28.9.13

Rozdział 10



            Nigdy nie pomyślałabym, że kiedyś spędzę święta poza domem, jednak teraz moim nowym domem był sierociniec. Przygotowania do wigilijnej kolacji przebiegały w miłej atmosferze. Wszyscy się uśmiechali, nikt nie był sam, byliśmy razem, jak jedna, wielka rodzina. Prezenty od rana czekały pod choinką, którą rano ubraliśmy, a najmłodsze dzieci nie mogły się doczekać, kiedy otworzą swoje paczki. Nakrywałam właśnie do stołu, w czym pomagała mi mała Katy. Od ostatniej rozmowy z Justinem, chłopak mnie unikał, a ja nie wiedziałam, jaki jest tego powód, może bał się, że komuś o tym opowiem, a ja przecież taka nie byłam, nie mogłabym czegoś takiego zrobić. Musiałam to jakoś wyjaśnić, nie chciałam stracić przyjaciela, za którego go uważałam.
            Kiedy wszyscy razem zasiedliśmy do stołu, odmówiliśmy wspólną modlitwę, po czym zaczęliśmy dzielić się opłatkiem. Zaczęłam od małej Katy, która była przesłodka – miała nową różową sukienkę i zrobione przeze mnie dwa dobierane warkoczyki. Uwielbiałam ją, wnosiła do tego miejsca tyle ciepła. Złożyłam jej życzenia, podzieliłam się z nią opłatkiem, po czym chciałam podejść do Justina, jednak on poszedł w drugą stronę. Westchnęłam i złożyłam życzenia pozostałym domownikom aż w końcu stanęłam oko w oko z szatynem.
-Unikasz mnie – powiedziałam wprost.
-Wiem, przepraszam – spuścił głowę. - Ale znasz moją przeszłość i jakoś trudno mi spojrzeć ci w oczy.
-Głupi jesteś – zaśmiałam się. - To niczego nie zmienia, może tylko to, że lepiej cię poznałam – chciałam coś zrobić, żeby w końcu się rozluźnił. - I tak jesteś fajnym chłopakiem i nic tego nie zmieni – na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
-Nie zawstydzaj mnie tak.
-Dobra, przejdźmy już do życzeń – zmieniłam temat. - Życzę ci przede wszystkim dużo zdrowia, spełnienia marzeń, żeby twoje życie potoczyło się tak, jak sobie zaplanowałeś, bez żadnych nieszczęść. No i oczywiście życzę ci dużo miłości i szczęścia, żebyś w końcu pozbył się tego przykrego uczucia w sercu – uśmiechnęłam się ciepło.
-A ja życzę ci również dużo zdrowia, miłości, szczęścia, spełnienia marzeń i żebyś zawsze była uśmiechniętą i fajną dziewczyną – przełamaliśmy się opłatkiem i przytuliłam Justina, on naprawdę był wspaniałym człowiekiem i zasługiwał na wszystko, co sobie wymarzył.
-Siadajmy już do stołu – zachęciła nas Carmen.
            Usiedliśmy przy stole, mała Katy oczywiście zajęła miejsce pomiędzy mną, a Justinem. Kolacja przebiegała w bardzo miłej atmosferze, było jak w prawdziwej rodzinie, jak w domu. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nie sądziłam, że z dziewczyny, która nigdy nie miała przyjaciół, zmienię się w dziewczynę, która jest otoczona ludźmi, przyjacielsko nastawionymi ludźmi.
            W końcu przyszła pora na prezenty – ulubiony moment Wigilii wszystkich dzieciaków. Te uśmiechy, radość w oczach – bezcenne. Niewielkie drobiazgi sprawiały im wielką radość, z czego bogate dzieci zwykle nie potrafią się cieszyć.
            Mała Katy jako pierwsza zaczęła wyjmować prezenty spod choinki i rozdawać wszystkim dookoła. Uśmiechała się do każdego, a ja obserwując to wszystko siedząc nieco dalej, byłam szczęśliwa, że chociaż tego jednego dnia wszyscy tutaj obecni zapominają o swoich problemach.
-Justin, te prezenty są dla ciebie – dziewczynka przyniosła mu kilka torebek i paczek. Patrzyłam jak rozpakowuje prezenty i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Kiedy rozpakowywał upominek ode mnie, był lekko zaskoczony, ale doszłam do wniosku, że chyba mu się spodobało. Spojrzał w moim kierunku i się uśmiechnął, a ja tak po prostu odwzajemniłam gest.
-Katy! Mam też coś dla ciebie! - krzyknęła dziewczynka i do mnie podbiegła.
            Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że coś dostanę, nie potrzebowałam prezentów, nie musiałam niczego dostawać, bo samym prezentem było dla  mnie to, że byłam tu wśród tych wszystkich wspaniałych ludzi, że nie byłam sama. Jednak mimo wszystko zrobiło mi się bardzo miło, kiedy otwierałam swoje upominki. Pierwszym z nich była kolorowa bluzka, od razu domyśliłam się, że jest od Nory, w kolejnej torebce znalazłam rysunek narysowany przez Katy i naszyjnik z makaronu, a w ostatniej – najmniejszej – znalazłam prześliczną srebrną bransoletkę, początkowo nie wiedziałam od kogo, ale odpowiedź na to pytanie była bardzo prosta – ten prezent był od Justina. Spojrzałam w kierunku chłopaka, który uśmiechał się do mnie oczekując mojej reakcji. Od razu zapięłam ozdobę na ręce i uśmiechnęłam się pod nosem.
            Kiedy wszystkie prezenty zostały rozdane, usiedliśmy wszyscy obok siebie, a Clara usiadła przy pianinie – nie spodziewałam się, że ona potrafi grać. Zmieniła się w ostatnim czasie, była milsza, bardziej uprzejma i teraz miałam wrażenie, że ta dawna Clara zniknęła. Śpiewaliśmy razem kolędy, a ja w pewnym momencie nawet się wzruszyłam. Święta to taki czas, kiedy ludzie się zmieniają, kiedy stają się lepszymi – czasami tylko na tę jedną noc, a czasami już na zawsze, jednak to nie zmienia faktu, że Boże Narodzenie ma w sobie magiczną moc.
            Te ostatnie kilka dni przed świętami, a właściwie tygodni pokazały, że się zmieniłam, może stałam się doroślejsza, może teraz jestem bardziej zaradna. Wiem jedno, stara Katy zniknęła, zaczynam życie od nowa i nie chcę już się zadręczać, chcę być silna – silna jak moja mama. Możliwe, że w mojej przemianie duży udział miał Justin, który pokazał mi, że życie nie kończy się wtedy, gdy traci się w życiu kogoś ważnego, Justin uświadomił mi, że to właśnie dopiero wtedy życie zaczyna się na nowo, a umiera tylko część nas...trzeba po prostu wziąć się w garść i żyć dalej.

