9.11.13

Rozdział 12



            Przez ostatnie kilka tygodni razem z Justinem jak najczęściej staraliśmy się odwiedzać małą Katy. Na szczęście dziewczynka czuła się dobrze w nowej rodzinie, a co najważniejsze – była szczęśliwa. Justin czuł się już nieco lepiej, choć nadal nie mógł do końca pogodzić się z tym, że jego ukochana mała siostrzyczka już nie budziła go każdego ranka. Czułam się źle patrząc na jego cierpienie, ale niewiele mogłam zrobić, musiałam dać mu czas na oswojenie się z tą sytuacją. Mi samej też nie było łatwo, bo po wyprowadzce Katy zaczęłam spędzać z Justinem dużo więcej czasu. Szatyn był dla mnie naprawdę ważny, ale miałam ogromny mętlik w głowie.
            Powoli stawałam na nogi, zaczęłam sobie radzić z nauką. Miałam przyjaciół i już nie byłam sama. Śmiało mogłam powiedzieć, że dawałam sobie radę z samą sobą, nie brakowało mi niczego, bo miałam to, co jest w życiu najważniejsze.
            Siedziałam w salonie i oglądałam telewizję z innymi domownikami. Nie miałam nic innego do roboty. Po jakimś czasie obok mnie pojawił się Justin. Zauważyłam, że chciałby ze mną porozmawiać, ale nie wie jak zacząć. Szatyn przyglądał mi się dopóki sama na niego nie spojrzałam, bo kiedy tylko to zrobiłam chłopak odwrócił wzrok.
-Coś się stało? - zapytałam.
-Nie – odpowiedział zmieszany. - Chciałem z tobą pogadać, ale w sumie to już nieważne – stwierdził.
-No powiedz – nalegałam, bo czułam, że to coś naprawdę ważnego.
-Pamiętasz jak mówiłaś mi o swoim ojcu? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. - Pomyślałem, że skoro niedługo zaczynają się ferie, to może mógłbym ci pomóc go odnaleźć, oczywiście jeśli w ogóle tego chcesz – zaproponował zmieszany, a ja kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ale ja nawet nie wiem gdzie mogłabym go szukać – stwierdziłam.
-Jeśli będziesz tego chciała, to znajdziemy jakiś sposób.
-Ale naprawdę mógłbyś? - nie dowierzałam.
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi – uśmiechnął się. Spuściłam głowę bojąc się jego spojrzenia, słowo „przyjaźń” było dla mnie naprawdę bolesne, chociaż już się pogodziłam z myślą, że nic więcej z tego nie będzie.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się, ale nie był to do końca szczery uśmiech.

*

            Justin pomagał mi w znalezieniu jakichkolwiek informacji na temat mojego ojca, nie byłam do końca przekonana czy to dobry pomysł, czy chcę niszczyć swoje dotychczasowe życie, tylko po to, żeby odnaleźć mojego ojca, który siedemnaście lat temu zostawił mnie i moją matkę, nie wiedziałam czy chcę stanąć z nim twarzą w twarz. W końcu szatyn odnalazł mojego ojca, a kiedy usłyszałam tą nowinę, nie wiedziałam co zrobić. Okazało się, że mój ojciec nazywa się George Dowson i mieszka stosunkowo niedaleko, bo w sąsiednim mieście. Nie wiedziałam jak Justinowi udało się tego dowiedzieć, ale byłam mu bardzo wdzięczna. Ponadto Justin obiecał mi, że pojedzie do niego razem ze mną, sama zapewne był się nie odważyła.

*

            Kiedy rozpoczęły się ferie, wybraliśmy się autobusem na poszukiwania mojego biologicznego ojca. Bałam się jak jeszcze nigdy wcześniej i gdyby nie Justin, zrobiłabym pewnie coś głupiego. Byłam mu naprawdę wdzięczna, że jest ze mną w takim trudnym i jednocześnie ważnym momencie. Nadal miałam wiele wątpliwości, bo byłam świadoma tego, że kiedy pojawię się w jego życiu, sprawię, że wiele namieszam.
