Miałam na
sobie kolorową sukienkę, dookoła było już ciemno, przyszłam w umówione miejsce
i czekałam na niego. Spóźniał się, a ja nadal czekałam i czekałam. Mijała
godzina, a potem kolejna, a ja czekałam. W końcu się pojawił – przystojny i
uśmiechnięty, czarował swoim spojrzeniem. Przywitał się ze mną, a kiedy zapytał
czy musiałam na niego długo czekać, odpowiedziałam, żeby się tym nie
przejmował. Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami, czarował mnie
nimi, a ja uległam. Kolana mi się ugięły i Justin zbliżał się do mnie na
niebezpieczną odległość. Uśmiechnął się po raz kolejny i kiedy myślałam, że
mnie pocałuje, on się odsunął i zaśmiał szyderczo. Nic z tego nie rozumiałam, a
ostatnie słowa, jakie usłyszałam, to słowa Justina, który powiedział, że nigdy
nie znaczyłam dla niego więcej niż sobie wyobrażałam. Nigdy nie czułam się
bardziej upokorzona niż właśnie w tej chwili.
*
Obudziłam
się zlana potem, nie wiedziałam, co się dzieje, jednak odetchnęłam z ulgą,
kiedy zorientowałam się, że to tylko jakiś sen. wyszłam do łazienki, a po drodze
zobaczyłam, że jest dopiero po piątej. Kiedy dotarłam na miejsce, przemyłam
twarz zimną wodą, żeby obudzić się, a najlepiej zapomnieć o tym koszmarze.
Westchnęłam i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
Nie mogę
się w nim zakochać!
Nie mogę
się w nim zakochać!
Nie mogę
się w nim zakochać!
Powtarzałam
sobie w głowie te słowa jak mantrę. Nie mogłam zapanować nad swoimi uczuciami,
nie potrafiłam tego zrobić. Wiedziałam, że będę musiała się wstrzymywać kilka
miesięcy, dopóki Justin się nie wyprowadzi. Nie panowałam nad tym, co się ze
mną działo, na dodatek miałam świadomość tego, że dla niego jestem jedynie
dziewczyną, którą traktuje jak młodszą siostrę. Nie mogłam znieść myśli, że
nigdy nie będziemy razem. Z tego wszystkiego już zaczęłam sobie wmawiać, że
jest zupełnie odwrotnie, że w ogóle mi na nim nie zależy, ale to było
trudniejsze niż myślałam, nie mogłam go unikać, bo kiedy to robiłam, on
pojawiał się znikąd taki kochany i cudowny. Nie mogłam już tak dłużej.
Nie wiem
ile czasu spędziłam w tej łazience zastanawiając się nad tym, co się ostatnio
wydarzyło i nad tym jak zmieniły się moje relacje z Justinem. Postanowiłam
wrócić do pokoju, gdzie Nora i Clara jeszcze spały. Postanowiłam się ubrać i
pójść na śniadanie. Kiedy dotarłam na stołówkę, Justin już niestety tam był i
nie mogłam się już wycofać. Starałam się go ignorować chociaż w małym stopniu,
ale nawet to było bardzo trudne. Czułam na sobie jego wzrok, czułam jak mi się
przygląda pomiędzy rozmowami z małą Katy. Jednak kiedy dziewczynka gdzieś pobiegła,
szatyn przysunął się bliżej mnie.
-Co się dzieje? - zapytał, a ja kompletnie nie wiedziałam,
co mam mu odpowiedzieć.
-Nic się nie dzieje, po prostu nie czuję się najlepiej –
powiedziałam cicho.
-Przecież widzę – stwierdził. - Pewnie przejmujesz się tym,
że dzisiaj Katy ma trafić do tej rodziny, która chce ją adoptować.
-Przejrzałeś mnie – uśmiechnęłam się sztucznie, chociaż tak
naprawdę całkiem zapomniałam o tym, że jakaś rodzina chce adoptować Katy,
jednak była to dla mnie dobra wymówka, żeby Justin niczego się nie domyślił.
-Nie przejmuj się, teraz już wszystko będzie dobrze, bo jak
ktoś po raz kolejny spróbuje skrzywdzić Katy, to nie ręczę za siebie –
uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie, chociaż mimo to czułam jego
niepewność, czułam, że on również obawia się tego, że dziewczynka po raz
kolejny zostanie skrzywdzona i będzie cierpieć.
Spojrzałam
na Justina i odwzajemniłam jego gest. Zrozumiałam, że naprawdę nie mogę się w
nim zakochać, nie mogę zniszczyć więzi, jaka się między nami wytworzyła, nie
mogę zniszczyć naszej przyjaźni. Za bardzo mi na nim zależy, żebym tak łatwo
zniszczyła to wszystko.
*
Po południu
do domu dziecka miała przyjechać rodzina, która miała zabrać do siebie Katy na
pewnego rodzaju okres próbny. Problem w tym, że dziewczynka nawet nie chciała
słyszeć o wyprowadzce z domu dziecka, twierdziła, że ma tu przyjaciół, których
nie chce zostawiać. Musiałam coś z tym zrobić, wiedziałam, że to dla niej
wielka szansa. Katy była najmłodszą mieszkanką domu dziecka. Justin niedługo
kończył 18 lat i tak byłoby z każdym z nas aż w końcu dziewczynka zostałaby
sama, nie chciałam tego.
