1.9.13

Rozdział 9


             Przez to, czego dowiedziałam się od Justina na temat małej Katy, zupełnie zmieniłam swój pogląd na świat. Wiedziałam, że muszę w końcu przestać się nad sobą użalać, bo mi to w niczym nie pomoże, musiałam być silna, bo inaczej długo nie przetrwam na tym brutalnym świecie. Nic się nie dzieje bez powodu – w końcu udało mi się to zrozumieć. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, co zrobię, kiedy zostanę sama na tym świecie, a teraz muszę się z tym pogodzić.

*

            Do świąt zostały dwa dni, niektórzy wyjechali do swoich rodzin, jeżeli mieli taką możliwość, a w domu dziecka zostało niewiele osób. Postanowiłam pójść na cmentarz, dawno nie odwiedzałam grobu mojej matki i miałam przez to wyrzuty sumienia. Ubrałam kurtkę i ciepłe buty, poinformowałam opiekunki o tym, że wychodzę, po czym spacerem udałam się na cmentarz. To miały być pierwsze święta, które spędzę bez mojej mamy. Nie wiedziałam jak to zniosę, nie wiedziałam jak przeżyję te kilka świątecznych dni, które dla mnie zawsze były symbolem kochającej się rodziny.
            Przechadzałam się zaśnieżonymi ulicami miasta, patrzyłam na dzieci biegające dookoła, które rzucały się śnieżkami. Pewien mężczyzna niósł do domu choinkę. Wszyscy ludzie byli zabiegani, robili ostatnie zakupy przed Wigilią. A ja? Byłam zagubiona. Zamiast wracać do domu, gdzie mama zrobiłaby mi gorącą herbatę, żebym się nie przeziębiła, szłam teraz na cmentarz, a później musiałam wrócić do domu dziecka, do obcych ludzi, którzy zaczynali stawać się moją rodziną.
            Dotarłam na miejsce, usiadłam na ławce, odmówiłam modlitwę, po czym zapaliłam znicz. Byłam sama na tym świecie i to mnie bolało i było mi przykro. Nie chciałam do końca życia tak funkcjonować i liczyłam na to, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że przestanę być taka samotna.
            Po mniej więcej godzinie, kiedy zrobiło mi się zimno, stwierdziłam, że powinnam już wracać. Wstałam ze swojego miejsca i udałam się w kierunku alejki prowadzącej do wyjścia z cmentarza. Byłam już nieźle zmarznięta, a kiedy znalazłam się przy bramie, zobaczyłam Justina. Zdziwiłam się, bo nie wiedziałam, po co tu przyszedł, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że po prostu może tu mieć kogoś bliskiego.
-Co tu robisz? - zapytałam.
-Mam tu kogoś – powiedział nieco przygnębiony. - Byłaś u mamy? - szatyn widocznie chciał zmienić temat.
-Tak – odpowiedziałam. - Pójdę już, bo trochę zmarzłam.
-Idź, bo jeszcze się przeziębisz.
            Nie mówiąc nic więcej, ruszyłam przed siebie, jednak niespodziewanie zatrzymał mnie głos szatyna.
-Poczekaj! - odwróciłam się, a chłopak podszedł bliżej mnie. - Zastanawiasz się pewnie, dlaczego trafiłem do domu dziecka, ale boisz się zapytać.
-Słuchaj Justin, sam mi powiedziałeś, że tam każdy trafia ze swoją historią, która nie zawsze jest łatwa. Nie chcę cię zmuszać do tego, żebyś mi opowiedział swoją historię. Wiem, że potrzebujesz czasu, więc nie musisz jeśli nie chcesz – powiedziałam zmieszana.
-Normalnie nikomu bym nie powiedział o tym, co przeżyłem, nikt o tym nie wie, ale ty jesteś inna, jesteś godna zaufania – stwierdził zawstydzając mnie tym samym. - Tylko to nie będzie normalna smutna historia, gdzie mały chłopiec zostaje biedną sierotką – ostrzegł mnie.
-Jestem na to gotowa, wiem, a właściwie domyślam się, że to coś głębokiego.
-Może zaczniemy do początku – zaproponował. - Chodźmy – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę cmentarza.
            Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednego byłam pewna – to nie będzie dla niego łatwe. Dotarliśmy na miejsce, stanęliśmy nad jakimś grobem, a ja przeczytałam napis.

Jeremy Bieber
ur. 4.06.1968 zm. 14.01.1997
Kochający ojciec i mąż.