            Dojechaliśmy na miejsce po niecałej godzinie. Stanęłam pod domem, w którym miał mieszkać mój ojciec. Stałam tak i wpatrywałam się w budynek, który był wprost przepiękny. Nagle pod willę podjechał samochód, nieco się odsunęłam i kątem oka zauważyłam, że Justin wciąż jest przy mnie. Z samochodu najpierw wysiadła elegancka kobieta i dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Kobieta wyjęła z samochodu małego chłopca i we trójkę udali się w kierunku domu. Stałam tam jak jakiś cień i nikt mnie nie zauważał. Dopiero na końcu z samochodu wysiadł mężczyzna – wysoki i przystojny. Zaczęłam doszukiwać się jakiegoś podobieństwa, jednak nie zauważyłam niczego konkretnego. Mężczyzna również skierował się w stronę domu, a ja obserwowałam go jak ostatnia idiotka. Wolałam pozostać niezauważona, jednak nie udało się. Mężczyzna podszedł do mnie, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
-Szukasz kogoś? - zapytał z uśmiechem przyglądając mi się.
-Czy nazywa się pan George Dowson? - zapytał Justin.
-Tak – odpowiedział, a moje serce na moment zamarło.
-Nazywam się Katherin Brook – powiedziałam i czekałam na jego reakcję, który początkowo nie wiedział kim jestem, jednak po chwili się domyślił.
-Nie wiem czego ode mnie chcesz, nie znam cię i nie wiem w jakim celu tu przyjechałaś – spojrzał na mnie w taki sposób, jakby chciał mi coś dosadnie wyjaśnić.
-Spodziewałam się takiej reakcji – stwierdziłam. - To jest mój numer telefonu – wyjęłam karteczkę z kieszeni. - Gdyby pan sobie przypomniał kim jestem, może pan do mnie zadzwonić.
            Cofnęłam się o krok i udałam w swoją stronę. Justin pobiegł za mną i byłam mu naprawdę wdzięczna, że nie jestem teraz sama. Zatrzymałam się i już nie wytrzymałam, rozpłakałam się jak mała dziewczynka, a Justin bez zastanowienia mnie przytulił. Potrzebowałam teraz tego, potrzebowałam bliskości i wsparcia. Nie liczyłam na to, że mój ojciec w jednej chwili zaakceptuje mnie jako swoją córkę, ale nie spodziewałam się, że potraktuje mnie w taki podły sposób, że będzie udawał, że mnie nie zna, nie mogłam w to uwierzyć. Jednak mimo wszystko nie żałowałam, że tu przyjechałam, bo przynajmniej miałam okazję przekonać się jaki on naprawdę jest.
            Nie ukrywałam przed Justinem swojego zdenerwowania i tego, że jestem zarówno zdenerwowana i zawiedziona. Mimo wszystko miałam nadzieję, tą pieprzoną nadzieję, która nigdy mi w niczym nie pomaga, a jedynie pogarsza sytuację. Przez całą drogę powrotną nie odezwałam się słowem i Justin na szczęście nie nalegał na rozmowę, za co byłam mu wdzięczna – on po prostu był i to było dla mnie najważniejsze. Dojechaliśmy na miejsce, jednak ja jeszcze nie chciałam wracać do domu, chciałam jeszcze o tym wszystkim pomyśleć.
-Masz może ochotę na spacer? - zapytał jakby czytał w moich myślach.
-Mam – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
            Chodziliśmy w ciszy po parku, który znajdował się niedaleko domu dziecka. Chwilami czułam jego wzrok na sobie, ale nic więcej się nie działo, między nami była cisza. Usiadłam na jednej z ławek, a szatyn zajął miejsce obok mnie.
-Jaka była twoja mama? - zapytał kompletnie mnie tym zaskakując.
-Moja mama była cudowną kobietą. Kucharką była kiepską, ale się starała – zaśmiałam się na to wspomnienie. - Od czasu do czasu się kłóciliśmy, jak to często bywa pomiędzy matką a córką, ale nigdy nie zapomnę tych wspólnie spędzonych nocy na dachu naszego bloku.
-Zazdroszczę ci – powiedział cicho.
-Ale dlaczego mnie o to zapytałeś?
-Chciałem ci po prostu uświadomić, że może nieważne jest jaki jest twój ojciec, ale liczy się to, jaka  była twoja mama i jak cię wychowała. W końcu jesteś cudowną dziewczyną, a kto wie, co by było gdybyś wychowywała się również z ojcem.
