1.12.13

Rozdział 13



            Sama nie wiem czego się spodziewałam po spotkaniu z moim ojcem. Nie wiem, czy myślałam, że tak nagle mnie pokocha i zaakceptuje jako swoją córkę, ale było mi cholernie przykro, że się mnie wyparł. Sama teraz nie wiedziałam co zrobić. Chciałam go poznać, dowiedzieć się, dlaczego zostawił moją mamę kiedy była w ciąży, ale z drugiej strony się bałam, bałam się tego, czego mogłam się od niego dowiedzieć.
            Kiedy tak o tym wszystkim myślałam, zdałam sobie sprawę z tego, że nie powiedziałam mu, że mama nie żyje. Nie wiedziałam co zrobić, ale byłam świadoma tego, że powinnam mu powiedzieć o tym, co się wydarzyło. Chociaż do tego byłam zobowiązana. Postanowiłam do niego zadzwonić. Naprawdę nie byłam pewna tego czy dobrze robię, ale musiałam. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - usłyszałam jego głos.
-Dzień dobry, z tej strony Katherine – powiedziałam niepewnie.
-Nie spodziewałem się,  że jeszcze do mnie zadzwonisz – stwierdził.
-Musiałam to zrobić – westchnęłam. - Chciałabym się z panem spotkać i porozmawiać.
-Naprawdę? To wspaniale, nawet nie wiesz jak się cieszę, że się zdecydowałaś.
-Ale jeśli to dla pana kłopot, to proszę się nie fatygować.
-To żaden problem. Powiedz tylko gdzie i kiedy.
            Podałam mu adres i umówiłam się na godzinę siedemnastą w małej kawiarence niedaleko domu dziecka. Nie chciałam tam iść sama, dlatego byłam zmuszona do tego, żeby poprosić Justina, żeby tam ze mną poszedł. Miałam wyrzuty sumienia, że tak go wykorzystuję, ale z drugiej strony cieszyłam się, że mogę z nim spędzać czas. Udałam się więc do jego pokoju, gdzie siedział z Bradleyem – swoim współlokatorem. Uśmiechnęłam się i niepewnie weszłam do środka.
-Mogę przeszkodzić? - zapytałam.
-Pewnie – szatyn się uśmiechnął i odłożył książkę.
-Bradley, sprawdź czy cię nie ma na świetlicy – zwrócił się do chłopaka, który ze znaczącym uśmiechem na ustach opuścił pokój. - Co cię do mnie sprowadza? - zapytał, a ja usiadłam obok niego.
-Mam do ciebie pewną sprawę – zaczęłam zagryzając wargę. - Chodzi o to, że przed chwilą rozmawiałam ze swoim ojcem i umówiłam się z nim na siedemnastą, ale boję się tam iść sama – uśmiechnęłam się.
-Chcesz żebym poszedł tam z tobą? - zapytał widząc moje zmieszanie.
-Jeśli to dla ciebie nie problem.
-Oczywiście, że z tobą pójdę. Właściwie to nawet bym cię tam samej nie puścił – uśmiechnął się.
-Dziękuję – odruchowo się do niego przytuliłam, to był taki niekontrolowany gest.
            Akurat wtedy, jak to zazwyczaj w takich sytuacjach bywa, do pokoju wrócił Bradley. Nie powiem, zrobiło mi się niezręcznie, nawet bardzo. Nie robiliśmy niczego złego, ale on tego nie wiedział, dlatego zapewne dopowiedział sobie własną historię. Oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni, po czym powiedziałam Justinowi, żeby był gotowy i wyszłam, chciałam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, w którym zrobiło się naprawdę gorąco. Byłam świadoma tego, że w tej chwili jestem czerwona jak burak i nie mogłam nic z tym zrobić. Było mi głupio, choć sama nie wiedziałam z jakiego powodu.