*

            Po wigilijnej kolacji miałam ochotę na spacer, więc ubrałam się ciepło i poinformowałam Carmen o tym, że na chwilkę wychodzę. Chciałam być przez chwilę sama ze swoimi myślami. Wyszłam przed sierociniec i trochę się oddaliłam. Stanęłam w miejscu i spojrzałam na rozgwieżdżone niebo. Prószył śnieg, a atmosfera była niemalże bajkowa. Uśmiechnęłam się i jakby przez moment poczułam obecność mojej mamy, to uczucie było nie do opisania.
-Piękne niebo, prawda? - usłyszałam za plecami i aż się wzdrygnęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina.
-Przestraszyłeś mnie.
-Przepraszam – powiedział z lekkim uśmiechem. - Mówiłem ci już kiedyś, że przywołujesz wiele moich wspomnień? - zapytał.
-Coś kiedyś napomniałeś – stwierdziłam zamyślona. - Ale nie powiedziałeś z czym te wspomnienia są związane.
-Przypominasz mi moją siostrę – powiedział wprost. Zaskoczył mnie swoimi słowami. - Kiedy pierwszy raz pojawiłaś się w sierocińcu, myślałam, że to Jazmyn, wiedziałem, że to niemożliwe, bo przecież byłem świadkiem jej śmierci, ale mimo to, wspomnienia wróciły. Na początku nie traktowałem cię zbyt dobrze, bo mnie to bolało, cholernie bolało mnie to, że jej już ze mną nie ma. Ale potem stwierdziłem, że nie przywołujesz tych złych wspomnień związanych z jej śmiercią. Przypominasz mi te chwile, kiedy ona była szczęśliwa, kiedy się śmiała, kiedy się ze mną droczyła. Masz jej oczy, ona miała cudowne brązowe oczy, a ty jesteś do niej bardzo podobna – wyznał, a kiedy spojrzałam mu w oczy, były całe zeszklone, ale były w nich też te iskierki radości. - Gdy jesteś w pobliżu, czuję, jakby Jazzy była ze mną, dlatego chciałbym, żebyś była blisko mnie, bo przy tobie zapominam – uśmiechnął się, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Zawsze możesz na mnie liczyć – szepnęłam zduszonym głosem. - Jeżeli dzięki mnie czujesz się lepiej, to bardzo się z tego powodu cieszę.
-Ale nie zrozum mnie źle, nie myśl, że jestem jakimś psychopatą, który w każdej dziewczynie widzi swoją siostrę.
-Nawet nie przyszło mi coś takiego do głowy. Wiem, jak to jest kogoś stracić, kogoś bliskiego – uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. - Jesteś cudownym człowiekiem, mówię poważnie.
-Chciałbym w to wierzyć – powiedział pod nosem, ale ja i tak to usłyszałam. - Wracajmy, jest strasznie zimno – zmienił temat, ale postanowiłam tego nie komentować. Udaliśmy się do budynku, bo było naprawdę bardzo zimno.

