Długo
zastanawiałam się nad tym czy dobrze zrobiłam, i czy aby na pewno nie będę tego
żałować. Potraktowałam mojego ojca bardzo ostro, ale przecież wiedziałam, że
dla niego liczyła się tylko jego rodzina, a ja byłam jedynie błędem jego
młodości. Tak naprawdę bardzo pragnęłam mieć ojca, bo wiedziałam, że dzięki
niemu mogłam zaznać namiastki prawdziwej rodziny. Ale skoro wiele lat temu moja
mama zerwała z nim kontakt, to musiało coś oznaczać, nie zrobiła tego bez
powodu.
Zbliżały
się moje urodziny, których szczerze mówiąc nie mogłam się już doczekać.
Zdawałam sobie sprawę, że nikt nie wiedział o moim święcie, ale nawet nie
liczyłam na jakiekolwiek życzenia. Cieszył mnie fakt, że kończę 17 lat, że
coraz bliżej mi do upragnionej osiemnastki, kiedy będę mogła opuścić dom
dziecka. Tak naprawdę okazało się, że nie jest tu aż tak źle. Poznałam tu
przecież wspaniałych ludzi. Poznałam tu Justina. Nigdy nie przypuszczałam, że
na tym świecie znajdzie się ktoś, kto będzie mnie rozumiał tak dobrze, jak
właśnie Justin. Na początku był dla mnie jak dobry kolega, później traktowałam
go jak opiekuńczego starszego brata. A teraz...teraz to były bliższe relacje,
przynajmniej z mojej strony. Dla mnie Justin był kimś ważniejszym niż
przyjaciel. Nie wiedziałam co zrobić, bo przecież nie mogłam przyznać się do
tego, że się w nim zakochałam.
*
W dniu
moich siedemnastych urodzin obudziłam się wcześnie rano, poszłam do łazienki,
zjadłam śniadanie, po czym wyszłam do szkoły. Cały poranek nie różnił się
niczym od innych zwykłych dni. Po zajęciach poszłam na cmentarz, gdzie
zapaliłam znicz na grobie mojej mamy, po czym wróciłam do domu dziecka. Nic nie
wzbudzało moich podejrzeń dopóki nie weszłam na stołówkę, gdzie zobaczyłam
ogromny tort i wszystkich mieszkańców, którzy od razu po kolei zaczęli mi
składać życzenia urodzinowe. Prawda była taka, że ogromnie się wzruszyłam i nie
mogłam powstrzymać łez. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak wielu wspaniałych
ludzi. Może to paradoksalnie brzmi, ale może te moje nieszczęścia na coś mi się
zdały i przyniosły mi ogromne szczęście. Przecież tak wiele razy słyszałam, że
nic nie dzieje się bez powodu.
-Wszystkiego najlepszego Katy! - krzyknęli wszyscy.
-Dziękuję – powiedziałam wzruszona. - Nawet nie wiecie, jak
wiele to dla mnie znaczy...
Moje
urodziny nigdy nie były takie wspaniałe. Zawsze moja mama zapraszała moje
koleżanki z klasy, żeby nie było mi smutno, ale prawda była taka, że nie
dogadywałam się z nimi, a one mnie nawet nie lubiły. Przychodziły tylko
dlatego, że zawsze były fajne atrakcje. Uśmiechałam się, udawałam zadowoloną,
żeby tylko nie sprawić mamie przykrości. Wiedziałam, że się starała, ale dla
mnie urodziny mogły nie istnieć. Wolałam spędzić ten dzień tylko z mamą na
dachu naszego domu popijając gorącą czekoladę. Byłoby idealnie, ale mama zawsze
chciała jak najczęściej wywoływać uśmiech na mojej twarzy i szukała różnych
możliwych sposobów.
W domu
dziecka miałam rodzinę, pomimo tego, że ledwo znałam tych ludzi, kochałam ich
jak własne rodzeństwo. Byli dla mnie najważniejsi. Przyjechała też mała Katy,
którą pokochałam od pierwszego spotkania. Był Justin, który mnie wspierał i był
najwspanialszym chłopakiem jakiego znałam. Była Nora i Clara – moje
współlokatorki. Nora była moją przyjaciółką, a Clara, choć początki naszej
znajomości nie były dobre, ona okazała się fajną dziewczyną. Byli też inni,
których imion czasami nie pamiętałam, ale byli oni tak samo ważni, byli częścią
tego jednego wielkiego domu, częścią naszej rodziny.