*

            Około godziny szesnastej wyszliśmy z sierocińca, żeby dotrzeć do kawiarni na czas. Po drodze miałam też okazję porozmawiać z Justinem, choć po tej niezręcznej sytuacji nie bardzo wiedziałam jak mam zacząć jakikolwiek temat. Było mi po prostu głupio.
-Nie przejmuj się Bradleyem – szatyn zupełnie jakby wyczytał z moich myśli, dlaczego jestem taka milcząca. - Nawet nie robiliśmy niczego złego.
-Masz rację – westchnęłam. - Nie lubię po prostu gdy ktoś dopisuje sobie historię do tego, co zobaczył – zagryzłam wargę i na niego spojrzałam.
-Mieszkanie w domu dziecka nauczyło mnie, że nie wolno przejmować się tym, co mówią inni – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
            Spojrzałam na niego i czułam jak w tym momencie moje policzki pomimo zimna płoną rumieńcem. Justin zawstydzał mnie każdym swoim spojrzeniem. Nie mogłam rozwikłać zagadki jaką w sobie skrywał. Działał na mnie jak magnes, którym przyciągał mnie i z dnia na dzień czułam do niego coraz silniejsze uczucie. 
            Kiedy dotarliśmy na miejsce, w kawiarni jeszcze nie było mężczyzny. Zajęliśmy miejsca przy jednym ze stolików i zamówiliśmy gorącą czekoladę. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale ja nie mogłam się na niczym skupić, denerwowałam się. Justin widząc to, jak się stresuję, złapał mnie za rękę, co z jednej strony dodawało mi otuchy, a z drugiej strony strasznie mnie rozpraszało. Po kolejnych dziesięciu minutach do restauracji przyszedł mój ojciec i bez problemu odnalazł stolik, przy którym siedzieliśmy. Podszedł do nas i się przywitał. Szatyn wciąż trzymał mnie na rękę i faktycznie nieco mnie to uspakajało.
-To jest Justin – przedstawiłam go.
-Twój chłopak? - zapytał.
-Nie – odpowiedziałam szybko, jednak nie puściłam dłoni chłopaka. Mężczyzna spojrzał na nas znacząco, jednak nie powiedział nic na ten temat.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zechciałaś się ze mną spotkać – uśmiechnął się.
-Uważam, że należy się panu kilka słów wyjaśnienia – westchnęłam.
-A powiedz mi, co u twojej mamy? - zapytał, a ja spodziewałam się, że w końcu padnie takie pytanie.
-No właśnie między innymi dlatego chciałam się z panem spotkać – spojrzałam na Justina szukając w nim pomocy, ale wiedziałam, że te słowa muszą wypłynąć z moich ust. - Mama nie żyje – oznajmiłam zduszonym głosem.
            Nie potrafiłam odczytać jego wyrazu twarzy. Był wstrząśnięty – tego byłam pewna. Ale w jego spojrzeniu było coś jeszcze – smutek, żal. Może liczył na to, że będzie mógł z nią porozmawiać, ale mamy już nie było.
-Ale jak to się stało? - w jego głosie słychać było zdezorientowanie.
-Zginęła w wypadku samochodowym kilka miesięcy temu – wyjaśniłam. - A ja zamieszkałam w domu dziecka i tam poznałam Justina.
-Nie wiem co powiedzieć – westchnął.
-Spotkałam się z panem z jeszcze jednego powodu – zaczęłam zagryzając wargę. - Chciałabym wiedzieć jak to kiedyś było, dlaczego zostawił pan mamę, kiedy była w ciąży? - zapytałam, a do oczu napłynęły mi łzy.
-To może ja was zostawię, nie chcę się wtrącać w takie rodzinne sprawy – stwierdził Justin, ale ja nie chciałam żeby mnie zostawił.
-Zostań, proszę – spojrzałam na niego i ten zgodził się zostać.