-Wszystko zaczęło się od tego, że zmarł mój ojciec, był dobrym człowiekiem. Nie pamiętam go zbyt dobrze, miałem trzy lata, kiedy zmarł, ale kiedy żył, opiekował się nami jak najlepiej potrafił. Opiekował się mną, moją matką i moją starszą siostrą.
-Masz siostrę? - zapytałam.
-Miałem – szepnął i zauważyłam wielki smutek w jego oczach. - Ale o tym opowiem ci później, teraz chodźmy dalej.
            Szatyn pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na kolejny grób. Był zdenerwowany, a kiedy mówił o swoim ojcu, przypomniałam sobie, kiedy ja opowiadałam mu o swoim, wtedy stwierdził, że chciałby mieć świadomość tego, że jego ojciec jest gdzieś na tym świecie – teraz zrozumiałam o co mu chodziło. Kiedy zobaczyłam napis na kolejnym odwiedzanym przez nas grobie, domyśliłam się, że to może być matka chłopaka, choć nie byłam tego pewna. Grób był bardzo zaniedbany, dlatego to mnie nieco zmyliło.

Patricia Bieber
ur. 02. 04. 1970 zm. 20. 05. 2001

-To moja matka – powiedział, ale te słowa ciężko przechodziły mu przez gardło. - Po śmierci mojego ojca, matka poznała faceta, który doprowadził nas wszystkich na samo dno. Był jednym wielkim sukinsynem, który zniszczył całe nasze życie. Przez niego moja matka stała się narkomanką i dziwką, to przez niego moja siostra nie żyje, to wszystko przez niego – zdenerwował się i zacisnął dłonie w pięści.
-Justin, jeśli  nie chcesz, nie musisz o tym mówić, widzę, że to dla ciebie trudne – powiedziałam starając się go jakoś uspokoić.
-Nie, ja muszę to z siebie wyrzucić, nie mogę tego dłużej ukrywać.
            Wiedziałam, że to wiele go kosztuje, ciężko mu było mówić o tym, przez co przeszedł, a ja nawet nie wyobrażałam sobie, jak potoczy się jego dalsza opowieść, nie spodziewałam się, że to coś tak strasznego. Dotarliśmy na kolejny grób położony wśród innych małych grobów. To miejsce było zadbane, palił się jeden znicz, w wazonie były kolorowe sztuczne kwiaty i widać było, że ktoś się opiekuje tym miejscem, a tym kimś zapewne był Justin. Spojrzałam na chłopaka, nadal był zdenerwowany, ale w jego oczach było coś jeszcze – jakaś niepewność i strach.
-To już ostatnia część mojej historii – zaczął i usiadł na ławce, po czym poprosił, żebym usiadła obok niego. Spojrzałam na nagrobek, w którego kierunku patrzył szatyn.