-Może masz rację – stwierdziłam. - Z jakiegoś powodu moja mama ukrywała przede mną kim jest mój ojciec, może chciała mnie uchronić przed takim uczuciem – westchnęłam.
-No widzisz, nic nie dzieje się bez powodu – uśmiechnął się. - Wracajmy już, bo jesteś cała zmarznięta – złapał mnie za rękę, co bardzo mnie zaskoczyło.
-Justin? - zatrzymałam go. - Niedługo będziesz musiał się wyprowadzić z sierocińca, prawda? - zapytałam, a szatyn kiwnął głową. - A wiesz już gdzie zamieszkasz?
-Szukam dla siebie jakiegoś mieszkania, ale jest ciężko, bo z pieniędzmi to u mnie kiepsko – zmartwił się.
-Rozumiem – powiedziałam zagryzając wargę, miałam pewien pomysł i chciałam pomóc Justinowi, chciałam mu się w jakiś sposób odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie zrobił.
            Wróciliśmy do sierocińca i wypiliśmy razem gorącą herbatę. Humor już nieco mi się poprawił – głównie dzięki Justinowi, który rozśmieszał mnie na wszelkie możliwe sposoby.
            Wieczorem, kiedy już chciałam się położyć spać, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę i kompletnie nie spodziewałam się z kim będę rozmawiać.
-Katherine?
-Tak – odpowiedziałam.
-Z tej strony George Dowson – na te słowa zamarłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Dzwonię, bo chciałbym cię przeprosić za swoje zachowanie. Chodzi o to, że tak naprawdę nigdy nie potrafiłem zapomnieć o twojej matce, myślałem, że usunęła ciążę, bo przez te lata nie utrzymywałem z nią kontaktu. Chciałem się z tobą spotkać i porozmawiać, wynagrodzić ci to wszystko – nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.
-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Nie chcę niszczyć idealnego życia, jakie pan sobie ułożył. Myślę, że będzie lepiej, jeżeli będzie pan nadal żył w przekonaniu, że moja matka usunęła ciążę, że ja w ogóle nie istnieję. A pan będzie mógł odetchną z ulgą, że pana rodzina o niczym się nigdy nie dowie – uniosłam się i rozłączyłam, stwierdziłam, że takie rozwiązanie tej całej sprawy będzie najlepsze.
            Nie żałowałam tego, jak to wszystko się potoczyło. Nie żałowałam niczego. Wolałam nadal żyć tak, jakbym nigdy nie poznała mojego ojca, wolałam raczej wymazać to wydarzenie z pamięci. Byłam świadoma tego, że mój ojciec nigdy mnie nie kochał, a nawet nie miał okazji mnie pokochać. To wszystko nie miało dla mnie znaczenia. Miałam wspaniałe dzieciństwo, a moja mama wychowała mnie na dobrego człowieka, tylko to się dla mnie liczyło. 

~~~~*~~~~
Możecie mnie nawet zabic za to, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale zwyczajnie nie miałam ani czasu ani weny i po prostu tak jakoś wyszło... Najpierw obiecuję, że dodam szybciej, a potem nie dotrzymuję obietnic i za to bardzo przepraszam, ale naprawdę się nie wyrabiam. Dziękuję osobom, które jeszcze ze mną zostały. Kocham Was. Dziękuję też tym czytelnikom, którzy już nie czytają mojego opowiadania (albo po prostu odechciało im się komentowac). 