-Zostanę z wami – postanowiła.
-Kochanie, jedź – poprosiłam ją. - Państwo na pewno się
zgodzą, żebyśmy cię odwiedzali – spojrzałam na młode małżeństwo, a oni od razu
zgodnie twierdząco pokiwali głowami.
-To żaden problem – kobieta się uśmiechnęła.
-Obiecujecie, że będziecie mnie często odwiedzać? -
zapytała, a my pokiwaliśmy głowami. - A ty Justin? Będziesz się opiekował Katy,
kiedy mnie nie będzie?
-Oczywiście – uśmiechnął się spoglądając na mnie.
-Musicie też przypominać Rose, żeby codziennie rano brała
tabletki na astmę, a Tommy ma za mnie podlewać kwiatki – przypomniała.
-Dobrze, już wszystko wiemy – zaśmiałam się.
-Pamiętaj, że cię kochamy – powiedział Justin.
-Ja was też – rzuciła się szatynowi na szyję, a potem
przytuliła się do mnie.
Nienawidzę
pożegnań i chyba nie tylko ja. Mała Katy wyszła z domu dziecka z łzami w
oczach. Dziewczynka wprowadzała do tego miejsca wiele radości i ciepła, a teraz
kiedy jej nie było, zrobiło się pusto i smutno.
*
Siedziałam
w swoim pokoju razem z Norą i Clarą, siedziałyśmy w milczeniu, nikt nie miał
nic do powiedzenia, jakby każdy tak drastycznie odczuł nieobecność dziewczynki.
Mimo wszystko cieszyłam się, że nareszcie Katy będzie miała możliwość zaznania
życia w prawdziwej rodzinie. Po tym, przez co przeszła, zasługiwała na to.
Był
początek stycznia, co oznaczało, że w domu dziecka przebywałam już trzy
miesiące. Z jednej strony cieszyłam się, że ten trudny początek mam już za
sobą, ale z drugiej strony wiedziałam, że za rok będę opuścić to miejsce, a to
nie będzie łatwe, mimo wszystko będę tęsknic za ludźmi, których tu poznałam.
Jednak teraz wolałam się tym nie zadręczać.
*
Następnego
dnia również obudziłam się bardzo wcześnie, co ostatnimi czasy działo się dość
często. Udałam się do kuchni chcąc się napić. Nie spodziewałam się, że zastanę
tam Justina, który siedział przy stoliku i głęboko nad czymś rozmyślał.
-Co robisz? - zapytałam, a szatyn się wzdrygnął.
-Przestraszyłaś mnie – westchnął.
-Przepraszam – powiedziałam i usiadłam naprzeciwko niego.
-Nie mogłem spać i siedzę tutaj już kilka godzin – wyzna, a
ja zauważyłam, że jest czymś zmartwiony.
-Martwisz się o Katy? - zapytałam.
-Niestety. Wiesz, kiedy ona tu trafiła, czułem że muszę się
nią zaopiekować, że muszę być dla niej jak starszy brat, dlatego teraz boję
się, że ktoś znowu ją skrzywdzi – wyznał.
-Ja też się o nią martwię, ale jestem dobrej myśli, będziemy
ją odwiedzać.
-Masz rację. Wszystko będzie tym razem dobrze. Katy już
wystarczająco się nacierpiała. Musi być dobrze – uśmiechnął się. Wstałam ze
swojego miejsca i bez zastanowienia go przytuliłam, wiedziałam, że tego
potrzebował. - Cieszę się, że ze mną teraz jesteś.
Justin
nawet nie wyobrażał sobie ile te słowa dla mnie znaczyły. Nie byłam do końca
pewna czy chciałam to usłyszeć, bo wiedziałam, że to sprawi, że pomimo mojej
niechęci, zakocham się w nim i nie będę miała na to żadnego wpływu.
~~~*~~~
Tak wiem, kolejna długa przerwa, ale sami rozumiecie - brak weny, ale myślę, że teraz się to nieco zmieni. Chcę szybko zakończyc to opowiadanie, bo raczej nie będzie ono długie, góra 20 rozdziałów...
Wróciłam z wycieczki, jestem padnięta, ale mimo wszystko dodaję ten rozdział dla was, więc wiecie... to musi byc miłośc ;d
Do następnego...
to na pewno miłość<3 świetny rozdział ! dużo weny ! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, taki ciepły ale przesiąkniętymi emocjami. Ja wiem, że Katy już go kocha to tak widać, ojejku jestem taka podekscytowana! Ciekawa jestem jak się ułożą sprawy między nimi bo ahhh są tacy uroczy.
OdpowiedzUsuń"to musi być miłość" zgadzam się! xD
Kocham:)
OdpowiedzUsuńJejku cudny ; ** Beda idaelna para. Szkoda ze bd gora 20rodzialow. Bo naprade cudnie piszesz kochana. I licze na kolejny blog jak ten sponczysz. Do nastpenego xd
OdpowiedzUsuńWspanialy rodzial ,mam nadzieje ze wycieczka sie udala ; * KC
OdpowiedzUsuńJejkuu !!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział...
Ale oni są słodcy...aww ;-*
Czekam na kolejny i oczywiście życzę Ci weny...
the-other-side-jb.blogspot.com
Slodki koniec :(
OdpowiedzUsuń