Czy mogłam
sobie wyobrazić lepsze urodziny? Nie sądzę. W przeszłości mama zapraszała moje
koleżanki, których nie lubiłam. Nie miałam nikogo bliskiego oprócz mamy. A
kiedy ona odeszła, wszystko się posypało. Jednak zyskałam coś ważnego. Rodzinę.
-Justin – szepnęłam do chłopaka. - Możemy porozmawiać? -
zapytałam.
-Pewnie – uśmiechnął się.
-Przejdziemy się? - kiedy o to spytałam, chłopak jedynie
kiwnął głową.
Wyszliśmy
na spacer i przez kilka minut w milczeniu przechadzaliśmy się po niewielkim
lasku niedaleko domu dziecka. Aż w końcu przystanęłam obok jednego z drzew i
spojrzałam na szatyna.
-Wiem, że za kilka dni masz urodziny – oznajmiłam. - Jestem
kiepska w robieniu niespodzianek, dlatego mój prezent chciałam ci dać teraz –
uśmiechnęłam się nerwowo. - Daj rękę – poprosiłam, a chłopak niepewnie
wyciągnął dłoń. Położyłam na niej przedmiot i zamknęłam dłoń.
-Co to jest? - zapytał zdezorientowany.
-Sam zobacz – nalegałam. Kiedy zobaczył co mu dałam, nadal
niczego nie rozumiał i wcale mu się nie dziwiłam.
-Klucze? - zdziwił się.
-Tak. Wiem, że potrzebujesz mieszkania – uśmiechnęłam się. -
Możesz tam zamieszkać dopóki nie znajdziesz czegoś innego. Oczywiście nie
musisz się śpieszyć.
-A skąd ty masz to mieszkanie?
-To jest mieszkanie, w którym mieszkałam z moją mamą –
powiedziałam cicho. - Ja będę w nim mogła zamieszkać dopiero gdy skończę
osiemnaście lat.
-Nie mogę tego przyjąć – stwierdził chcąc oddać mi klucz.
-Możesz, a nawet musisz. To mieszkanie stoi puste, a tobie
bardzo się przyda.
-Przecież to twoje mieszkanie, to pamiątka po twojej mamie.
-Posłuchaj – westchnęłam. - Moja mama nie żyje. Zawsze
powtarzała mi, że trzeba sobie pomagać, bo jeśli się komuś pomaga, to wraca do
nas ze zdwojoną siłą. Przecież nie daję ci tego mieszkania w prezencie,
powiedzmy, że ci je wypożyczam na czas nieokreślony – zaśmiałam się.
-Wiesz, że jesteś cudowna? - zapytał z szerokim uśmiechem.
-Teraz już wiem.
-Naprawdę, strasznie ci dziękuję. Obiecuję, że będę dbał o
to mieszkanie, jak o największy skarb.
-Może pójdziemy tam w weekend, pokażę ci wszystko? –
zaproponowałam.
-Z przyjemnością – uśmiechnął się. - Jesteś moją
wybawicielką – stwierdził i mocno mnie do siebie przytulił.
Dla Justina
był to jedynie niewinny uścisk z przyjaciółką. Ale dla mnie było to coś więcej.
Nie robiłam sobie nadziei. Chciałam jedynie, żeby w końcu ktoś zwrócił na mnie
uwagę. Potrzebowałam miłości, uczucia, zainteresowania. Tylko tyle, a zarazem
aż tak wiele.
*
Minęło
kilka dni i Justin miał swoje święto, które wszyscy uczcili. Wszystkie
dzieciaki w domu dziecka uwielbiały Justina i traktowały go jak starszego
brata. On był dla nich wzorem, był kimś więcej niż mieszkańcem sierocińca. Był
ich opiekunem, moim również. Przypomniała mi się mała Katy i dzień, kiedy
przybyłam do domu dziecka. Siedziałam obok nich, widziałam ich silną więź,
która ich łączyła. On troszczył się o każdego. Pamiętałam jego tragiczną
historię i powoli zaczynałam wszystko rozumieć. On był taki dlatego, że tamtego
piekielnego dnia nie udało mu się uratować siostry, był na siebie zły, choć nie
powinien. Był dzieckiem, nie mógł nic zrobić, był bezbronny wobec kata, jakim
był jego ojczym. Tak strasznie było mi go żal. Jednak Justin nie oczekiwał na
litość, nie liczył na to, że ktoś do niego podejdzie i powie, jak jest mu
przykro. Justin był najsilniejszym człowiekiem, jakiego znałam i to dzięki
niemu ja z dnia na dzień stawałam się coraz silniejsza.