Pozdrawiam <3 

18 komentarzy:

  1. Anonimowy9.11.13

    Znajdę Cię i zamorduje ! ;p haha ^^ czekałam tak długo i prosze opłacało się :D myślałam, że ona zostanie z tym ojcem :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy9.11.13

    Jejciu w końcu :P Rozdział jak zwykle genialny i mam nadzieję że następny będzie taki sam :D Nie mogę się już doczekać kolejnych:) Ciekawi mnie to, czy jej ojciec będzie chciał odbudować z nią kontakty... tego nie wie nikt oprócz Ciebie i dowiem się zapewne w kolejnych a więc do zobaczenia :**

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam wszystkie rozdziały, strasznie mi się blog podoba! czekam na jakiejś urocze momenty Jate! Jakieś pocałunki, cokolwiek nooo :c haha. mogłabyś mnie informować?:) przy okazji zapraszam do mnie: bieberfire.blogspot.com /@MyWorldsOUT

    OdpowiedzUsuń
  4. ej noo nie rób nam tego w takim momencie przerywać! :D mam nadzieję, że jednak stworzy swoją więź z ojcem, bo w końcu kto jak kto, ale on powinien znać swoją córkę, a ona swojego tatę. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! <3
    Sam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy9.11.13

    Dziekuje że jeszcze piszesz kocham cie ! Nie ważne ze długo nie dodawałaś ważne że dodałaś dziekuje !

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy w życiu nie mogłabym Cię zabić !!!
    Oprócz tego,że świetnie piszesz,wydajesz się również fantastycznym człowiekiem.Piszesz rozdziały z sercem,jakby przelewasz na papier swoje emocje,a nie piszesz na odwal.To nic,że dodajesz żadziej,po prostu czekasz na wenę,która,jak przychodzi,powala mnie z nóg...
    Czytając Twoje opowiadania mam wrażenie,że przemyślałaś każde napisane słowo dziesięć razy,dzięki czemu rozdziały są niesamowicie profesjonalne...
    Uważam,że masz niesamowity talent,który nie dość,że uszczęśliwia nas-czytelników-to jeszcze sprawia ogromną radość Tobie samej.
    Co do opowiadania wrong-feeling,pisałaś ostatnio,że nie wiesz,czy będziesz miała dla kogo wrócić.Powiem Ci,że ja będę z Tobą do samego końca.Nie zostawię Cię.
    Jeszcze raz-cudowny rozdział i czekam na kolejne takie.
    Kocham Cię i życzę ogromnej weny !
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy9.11.13

    Jest I rozdzial! <3 Jejku, biedna Katy :( Ale ma Justina I mam nadzieje, ze beda razem ;) Rozdzial mega ciekawy, a sprawa z ojcem.. No coz, jestem bardzo ciekawa co dalej! Do nastepnego ! xxx

    OdpowiedzUsuń
  8. oo jaa *.* chce daleeej no ;) nie mogę się doczekać aż justin i katy będą razem :D układam w głowie sobie już ich historię *.* ciekawie się zapowiada ;)
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;) pozdraaawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy10.11.13

    jejku mam nadzieję, że wątek z ojcem Kate nie dobiegł końca, fajnie by było gdyby oni się poznali i wgl... oczywiście ja sobie tu tak mogę pisać, a to na bieg wydarzeń nie wpłynie
    :) cudowny rozdział <3


    ~Roza

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy11.11.13

    Awwww ,cudne. Pewnie odda mu mieszkanie po mamie *-* Bosze piekny rozdzial a z tym ojcem to kompletnie mnie zaskoczylas : *

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy11.11.13

    Oni musza byc razem :( Ale jak Justin sie wyprowadzi to mi serce peknie :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy11.11.13

    BoskieBoskie :) Kc Cie nadal i twoj blog. Czekan na nastepny :( Mam nadzieje ze dotrzymasz slowa i bedzie wczesniej :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden wieczór. Blog strasznie mi się podobał. Czekam co się wydarzy z Kate. Czy da szansę swojemu ojcu? Czy będzie z Justinem? Mam nadzieję, że ułoży im się. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy13.11.13

    O ranyrany *-* Totalny szok : * ZA JE B I S T Y rodzial : )

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy15.11.13

    kocham twojego bloga : /
    i tak troszke sie uzaleznilam...
    codziennie czytam ten rodzial *-*
    znam go juz na pamiec ,kc
    jestes boska.
    i wgl akaiqnqhkqnahq ♥
    czekam na nowy rodzial.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy19.11.13

    cuudowne ,nic dodav nic ujac : c
    koczam Cje i wgl omom

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy24.11.13

    ten blog jest super *_* od razu mi sie spodobał. i mam taką prośbę czy byś mogła mnie informowac na twitterze? mój tt -> @Belieberx940301

    OdpowiedzUsuń