Jazmyn Bieber
ur. 30. 05. 1988 zm. 19. 05. 2001

-Jazmyn to moja siostra, miałaby 23 lata – powiedział łamiącym się głosem. - Nie wiem od czego mam zacząć – westchnął. Chcąc dodać mu otuchy, złapałam go za rękę i uścisnęłam. - Zawsze się mną opiekowała, ja byłem jej małym braciszkiem, a ona moją starszą siostrą, tak bardzo ją kochałem – na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Kiedy moja matka poznała tego ćpuna, Jazmyn się mną opiekowała, gdyby nie ona, pewnie umarłbym z głodu. Na samym początku wszystko dało się jeszcze jakoś przeżyć, ale później temu sukinsynowi przestała wystarczać moja matka i zabrał się za Jazzy – głos mu się załamał. - Wtedy nie rozumiałem, że on ją krzywdzi, dopiero kiedy pierwszy raz usłyszałem jej krzyki, zrozumiałem, że ona cierpi, po kilku latach zrozumiałem, co on tak naprawdę jej robił. Czasami zamykał się z nią w drugim pokoju, zatykałem uszy i chowałem się pod stół, żeby nie słyszeć, jak ona krzyczy. Ale czasami on robił to na moich oczach. Ten skurwiel gwałcił ją na moich oczach, a ja nie mogłem nic zrobić. Matka zazwyczaj leżała wtedy naćpana albo napita do nieprzytomności. To on ją zabił, zgwałcił i udusił moją siostrę – szatyn spuścił głowię, to było takie straszne. Ścisnęłam mocniej jego rękę, nie wiedziałam, co mogłabym zrobić, żeby mu ulżyć. - Może gdybym komuś powiedział, gdybym uciekł z domu, kiedy on jej to robił, może ona by żyła. Powinienem był ją uratować. Przez cały czas to ona się mną opiekowała, więc chociaż raz mogłem ją uratować – podniósł głos i rozpłakał się jak małe dziecko, a ja nie wiedziałam co zrobić.
-Ciii – zdecydowałam się go przytulic. - Byłeś małym chłopcem, nie mogłeś nic zrobić – pogładziłam go po głowie. - Twoja siostra już zawsze będzie z tobą, będzie w twoim sercu.
-Tak strasznie mi jej brakuje – załamał się. Czułam, że do oczu napływają mi łzy, historia Justina była naprawdę tragiczna, to co działo się w jego życiu, w jego głowie, duszy i sercu, to wszystko było naprawdę straszne, a ten chłopak na to nie zasłużył.
-Dopiero teraz zrozumiałam, jaka ze mnie idiotka – westchnęłam. - Użalałam się nad sobą po tym, co mnie spotkało, a to ty przeszedłeś przez piekło.
-Miałaś do tego prawo. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Tak krótko cię znam, a mimo to wzbudzasz moje zaufanie – uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy. Odwzajemniłam jego gest i wytarłam jego mokre policzki, chyba pierwszy raz widziałam płaczącego chłopaka, ten ból w jego oczach, czułam, że pęka mi serce. - Ale potrzebowałem tego, wyrzuciłem to z siebie pierwszy raz od tylu lat i poczułem ulgę.
-Czasami każdy potrzebuje się wygadać.
-To prawda – przyznał. - Cała przemarzłaś, wracajmy bo się przeziębisz – stwierdził, a ja przytaknęłam.
            Wracaliśmy w milczeniu, nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, a Justin najwidoczniej czuł się trochę skrępowany. To, przez co przeszedł było tragiczne i nie mieściło mi się w głowie, jak ktoś może być tak okrutny, jak mężczyzna, który skrzywdził jego siostrę. Starałam się wyobrazić sobie, co czuje szatyn, ale nie byłam w stanie. Był traktowany z wielkim okrucieństwem – nie tylko fizycznym, ale głównie psychicznym. Jego siostra była gwałcona przez faceta ich matki i to wszystko działo się na jego oczach. Nie miał możliwości jej uratować, a mimo wszystko wciąż się o to obwiniał i to wszystko nadal w nim siedziało, nadal nie mógł pozbyć się tych straszliwych wspomnień. Chciałam coś zrobić, pomóc mu zapomnieć, ale nie byłam w stanie i to właśnie mnie męczyło.
-Nie zadręczaj się tym – powiedział, a ja nawet nie zauważyłam, że przez dłuższą chwilę mi się przyglądał
-Chciałabym ci jakoś pomóc.
-Mi nie można pomóc, nigdy nie zapomnę o tym, co mnie spotkało, ale nauczyłem się z tym żyć – westchnął.
-Ale jesteś nieszczęśliwy – zauważyłam.
-Ty też – stwierdził i miał stuprocentową rację.
            Już przez resztę drogi do domu dziecka, nie odezwałam się ani słowem, bo nie chciałam pogarszać sytuacji, nie chciałam go jeszcze bardziej urazić. Kiedy dotarliśmy na miejsce, poszliśmy do swoich pokoi, na szczęście teraz mogłam być sama, potrzebowałam tego. Dotarło do mnie, że Justin mi zaufał, nikomu nie powiedział o swojej przeszłości, tylko właśnie mi. To wiele dla mnie znaczyło. Rozumiałam, że to nie było dla niego łatwe, ale są w życiu takie chwile, kiedy trzeba przestać udawać, przestać ukrywać się pod maską uśmiechu, trzeba się wygadać – to pomaga. 

~~*~~
Wiem, że długo nie było nowego rozdziału, ale teraz już niestety tak będzie... idę do nowej szkoły i muszę się wziąc za siebie... 
Przepraszam...
Mogłam się bardziej postarac pisząc ten rozdział, ale myślę, że mimo wielu niedociągnięc jest w miarę ok i jestem ciekawa czy ktoś spodziewał się tego, że przeszłosc Justina jest aż tak straszna... 
Pozdrawiam, do następnego :) 

7 komentarzy:

  1. Anonimowy1.9.13

    fsfsdgdf genialny :D
    powodzenia w nowej szkole i sukcesów w nauce kochana x

    OdpowiedzUsuń
  2. NARESZCIE JEST ♥ JAK ZAWSZE GENIALNY ♥ CZEKAM NA NEXT'A

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział ;-*
    To było takie wzruszające,kiedy on się przy niej rozpłakał...
    Smutna historia...naprawdę...Pięknie to opisałaś...;-*
    Mam pewne przypuszczenia,co do tego gwałciciela,ale siedze cicho.Zresztą nie jestem pewna...i pewnie się mylę...
    Czekam na kolejny ! Kocham Cię ;-*

    OdpowiedzUsuń
  5. matko takiej przeszłości to się nie spodziewałam ;o
    mimo długiego czekania (a warto było) jestem zadowolona bo rozdział jest świetny.
    powodzenia, w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy2.9.13

    ta przeszłość jest gorzej niż straszna.Biedny mały Justin :< ogółem świetny rozdział ! czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy7.10.13

    historia Justina jest taka smutna :/ biedny mały Jus :c

    OdpowiedzUsuń