W weekend,
tak jak się umówiliśmy, poszliśmy do mieszkania, w którym miał zamieszkać
Justin. Poszliśmy do mieszkania, z którym wiązało się tak wiele wspomnień.
Kiedy tylko otworzyłam drzwi, poczułam zanikający zapach, zapach, który zawsze
witał mnie, kiedy otwierałam te drzwi. Weszliśmy do środka, wszystkie meble
były poprzykrywane folią. Wszędzie było tak pusto, tak smutno, że nie dało się
tam wytrzymać. Westchnęłam i z trudem powstrzymywałam łzy płynące mi do oczu.
-Katy, jeśli to dla ciebie trudne, nie musimy tu być –
stwierdził stojący za nią Justin.
-Nie, wszystko w porządku – uśmiechnęłam się. - Po prostu
nie przywykłam do tego, że jest tutaj tak pusto.
Podeszłam
do kanapy i zdjęłam z niej folię. Szeroko się uśmiechnęłam, kiedy zobaczyłam
mebel, na którym leżałam godzinami i oglądałam ulubione programy w telewizji.
Później podeszłam do fotela i również zdjęłam folię. Pamiętałam, jak siedziała
na nim moja mama i całymi wieczorami rozwiązywała krzyżówki twierdząc, że to ją
uspokaja i że musi ćwiczyć umysł, żeby na starość nie poumierały jej wszystkie
szare komórki. Chodziłam po mieszkaniu i po kolei zdejmowałam folię z każdego
mebla. Zapomniałam o obecności Justina, który wciąż tu był i przyglądał mi się
z zaciekawieniem, ale nic nie mówił, nie przeszkadzał mi w odkrywaniu wspomnień
związanych z tym miejscem.
Kiedy
weszłam do swojego pokoju, wszystko było na swoim miejscu, tak jak to
zostawiłam. Uśmiechnęłam się na myśl o spaniu w tym wygodnym łóżku. Kochałam to
miejsce. To była moja nora, moja kryjówka przed światem. Później poszłam do
pokoju mojej mamy, w szafie jeszcze były jej ubrania. Wiedziałam, że będę się
musiała ich pozbyć, ale nie chciałam jeszcze o tym myśleć.
Wróciłam do
Justina i usiadłam obok niego na kanapie. Widziałam, że czuje się nieswojo, ale
nie byłam zdziwiona. Jak miał się czuć w mieszkaniu, w którym mieszkała moja
mama, która umarła.
-Słuchaj Katy, ja nie mogę tutaj mieszkać, tutaj są twoje
wspomnienia, a ja nie mógłbym tak po prostu tutaj być – stwierdził wzdychając.
-Moje wspomnienia są w moim sercu – stwierdziłam. - Możesz
robić z tym mieszkaniem co tylko zechcesz. Najlepiej by było, gdybyś pomalował
ściany, jeśli chcesz to ci w tym pomogę – powiedziałam z entuzjazmem.
-Mówisz poważnie? - zapytał zdziwiony.
-Jest tutaj strasznie ponuro, trzeba coś z tym zrobić – wzruszyłam
ramionami. - Ale mój pokój zostaw w spokoju.
-No dobra, to kiedy zabieramy się do roboty?
-Ja mogę nawet zaraz – zaśmiałam się, a Justin mi
zawtórował.
Może
skrycie liczyłam, że to mieszkanie zbliży mnie i Justina, może liczyłam na to,
że jeśli spędzimy razem trochę czasu, to szatyn zauważy we mnie kogoś więcej
niż tylko przyjaciółkę, lub dziewczynę, którą musi się opiekować. Może byłam
głupia, że żyłam nadzieją. Może byłam naiwna. Ale ktoś mi kiedyś powiedział, że
trzeba wierzyć w to, o czym się marzy, bo wiara to podstawa.