-Wiem, że masz do mnie ogromny żal, bo pewnie twoja mama wiele razy opowiadała ci o tym wszystkim. Mimo to, chciałbym żebyś wysłuchała mnie do końca – spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową, jednak nadal byłam bardzo zdenerwowana. - Byliśmy wtedy młodzi, robiliśmy dużo głupich rzeczy. Prawda była taka, że byłem z dwiema dziewczynami naraz. Z jedną z nich planowałem ślub, nie chciałem tego, ale wszyscy na to nalegali.  Twoja mama była tą drugą dziewczyną. Kochałem ją, bo ona była taka pełna życia, zawsze się uśmiechała. Robiliśmy razem dużo szalonych rzeczy, ale ta zabawa szybko się skończyła. Dowiedziałem się, że moja narzeczona jest w ciąży. Musieliśmy przyspieszyć ślub, a na dzień przed uroczystością przyszła do mnie twoja mama i oznajmiła, że również jest w ciąży. Nie wiedziałem co zrobić, bo miałem świadomość tego, że jakkolwiek postąpię, skrzywdzę kogoś, kogo kocham. Teraz wiem, że może gdybym nie stchórzył, miałbym kontakt z tobą i twoją mamą – westchnął i zauważyłam, że wiele go to kosztuje.
-A czy pana rodzina wie, że ma pan jeszcze jedno dziecko? - zapytałam drżącym głosem, chociaż spodziewałam się jaka padnie odpowiedź.
-Nie, tak naprawdę nie spodziewałem się, że kiedykolwiek cię zobaczę. Wtedy, kiedy twoja mama powiedziała mi, że jest w ciąży, zapłaciłem jej, żeby nie pojawiała się już w moim życiu. Wiem, że głupio zrobiłem, chciałbym to jakoś cofnąć, ale zwyczajnie nie mogę tego zrobić. Tak strasznie cię przepraszam.
            Nie wiedziałam co zrobić. Nagle dowiedziałam się, że mój ojciec naprawdę mnie nie chciał, na dodatek zapłacił mojej mamie za milczenie. Nigdy tak bardzo się nie przejmowałam faktem, że ojciec mnie nie chciał, ale teraz kiedy powiedział mi to prosto w twarz, zabolało.
-Chyba niepotrzebnie pana szukałam – westchnęłam.
-To nie tak. Na początku byłem w szoku, ale po chwili zastanowienia, kiedy ochłonąłem, stwierdziłem, że cieszę się, że mnie odnalazłaś, że mogę cię zobaczyć, porozmawiać z tobą, wyjaśnić ci, to dla mnie naprawdę ważne.
-Ale to i tak nie ma sensu, bo pan ma rodzinę, a ja nie lubię się mieszać w czyjeś życie.
-Nie chcę, żebyś źle o mnie myślała – spojrzał na mnie niemal błagalnie.
-Cieszę się, że mogliśmy sobie wszystko wyjaśnić, ale nie chcę, żeby przeze mnie rozpadła się pana rodzina – powiedziałam wstając.
-Źle mnie zrozumiałaś, ja naprawdę chcę utrzymywać z tobą kontakt, w końcu jesteś moją córką – na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Ja nie mam ojca. Nigdy nie miałam, nie mam i nie będę miała ojca. Wychowała mnie mama i jestem dumna z tego, jakim jestem człowiekiem.
            Spojrzałam na mężczyznę i bez żadnego słowa pożegnania opuściłam restaurację. Sama  nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, ale stwierdziłam, że musiałam. Tak naprawdę to nie chciałam się do niego przywiązywać, bo wiedziałam, że w ten sposób on chce zaspokoić swoje sumienie. Nie potrzebowałam ojca, przez całe życie mieszkałam z mamą i naprawdę nie potrzebowałam nikogo, kto będzie próbował stworzyć mi rodzinę.
            Szłam przed siebie nie zważając na wołania Justina. Byłam bliska płaczu, ale wstrzymywałam łzy, bo nie chciałam pokazywać jak mocno mnie to dotknęło. Poczułam lekkie szarpnięcie za ramię. To był Justin, któremu w końcu udało się mnie dogonić. Spojrzałam w jego oczy, w których zobaczyłam ogromną troskę. Nie wytrzymałam i tak po prostu się w niego wtuliłam, po czym zaczęłam cicho płakać. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby go wtedy ze mną nie było, ale jego wsparcie było dla mnie naprawdę ważne.
-Nie żałujesz, że tak go zostawiłaś? Może jemu naprawdę na tobie zależy?
-Jest dobrze tak jak jest – szepnęłam mocniej się w niego wtulając. 