*

            Leżąc w łóżku nie mogłam zasnąc, myślałam o wielu rzeczach, o tym, jak bardzo zmieniło się moje życie, o tym, co będzie dalej, o tym, co jeszcze mi przyniesie los. Nie wiedziałam, jak to będzie i bałam się, że sobie nie poradzę. Moje współlokatorki chyba również nie spały, bo słyszałam ich westchnięcia.
-Katy? - usłyszałam głos Nory. - Śpisz?
-Nie, nie mogę zasnąć.
-Ja też.
-I ja – wtrąciła się Clara. - Łączy cię coś z Justinem? - zapytała niespodziewanie.
-Tylko i wyłącznie przyjaźń – odpowiedziałam krótko.
-Odkąd pojawiłaś się w domu dziecka, Justin bardzo się zmienił – zauważyła Nora.
-Nie sądzę, że to moja zasługa. Może po prostu dobrze się z nim rozumiem, a może to dzięki małej Katy – westchnęłam.
-My i tak wiemy swoje.
            Nie odpowiedziałam już nic. Przecież na drodze każdego człowieka staje czasami osoba, która odmienia całe życie i nie jest to jakaś nowość odkryta przeze mnie. Może spotkałam Justina, żeby on pomógł mi, a ja jemu, może nasza przyjaźń jest częścią naszego losu i według mnie nie ma w tym nic nadzwyczajnego, może jedynie to, że przez to wszystko on przestaje być dla mnie jedynie przyjacielem... 

~~~*~~~
Wiem, że bardzo rzadko dodaję rozdziały na tego bloga, ale naprawdę nie mam zbyt wiele czasu na pisanie, zaczęła się szkoła i jest ciężko... Wiem też, że przez to wiele ludzi odeszło od tego opowiadania i jest mi przykro, ale tym, którzy ze mną zostali bardzo DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS!
Na koniec bardzo chciałam polecic pewnego bloga...dziewczyna ma wielki talent i pisze świetne, życiowe historie, które doprowadzają mnie do łez... po prostu cudowne... i jest mi przykro, że tak mało osób czyta jej opowiadanie, dlatego pomyślałam, że polecę u siebie jej bloga!

8 komentarzy:

  1. Oh o kurczę! Jak to czytałam, jednocześnie słuchając muzyki to aż ciarki miałam i szczerzyłam się jak głupia do monitora. To naprawdę piękny obrazek, który przedstawiłaś. Naprawdę się cieszę, że Katy zmieniła Justina a on ją, ta dwójka jest taka urocza, że AH!! *.*
    Zaskoczyłaś mnie tą "reklamą" ponieważ wow... nie spodziewałam się, że rzeczywiście to zrobisz i to w taki sposób. DZIĘKUJĘ I TEŻ CIĘ KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy28.9.13

    Ale niespodzianka, rozdział! <3 Wchodzę tu codziennie i sprawdzam czy jest rozdział i jest! :) Ahhh, oni są tacy słodcy chociaż nie są razem. Strasznie do siebie pasują i mam nadzieję, że jakoś temu zaradzisz i będzie new love :D

    Aaaa PS. Jesteś cudowna, świetnie piszesz i kocham Cię za tego bloga! xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy28.9.13

    Awwwwq *.*
    Cudowny rodzial ; 3
    Zawsze bedziemy z Tb < 333

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy29.9.13

    dbhafsidhfbdbshk.....aż mi się zachciało świąt ! :D
    Świetny rozdział ! :) Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy29.9.13

    ajajajaj *.* chceeeeee dalej no, zajedwabiste po prostu! :D kocham Twoje opowiadania ^^ ♥ czeekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszczę talentu ! :P
    Wspaniały rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy2.10.13

    cudowny rozdział *.*
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy7.10.13

    ten rozdział jest tak pięknie napisany asdfghj <3

    OdpowiedzUsuń