~~~~*~~~~
Tak strasznie Was przepraszam, że długo nie dodawałam rozdziału, ale naprawdę nie mogłam się uporac z tą notką. Wiem, że niektórzy są oburzeni, że dodaję rozdziały tak rzadko, ale czy chcecie czy nie, musicie to zrozumiec, a jeśli Wam się to nie podoba, nie musicie mnie tak krytykowac.
Jest jeszcze jedna sprawa. Wiem, że rozdziału nie było bardzo długo. Pod poprzednim rozdziałem jedna osoba dodała kilka komentarzy i oczywiście nie chcę tej osoby krytykowac, zauważyłam to i z jednej strony jest to miłe, ale z drugiej - nie chcę, żeby Wasze komentarze zawierały tylko jedno zdanie. I jeśli komentarzy będzie dużo, to wcale nie oznacza, że rozdział pojawi się szybciej.
Nie jestem maszyną, powtarzam to po raz kolejny.
Kocham tych, którzy wspierają mnie w trudnych chwilach. Kocham moich czytelników, którzy są ze mną przez cały czas :)
Pozdrawiam
@belieber_katy06
jejku. cieszę się, że dodałaś rozdział. powiem Ci, że ja tak samo jak Katy chce, żeby podczas odnowy domu coś się wydarzyło między nią a Justinem :)
OdpowiedzUsuńJak byli w tym lesie to miałam taką małą nadzieje ze się pocałują . Chce żeby Justin się w niej też podkochiwał . Cudny rozdział dziękuję
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, chyba jeden z moich ulubionych. Fajny pomysł na to mieszkanie, kurczę świetnie się to rozwija i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale oczywiście nie naciskam, bo masz swoje życie, ja to szanuję :)
OdpowiedzUsuńOoo jeju, jak słodko <3 Oni są tacy kochani, że w końcu muszą być razem :) A to mieszkanie, totalnie mnie zaskoczyłaś! ;) No cudne jest to opowiadanie, od początku widzialam, że będzie wyjątkowe ;) Kocham Cię 💜 Życzę weny i żebyś nam dlugoooooo pisała xxx <3 Magda.
OdpowiedzUsuńAawwwwww, jaki romantyczny rozdział! XD MAM NADZIEJĘ, ŻE JUŻ NIEDŁUGO POJAWI SIE KOLEJNY 😍 CZEKAM NIECIERPLIWIE KOCHANA! ;3 Buźka :*
OdpowiedzUsuńkdbsfudgfufuejer *.* o rety ! Uwielbiam to opowiadanie, całkiem miły gest z jej strony z tym mieszkaniem :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, ja zazwyczaj nie komentuję, ale w sumie... To trochę nie fair, wybacz. W każdym bądź razie, nie po to tu jestem. Czytam Twoje wszystkie blogi od baaaaardzo dawna, uwielbiam Twoje twórczości, jesteś naprawdę świetna. Ten rozdział również jest cudowny, jak wszystkie Twoje. Cieszę się, że wreszcie jest notka, nie będę przecież oczekiwać, że zostawisz swoje obowiązki i będziesz wciąż tutaj pisać. Myślę, że ludzie są w stanie to zrozumieć. Musisz pamiętać, że masz talent i ja będę czekać na kolejny rozdział niecierpliwie. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie :)
jakie tłumaczenie?
Usuńmam nadzieję, że dla Justin'a przyjaźń z Katy też znaczy coś więcej <3
OdpowiedzUsuńdlaczego to musi być takie świetne ? Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, zresztą jak zawsze. Już wcześniej zauważyłam w Twoich opowiadaniach coś więcej, niż tylko "słowa". U Ciebie jest pewnego rodzaju przesłanie. Zawierasz w rozdziałach jakby... poetyckie zwroty i fragmenty, co cholernie mi się podoba. Przez to tekst jest dużo dojrzalszy i przede wszystkim wyróżnia się. Masz ogromny talent i strasznie się cieszę, że piszesz.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, przepiękny. Mam nadzieję, że Justin dostrzeże w Katy kogoś więcej, niż tylko przyjaciółkę, o ile już tego nie zronbił i zakocha się w niej.
Życzę szczęścia i weny w nowym roku ;-*
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
ty sobie nie wyobrazasz jak cudowny jest ten blog ,tak bardzo orginalny i tak bardzo go kocham :'(
OdpowiedzUsuńdo nn
wspaniały rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCudowny <33
OdpowiedzUsuń