~~*~~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
nie wyrabiam się ostatnio z niczym i strasznie długo się zbierałam do napisania tego rozdziału, ale nareszcie mu się udało
zaskoczeni takim obrotem spraw?
w zasadzie to miałam zaplanowane coś zupełnie innego, ale tak jakoś wyszło
mam nadzieję, ze się podoba
powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania :) 

11 komentarzy:

  1. Anonimowy1.12.13

    OMB płacze, nie wiem czy Kate dobrze zrobiła...
    nie chce końca tego opowiadania :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział,zresztą jak każdy !!!
    Wspaniale piszesz,wszystko jest takie precyzyjne i nie da się znaleźć chociażby najmniejszego błędu.Nie masz za co przepraszać,bo najważniejsze jest,żeby pisanie sprawiało Ci przyjemność,a nie obowiązek...
    Koniec opowiadania ? Buuuuuu !!!
    Mam nadzieję,że Justin i Katy zdążą się jeszcze pocałować...;-*
    Kocham Cię i czekam na następny !
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy1.12.13

    WAT? WAT? WAT ? ;OOOOOO ALE JAK TO ?
    NO ALE CZEMU ?

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieeee, ona tak serio go zostawiła? Kurde no, nie mogę tego przeżyć. Dobra, jej ojciec zachował się jak dupek, to wszyscy wiemy, ale chyba każdy zasługuje na drugą szansę. Ludzie robią różne rzeczy ktrych potem żałują do końca życia. Mam nadzieję, że ona to zrozumie. Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy7.12.13

    Jak to zblizamy się do końca? ;o uwielbiam to opowiadanie! Nie mozesz go zakończyć :<
    świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy16.12.13

    RanyRany tyle emocji :( Kobieto kocham cie ,wgl wyjdz za mnie i opowiadaj mi historyjki na dobranoc :( Rodzial cod malina. Dobrze zrobila :( A Justin ciagle jest przyniej Awww

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy16.12.13

    KOCHAM CIE
    KOCHAM TEN BLOG
    KOCHAM TO OPOWIADANIE
    KOCHAM TEN RODZIAL

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy16.12.13

    nie przepraszaj rodzial jest cudowny :')
    Wat ? jak to zbliza sie koniec opowiadania... Ale oni musz byc razem.... :''(( Prosze nie koncz tak szybko :'''( tyle by tu jeszcze mozna napisac kochana. Wspaniala jestes i do nn oraz weny <3<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy16.12.13

    kocham
    oby nn byl dluzszy

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju.. cudowny blog i opowiadanie. *.* Zazdroszczę talentu. Po tym jak piszesz, widać, że jesteś niezwykłą osobą. Piszesz o sprawach ważnych, o których, niektórzy nie mają pojęcia. Z każdym rozdziałem uczę się czegoś. Mam nadzielę, że ich przyjaźń przemieni się w coś więcej. :) Sama nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. Ale w szkole wszyscy uważali, że ja i chłopak z którym spędziłam cały czas to najlepsi przyjaciele i nic tego nie zniszczy. Ja uważałam inaczej. Przyjaźń to była przykrywka do moich uczyć względem jego. Niestety straciłam wszystko co między nami było a to wszystko moja wina. :/
    Ojj.. rozpisałam się. :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :) pokochalam-za-mocno.blogspot.com :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział , czekam na nn <3 moge byc informowana o nowych na tt ? @YoBelieberPL

    OdpowiedzUsuń