny, to takie miłe, że Justin chciał aby Katy poszła z nimi do św. Mikołaja i jeszcze to spotkanie w domu spokojnej starości.. Wzruszyło mnie :) Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy23.6.13

    hfaewugruawgrfawiuwe awwww świetny rozdział <3

    @polly325

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział . i dziękuj że mnie poinformowałaś o ni :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Marcysia;*23.6.13

    Jest dobrze, tylko króciutko :(
    Ale rozumiem <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy23.6.13

    ta końcóweczka <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy26.6.13

    wcale nie jest beznadziejny, jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zwykle udany, jednak na początku było trochę powtórzeń. Popracuj nad tym. ;)
    Ten moment z Norą w bibliotece był uroczy i kochany. Dobrze, że Katy znalazła tu przyjaciół. Fajnie, że Nora zaprowadziła ją do swojej babci. Ta historia była naprawdę piękna. Dobrze, że Katy zaczyna rozumieć, że to nie jej wina i pomału godzi się ze śmiercią matki. Chyba w tym domu dziecka nie jest jej aż tak źle jak myślała. :D
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. końcówka była strasznie słodka <3 ogólnie rozdział fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ambee ... =3 xD15.7.13

    Łoł ... Nareszcie się doczekałam! xD Ale tak na poważnie (ja poważna, akurat :D) - rozdział jest F-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-Y ! Uwielbiam cię! *__* No i przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale nie miałam czasu :C Sorki <33 Teraz zabieram się do opisywania :*

    Czy ty sobie ze mnie żartujesz?! *O* To jest genialny rozdział! Jak możesz mówić, że jest beznadziejny? O__o I ma szybko się pojawić nowy rozdział, bo będzie wpierdol :D Nora jest bardzo kochana :* Nawet gdyby Katy nie wiedziała, że to babcia Nory, to jestem pewna, że tak pomyślałaby :> Obie są takie .. kochane i bardzo przyjazne :) Na serio Nora wcześniej przyjaźniła się z Clarą? *O* Jakoś nie mogę w to uwierzyć Xx Clara jest głupia =.= Ta akcja w bibliotece była bardzo fajna <33 Mam też takie wrażenie, że Justin zakochał się w Katy :* Mam nadzieję, że nie jestem jedyna, która tak myśli ♥ Jus miał fajny pomysł ^^ Cieszę się z tego rozdziału :D Teraz nie pozostało mi nic innego, tylko czekać na next i życzyć weny ♥♥ Pozdrawiam, Ambeer =3

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy15.7.13

    jak to beznadziejny rozdział? dziewczyno on jest genialny jak zawsze z reszta :D z niecierpliwością czekam na następny ^^
    a z ta weną nie martw się na pewno wkrótce wróci <3

    OdpowiedzUsuń
  13. rozdział świetny, informuj mnie @faithbieber96

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy21.8.13

    Jaką beznadziejność? Kochana twoje opowiadania są naprawde świetne :) szkoda tylko ze tak rzadko dodajesz, ale lepiej późno niż w cale :) xx

    OdpowiedzUsuń